Nathii M. Nathii M.
187
BLOG

"Przyjaźń", odc. 54

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 20


Rozmowa nie przebiegała w miłej atmosferze. Florencia wymknęła się do kuchni i usiadła na barowym krześle, smutno opierając brodę na blacie stołu. "Głupie prawo Murphy'ego. Kiedy wtyczka do gniazdka była przez dwa miesiące wyłączona, to się nie zorientował". Podłączyła urządzenie ponownie do prądu, gdyż pod nieobecność brata czerwone lampki przy telewizorze i telefonie dawały jej nocami złudzenie, że ktoś w domu czuwa. "A teraz ta stara flądra musiała zadzwonić i załatwiła mi pięciogodzinne kazanie. To już Titanic krócej tonął".

Pani Davis była wychowawczynią Florencii w prywatnym liceum w Upper East Side. Santiago nie spodziewał się takiej rozmowy, skoro wakacje trwały w najlepsze. To prawda, że ostatnim razem kontaktował się z ciałem pedagogicznym dość dawno, ale siostra pokazała kartę ocen i wszystko wydawało się na plus. Liczba opuszczonych godzin lekcyjnych niestety wyglądała jeszcze bardziej imponująco. Pan Zuleta miał na głowie ważniejsze sprawy niż wysłuchiwanie morałów o wagarach nastolatki i co się stanie w przyszłym roku, jeżeli on nie opanuje kłopotu. Dyrekcja poszła dziewczynie na rękę z uwagi na trudną sytuację rodzinną. Żeby dać jej zaliczenie, ciągali Flo po szkolnych psychologach.

- ...placówka musi dbać o swoją reputację, dlatego w przyszłym semestrze powinien pan...

Santiago wyłączył koncentrację. "Wagary. Szlajała się z Alejandro Aguirre. Zabić Alejandro Aguirre" - przypominał sobie o najważniejszym punkcie dotyczącym siostry.

- ...uczęszczała wyłącznie na zajęcia kółka literackiego...

"Zmierzch. Tam musiała znaleźć tę książkę dla emo. Wypisać Flo z kółka literackiego, zapisać do szachowego. Albo na kurs jidysz, to może nie będzie się czuła samotnie na przerwach i zacznie uczestniczyć w dyskursie z koleżankami".

Początkowo zamierzał zrugać dziewczynę ostrymi słowami. Zanim znalazł ją w kuchni, machnął na to ręką. W końcu są wakacje. Rzucił tylko:

- Twoje liceum będzie mnie w całości kosztować kilkaset tysięcy dolarów. Mogłabyś czasem wpaść na lekcje. Lubię swoją pracę, ale każdy może się załamać, kiedy ona idzie systematycznie na marne. Co ma powiedzieć artysta z potrzeby serca wytwarzający dzieło i przedstawiający je ludziom na ulicy, a ludzie mówią: "Artysto, jesteś genialny! Zostań z nami!" ale nikt nie chce jego towaru kupować? Nic dziwnego, że potem spotykasz setki wypełnionych frustracją literatów czy malarzy. A oni i tak są lepsi od rozgoryczonego gangstera, bo nie mają broni palnej - najwyżej mogą jęzorem coś palnąć! Wkładam całą swoją duszę w twoją przyszłość, Flo. Nie schrzań tego.
- Zostaniesz dzisiaj w domu na noc?

Co za podły szantaż emocjonalny. Florencia patrzyła na brata wielkimi, migdałowymi oczami. Nie cierpiał tego rodzaju spojrzenia. Pierwszy raz miał z nim styczność, gdy wybudził się ze śpiączki. Ona stała nad nim, niezdolna do wyduszenia z gardła choć słowa. Tylko wbijała weń wzrok, w którym kryło się sto dziecięcych pytań z gatunku "co? dlaczego?" i zarazem lojalna przestroga: "wiem, że nie wyjawisz mi prawdy, bo nie zrozumiem, dlatego powiedz mi, że wszystko się ułoży". Kilkanaście kilometrów na północ mogło się palić i walić pod jego nieobecność, ale Santiago nie wahał się nad odpowiedzią.

- Jasne. Pójdziemy do Central Parku, a potem zorganizujemy sobie maraton DVD.

Pośród zieleni, wiewiórek, maratończyków i muzyków na dorobku jakiś krętacz ze słowiańskim zaśpiewem zorganizował amatorską strzelnicę, dzięki której można było wygrać drobne fanty pod warunkiem trafienia w dziesiątkę. Pan Zuleta ustrzelił dla siostry jaskrawozielonego pluszaka, tandetną opaskę z doczepionym serduszkiem na sprężynce, niebieską perukę oraz koszulkę z napisem "krąży pogłoska, że jestem boska" zanim właściciel interesu nie poprosił uniżenie o nierujnowanie go już w pierwszym dniu rozpoczętej działalności gospodarczej.

Do wieczora bawili się doskonale. A potem, pod wpływem thrillerów oglądanych w ramach wieczoru filmowego, Santiago przestraszył się, że ktoś mógłby porwać Florencię. Podjął bardzo złą decyzję pozwalając jej mieszkać przez kilka dni samotnie. Zgorszył go srodze własny brak wyobraźni.

- Ten pogrzeb dzisiaj to taki przypadkowy, nic nie znaczący pikuś. Kulka w głowie? Nie, to tylko plotka. Ludzie lubią o czymś rozmawiać, takie zawodowe żarciki, biurowy chit-chat. Wypadł przez balkon. W ogóle nudy, nie dzieje się nic ciekawego. Dlatego przez pewien czas muszę jeszcze zostać w Bronxville, a ty zamieszkasz z Isabel Gonzalez i jej rodzicami. W ten sposób będziesz miała rozrywkę. Co to znaczy "pokłóciłam się na śmierć i życie z Isabel miesiąc temu i opowiadałam ci o tym kilka razy, ale ty mnie nie słuchałeś"? To się z nią pogódź! Gdzie indziej będziesz bezpieczna, kiedy na zewnątrz jest tak nudno i tak mało się dzieje? Nie zapuszczaj się w okolice domu, dopóki nie wrócę. Ta okolica w najbliższych dniach może okazać się aż nazbyt senna. Masz jeszcze ten gaz łzawiący, który ci dałem? Co to znaczy, że puściłaś go przewodniczącej klasy w oczy, żeby sprawdzić czy działa? I jak, działał? Ach, to super. Dam ci drugie opakowanie. Nie, skądże, nie mam nic konkretnego na myśli. To tylko tak na wypadek, gdyby ktoś się nie zaśmiał z twojego dowcipu.

Odcinek 1

Odcinek 53

Odcinek 55

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura