Nathii M. Nathii M.
618
BLOG

Lektury szkolne. Nawiązanie do Coryllusa.

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 35

Z dużym zaciekawieniem przeczytałam notkę Coryllusa pt. "O truciznach literackich i przygodach dziecioroba" gdyż lektura szkolna to jak bielizna rzecz ciału bliska, i chyba od zawsze budząca kontrowersje.

Mój Tata kiedyś opowiadał dowcip o rosyjskim oficerze, gdzie puenta brzmiała, że on nie czyta, bo on sam pisze. I tak mniej więcej można streścić moje podejście do obowiązków w tym zakresie, przynajmniej w wieku szkolnym. Jako dziecko rozpuszczone oraz rozkapryszone może umiałam pisać i czytać po trzecich urodzinach, ale wykorzystywałam swe talenty w innych celach niż prace domowe. Od tego jest Mama. Nie zhańbiłam się np. ani jednym rysunkiem do zeszytu od religii, chociaż teraz dochodzę do wniosku, że poczyniłam wówczas zabiegi pro forma, żeby mainstreamowe gazety w przyszłości recenzowały moje thrillery klasy C. Z wypracowaniami na polski było podobnie - wszystkie dłuższe formy jakimś cudem wychodziły spod pióra Mamy, a przynajmniej były przeze mnie pisane "pod Mamę". Aż któregoś dnia, razu pewnego, dostaliśmy w IV klasie zadanie domowe: napisać dalszy ciąg Janka Muzykanta. Nie było to zadaniem łatwym, ponieważ Janko umarł, jednak widocznie już na tym etapie odbywa się selekcja do pisania sequeli "Koszmaru z ulicy Wiązów", i musieliśmy jak najlepiej wypaść. Rodzice budowali wtedy dom, mieli wrócić późno w nocy z przeglądu, a ja, po obejrzeniu meczu Legii Warszawa w piłkarskiej Lidze Mistrzów (tak, tak, już taka stara jestem!), musiałam wypłakawszy uprzednio tysiąc łez nad zeszytem sama odrobić zadanie, żeby nie dostać jedynki.

No i zrób tu coś po swojemu. Jedynka o mało nie stała się moim udziałem.

- Kto ci to pisał: mama czy tata?

- Ja sama.

- Dziecko. Jak myślisz, ile ja mam lat? Ile lat ja uczę w szkole? Przecież ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, na jakim poziomie to jest napisane.

Czternaście lat temu, a pamiętam to do dziś. Płakałam do wieczora. Według wrodzonych copywriterskich predyspozycji wzbogaciłam Sienkiewicza o seks, krew, łzy i happy end. Było to rzecz jasna ostatnie opowiadanie ze szczęśliwym zakończeniem w moim wykonaniu. Zraziłam się, bo przy debiucie nie trafiłam w target.

Słowa: "dziecko, ile ty masz lat?" i komentarze do opartych na faktach relacji: "to nie miało prawa się wydarzyć" słyszałam wielokrotnie jeszcze nie raz, ponieważ zmieniałam szkoły oraz uczestniczyłam w konkursach. Właściwie, zadaniem placówki oświatowej jest pomóc takim uczniom zamiast ich wgniatać w niewygodne krzesełko z drzazgami, ale równanie do najgorszego i przejmowanie horyzontów percepcyjnych grupy środka jest standardem. Pokrzywdzono moją osobę więc na matematyce, gdzie zawsze byłam najgorsza, ale widocznie wręcz tak daleko z tyłu, że nikomu nie chciało się do mnie równać.

W liceum rzadko hańbiłam się zadaniem domowym, lekturę czytałam tylko, jak ciekawa, i nie miałam zielonego pojęcia jakim cudem mogliśmy przez cały bity semestr omawiać trzecią część Dziadów. Przy "Lalce" zasnęłam na 30. stronie i oznajmiłam to polonistce w obecności całej klasy, jednocześnie wysuwając postulat, żeby mnie z tego nie pytać. Ale wtedy już miałam tzw. "kontrakt gwiazdorski". Trzecia klasa LO i same zwycięstwa w konkursach dziennikarskich na koncie. W konkursach literackich czy poetyckich dalej mną wierzgano: "dziecko, dziecko! Ile ty masz lat?" I tak oto nie zostałam pierwszą Masłowską.

Zemsta ponoć najlepiej smakuje na zimno. Dosięgnęła i Sienkiewicza. Ponad sto lat czekali ci, którym nie w smak była Trylogia, dzieła nawiązujące do polskiej szlacheckiej tradycji, jedynej i najlepszej, jaką wówczas mieliśmy. Te książki wychowały kolejne pokolenia młodych patriotów, uczyły zadawać sensowne pytania o naszą historię. Pokazywały, że Polska nie była zawsze zniewolona, mająca się korzyć przed każdym, kto tego zażąda. Że jest krajem z historią a nie wersalskim bękartem, czy gestem łaski Stalina po II wojnie. Długo czekali, ale go wywalili. W ramach mojej ulubionej akcji: "STOP tolerancji dla myślenia".

A Mickiewicz nie dość, że został, to jeszcze mu zwiększyli etat. Plotki krążą, że "Mickiewicz wielkim ruskim agentem był".

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura