Nathii M. Nathii M.
185
BLOG

"Przyjaźń", odc. 48

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 12

Anna delikatnie zacisnęła wargi unosząc ramiona ku górze, aż sięgnęły jej uszu, i przybrała minę największego niewiniątka. Wyglądała jak szczeniak, na którego po wykopaniu wszystkich cebulek dalii z rabatki zstąpiło opamiętanie. W granicach dobrej woli Manuela Mendozy leżały konsekwencje incydentu. Nie spodziewała się agresji z jego strony, chociaż trzymał w pogotowiu pistolet. Ewentualność sporządzenia służbowego raportu dla pana Zulety wydawała się groźniejsza. Wróciła do mowy ciała całkowicie podporządkowującej ją uzbrojonemu mężczyźnie w nadziei na jego litość. Manuel uśmiechnął się bardzo łagodnie. Jego związane na karku w krótką kitkę włosy czerniły się jak niedojedzona padlina w ukrytym leśnym zakamarku. Oliwkowa karnacja sugerowała znaczną domieszkę krwi indiańskiej pulsującej w jego żyłach. Kiedy się uśmiechał, robił to naturalnie. Węgielki lekko ukośnych oczu rozpromieniały się razem z całym obliczem. Anna zrozumiała, dlaczego zasługiwał na etykietkę seryjnego uwodziciela. Mimo to uważała jego styl za pretensjonalny: "Szare spodnie, marynarka, okropny biały podkoszulek na ramiączkach przepasany szelkami i podkreślony złotym krzyżykiem mogłyby pasować co najwyżej do Dona Johnsona w jednym z tych durnych seriali z lat osiemdziesiątych. No bez jaj, w co on się ubrał? Chyba nawet profesor Środa by się przeżegnała, i to ze zgrozą, na widok takiego maczo".

- Nie chcesz, żeby Santiago się dowiedział, prawda? - zapytał głosem delikatnym jak pościel z reklamy płynu do zmiękczania wody w trakcie prania.

Anna pokiwała przecząco głową. Dziewczęco i niewinnie.

- Ja też bym tego nie chciał. Znam go jak mało kto i zdaję sobie sprawę, że miewa nierozsądne pomysły, kiedy się zdenerwuje.

"To bzdura" - myślała Anna. - "Pomysły pana Zulety są właśnie zajebiście rozważne, niezależnie od stanu jego nerwów. Właśnie dlatego żyje i ma się dobrze. A gdyby postanowił mnie sprzątnąć, żył by jeszcze dłużej i przypuszczalnie jeszcze szczęśliwiej. Taka jest obiektywna ocena sytuacji jego i mojej, a to co jest korzystne z jego punktu widzenia, stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla mnie. Więc nie mylmy pojęć, Manu, proszę".

- Mhmmm - zamruczała miękko.
- Cieszę się, że doszliśmy do tego samego wniosku. To nam ułatwi współpracę nad rozwiązaniem tej mało wygodnej sytuacji dla nas obojga. Tak, dla mnie również to nie jest wymarzone położenie, Annie, bo widzisz, jak mógłbym spojrzeć w lustro ze świadomością, że przeze mnie stała ci się krzywda? A wiesz Annie, ja bardzo lubię patrzeć na siebie w lustrze.

Co do tej ostatniej tezy Anna nie miała wątpliwości. Przesunęła ręką po lewym udzie. Pod spód przy zajmowaniu pozycji siedzącej wtoczył się jej śrubokręt.
- Mhmmmm? - poprosiła, by kontynuował.
Słodka woń miętowego cukierka zakręciła się wokół jej komórek węchowych. Manuel pochylił się ku wargom dziewczyny z czułym szeptem:
- Przy mnie jesteś bezpieczna, Annie...

Ze wściekłym "ale przy mnie nikt nie jest bezpieczny, nikt, kurwa, a ty powinieneś o tym wiedzieć" na ustach Anna szarpnęła śrubokręt i zatrzymała go dopiero przy tętnicy szyjnej niedoszłego kochanka. On w tym samym momencie sięgnął po pistolet, bez zamiaru strzału, utrzymując go w dystansie kilkudziesięciu centymetrów od napastniczki. Całość trwała krócej od walki Andrzeja Gołoty z Lamonem Brewsterem, choć zdaniem krajowych znawców boksu, wykonanie jakiejkolwiek czynności szybciej od KO w tej potyczce było fizycznie niemożliwe. Manuel zdał sobie sprawę z tego, że Anna miała szansę przebić mu skórę szyi jeszcze zanim on ułożył poprawnie broń w dłoni. Nie zrobiła tego. Przełknął ślinę z dużym trudem.
- Wiem, że do mnie nie strzelisz - mówiła spokojnie. - Ja też nie chcę ci zrobić krzywdy. Santiago by się zdenerwował, prawda? Zabić mu kumpla? W taki sposób? Nie mam nic do ciebie. Dzięki tobie spotkało mnie tu więcej szczęścia niż Włochów na organizowanych u nich siatkarskich mistrzostwach świata, gdzie wylosowali sobie śmiechu wartą drabinkę z Iranem, Egiptem i Japonią jako przeciwnikami. Ach, przepraszam, ty oglądasz tylko kopaną... Nieważne. Pan Zuleta by się też zdenerwował, gdyby wiedział, że się do mnie dobierałeś, prawda?
Mendoza cicho potwierdził. Słyszał od Fonsiego o słabości kolegi do tego małego diabełka.
- A zatem, niech każde z nas pójdzie swoją drogą, Manu. Wypracowaliśmy wspólnie kompromis. Mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumny, bo ja z ciebie - cholernie mocno. Idealna współpraca w przełamywaniu impasów.
Odjęła śrubokręt sprzed jego tętnicy. Kolumbijczyk wstał z kanapy i, wciąż oszołomiony, wyszedł z celi, nieznacznie się tylko odwracając.
- Hej, zamknij za sobą drzwi! Ja tą zabaweczką umiem tylko otwierać, nie mogę zrobić tego za ciebie!

Mieć władzę nad czyimś życiem, choćby to trwało przez ułamek sekundy, zanim Mendoza nie wycelował poprawnie w nią lufy... to było to! Anna usłyszała śpiew rozbisurmanionego skowronka i zachłysnęła się krystalicznym, górskim powietrzem.

Odcinek 1

Odcinek 47

Odcinek 49

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura