Nathii M. Nathii M.
154
BLOG

"Przyjaźń", odc.44

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 5

W wałbrzyskim Leroy Merlin ceny zamków do drzwi są różnicowane przez czas, jakiego włamywacz potrzebuje do sforsowania zabezpieczenia. Najtańszym dawano niecałą minutę. Grube Gerdy osiągały dwucyfrowy wynik, nawet jeśli z przodu była jedynka a z tyłu zero. Anna lubiła sklep z akcesoriami do domu oraz narzędziami dla majsterkowiczów, gdyż latem było w nim chłodno i można było się za darmo napić wody z plastikowego kubka. No, i wynieść coś w kieszeni, skoro ochrona nie była tak natarczywa jak w spożywczym, a przewodnicy klientów ginęli między zastawionymi półkami pnącymi się pod sufit.
Pochylała się nad blokadą dzielącą ją od upragnionego korytarza ku lepszej rzeczywistości. "Nie mamy tu do czynienia z Alcatraz" - oceniła. Więzienie w rezydencji miało charakter doraźny i bardziej służyło jako przechowalnia półżywych ludzi przed poddaniem dalszym torturom. Gdyby komuś zachciało się wyłamywać zamki, w pogotowiu czekał dozorca z automatem. Anna nie słyszała od swoich informatorów o jakichkolwiek podejmowanych próbach ucieczki. Pensjonariusze przebywali w celi za krótko i znajdowali się w zbyt opłakanym stanie technicznym, żeby porywać się z motyką na słońce. Zapewne dlatego Fonsie, jako zawiadowca tego podziemnego bajzlu, całkowicie zadowalał się dwudziestoletnim zamkiem wmontowanym w drzwi pro forma. Nie było mowy o skomplikowanych wewnętrznych pinach ani o zabezpieczających śrubach. Anna zmrużyła oczy, jakby chcąc w ten sposób uzyskać potwierdzenie własnych przypuszczeń. Pewnego dnia wybrała się z Juanem Carlosem w służbową podróż do Drezna. Po załatwieniu interesów szli piechotą w stronę kafejek przy Łabie i mijali ferrari z mieniącym się dumnym logo na tle granatowego lakieru.

- Jeśli ten wóz należy do kobiety i wybierała ona odcień pod kolor lakieru do paznokci, to współczuję oglądającym jej szpony - parsknęła ze źle ukrywaną zawiścią. Anna nie miała nawet prawa jazdy.
- Zazdrościsz? Polacy ponoć umieją kraść samochody w Niemczech, czemu nie spróbujesz? Mielibyśmy lepszy transport do domu.
- A czemu kolumbijskiego gangstera nie stać na to, żeby sobie taki kupić legalnie?

Po powrocie do domu pożałowała braku umiejętności, toteż przeprowadziła krótki wywiad z bratem Loli, który wprawdzie specjalizował się we włamaniach do mieszkań przez balkon, a ofertę motoryzacyjną ograniczał do uprowadzania na zamówienie volkswagenów golfów III, ale powinien mieć pojęcie również o innych gałęziach tej sztuki. To wtedy Anna dowiedziała się o istnieniu łamaków, picków czy zakodowanych sekwencji pinów wewnątrz zamków. W Bronxville nie dysponowała specjalistycznym sprzętem, ale i przeciwnik był do pokonania. Zraniony, obandażowany palec prawej ręki nie był nawet niezbędny. Złamała wsuwkę na pół i część pozbawioną zakończenia w postaci kuleczki wepchnęła w górną część otworu na klucz. Dolna była polem do popisu dla śrubokrętu. Anna stuknęła nim kilkakrotnie we wnętrzu zamka. Wreszcie blokada puściła i otwarcie celi przestało stanowić problem. Dziewczyna wychyliła się delikatnie, żeby oszacować możliwości kamery. "Musieli ją załatwiać na gwałtu-rety przez jakąś internetową porównywarkę cen" - uśmiechnęła się. Kamera kierowała się antresolę i część korytarza. "Jasna sprawa. Gdybym dotarła przed główne drzwi na piętro, byłabym namierzona. Tylko, że ja się wcale tam nie wybieram". Chwyciła plecaczek, spojrzała po raz ostatni na swoje więzienie i dawną kanapę Fonsiego, teraz będzie mógł znowu ją sobie wziąć - przynajmniej na te kilka dni życia, które mu pozostały. Zdecydowała się zostawić kule. Była nafaszerowana prochami jak bułgarska sztangistka. Adrenalina też zrobiła swoje. Chora noga lekko się uginała pod ciężarem ciała, ale Anna stąpała powoli i konsekwentnie. Na jej twarzy malowała się determinacja wioślarza z finiszowych metrów najdłuższego dystansu. Nerwy schowała do kieszeni. Ci, którzy się boją, którzy się zawahają, kończą z niczym. Do pokonania było kilkadziesiąt metrów. Nie hałasować - tylko tyle, i aż tyle. Uspokoiła oddech. Wiedziała, że to surrealizm, ale nie umiała pozbyć się myśli, że oddycha głośno jak astmatyk w trakcie napadu choroby. "Przecież to tylko jebane kilkadziesiąt metrów... Ta wajcha, co pan Zuleta nią kręcił. Pokręcić w drugą stronę. Szczurom do widzenia, wyjściu dzień dobry. Pewnie będą mi piszczeć przez ścianę. Zastukam i powiem sayonara. Naprawdę, spośród wszystkich ludzi, dlaczego to Santiago mógł być tak głupi, żeby wcisnąć tę swoją nagrywarkę pod główne drzwi? Gdyby chociaż nie widział mojej świadomości losu, gdy wczoraj wprowadzał mnie w to niby tajne przejście... Ale wiedział, że ja wiem. To czemu teraz, do cholery...? Lekceważy mnie?" Ta ostatnia myśl się Annie nie spodobała. Szurnęła tenisówką po betonie.

Odcinek 1

Odcinek 43

Odcinek 45

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura