Nathii M. Nathii M.
129
BLOG

"Przyjaźń", odc. 66

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 4

Anna uwiesiła ręce na kracie. Była sama w więzieniu. Osoby, na barkach których spoczywał dozór, ewakuowały się zniesmaczone permanentnym hałasem. Narzędzie w kolorze pomarańczowo - zielonym leżało jak wyrzut sumienia na betonowej posadzce i z uporem godnym lepszej sprawy kręciło wiertełkiem bez opamiętania. Że też to gówno się nie przegrzeje i nie wysadzi korków w pizdu. Nowoczesna, kurwa, technologia jego mać. Jeszcze przed kilkoma godzinami dziewczyna podjęła bezskuteczną próbę sięgnięcia kulą do kabla. Teraz zgięta w pasie pod kątem prostym rozciągała się o pręty. Jej źrenice poszybowały w górę, eksponując białka. Odmawiała posiłków i wody. Raz zwymiotowała.

***

- Nie przyszła. Po prostu... nie przyszła - żalił się Miguel Reyes w obecności Santiago, Manuela oraz nakrywającej do stołu kubańskiej służącej. - I nie odbierała telefonu.
- Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki - rzucił Santiago, w głębi duszy rozważając, dlaczego Ines zrejterowała.
- Musimy spojrzeć na sytuację z damskiej perspektywy. Dawno cię nie widziała, mogła się czegoś obawiać, nawet i rozczarowania. Trudno się temu dziwić - bronił Manu.
Pani Eva Ramos wiedziała, że powinna wyjść z salonu o kilka minut wcześniej, ale nie umiała opanować chęci wysłuchania choć fragmentów relacji. Jej zdaniem randka była skazana od początku na klęskę. Jak leśniczy odgaduje wszystkie sekrety gaju na podstawie podmuchu wiatru, tak każdy porządny majordomus potrafi zaktualizować przegląd domowych trendów w tempie googlebota. Nikomu nie przyszłoby do głowy zapytać służącą o radę, ona sama by nie śmiała narzucać się z wnioskami, jednak stwierdziła, że ukradnie dwie minuty z zakazanego zbioru wtrącania się w nieswoje sprawy, aby potwierdzić własne tezy i skonsultować je z panem Zuletą. Z kieszeni fartucha wyciągnęła telefon komórkowy oraz karteczkę z numerami - dwa prywatne Ines Guevary oraz dwa do pisma "Postęp i Demokracja". Ktoś odebrał dopiero przy czwartej próbie, a był to sekretarz redakcji, pan Carbon:
- Wyszła około pierwszej po południu. Nie słyszałem, żeby miała dzisiaj wrócić. Czy coś przekazać?
- Nie, dziękuję.
Eva zatelefonowała w jeszcze jedno miejsce, a następnie wyłuskała z aparatu kartę SIM i złamała ją w pół. W razie, gdyby policja dłubała przy tej sprawie i nie daj Boże sprawdzała wszystkie połączenia, mafiosom włos z głowy nie spadnie, lecz dla nielegalnej imigrantki powstał by problem. Oczekiwanie na Santiago dłużyło się jak spaghetti. Pierwszy wyszedł na korytarz nestor domu. Był na tyle niepozbierany, że Kubanka mogła pomiędzy ustawionymi pod ścianą rzeźbami stanąć w pokracznej pozie i udawać afrykańską boginię, a on by nie miał prawa zauważyć różnicy. Pozostali dwaj wciąż prowadzili dyskurs. Pani Ramos dyskretnie i najdelikatniej, jak to możliwe, skierowała ucho w kierunku drzwi. Gdy Manuel wyszedł po kilkunastu minutach, ona zapamiętale usuwała kurze z zabytkowej szafki. Mendoza chciał rzucić jej pogardliwą wiązkę, w porę się jednak reflektując, że służąca to również kobieta, a więc należy ją szanować:
- Och, proszę tyle nie sprzątać! Proszę oszczędzać siły na sobotnią noc. Zechce pani zakupić na tę okoliczność wywabiacze plam z krwi do dywanów.
Skinęła, a po chwili zajrzała do Santiago.
- Czy można?
- Proszę.
- Panna Guevara istotnie nie podnosi telefonów. Z biura wyszła o trzynastej. Oczywiście, może spędzać ten czas z panem Sanchezem... - Tu Eva ugryzła się w język, lecz Santiago zachęcił ją gestem, by kontynuowała - ale mam złe przeczucie.
 
Kolumbijczyk wcale nie chciał tego usłyszeć, ponieważ on również nabierał dziwnych podejrzeń.
- Proszę usiąść. Jest pani dość rozgarnięta, by wiedzieć, że te tematy są objęte ścisłą tajemnicą. Za kilka godzin spróbuję się połączyć jeszcze raz, a w razie niepowodzenia będę musiał tam pojechać.
- Jeżeli wolno mi pana ostrzec... lepiej, żeby pan nie jechał.
Odpalił papierosa i zmierzył Evę od stóp do głów.
- Tak, słucham?
- Telefonowałam do pana Pedro Salgado.
- O cholera...
- Najpierw stwierdził, że jest w szoku i że nadciąga apokalipsa. A potem sprecyzował: tego popołudnia otrzymał anonimowe zlecenie uprzątnięcia śladów zbrodni w mieszkaniu panny Guevary. Zleceniodawca zabronił organizacji pogrzebu i informowania panów o incydencie. Od kilku godzin głowi się, co ma zrobić. Jemu i jego rodzinie też grożono śmiercią. W końcu zwierzył się mnie.

Santiago ukrył twarz w dłoniach i długo siedział nieruchomo. Eva chciała go przytulić. Przecież to jeszcze dziecko. Nie wystarczyło jej odwagi. On dzielnie przeczekał chwilę kryzysu, lecz można było dostrzec, jak rozsuwając ręce, małymi palcami wyciera z kącików oczu łzy.
- Marnuje się pani w swoim zawodzie. Musimy pomyśleć nad zmianą etatu - wysilił się na uśmiech. - Nie ma sensu narażać Pedro. Niech trzyma ciało w kostnicy do soboty albo do niedzieli. Albo niech pójdzie do krematorium. Później urządzimy dyskretny pogrzeb. Tymczasem nikt nie ma prawa o niczym wiedzieć. Jeżeli nudzi się pani wieczorami, proszę wypożyczyć DVD z filmem "Goodbye Lenin". Będziemy kręcić sequel pod roboczym tytułem "Goodbye Guevara".
- Mam nadzieję, że rolę w "Goodbye Castro" dostanę po znajomości - powiedziała ciepło.

Odcinek 1

Odcinek 65

Odcinek 67

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura