Nathii M. Nathii M.
155
BLOG

"Przyjaźń", odc. 68

Nathii M. Nathii M. Kultura Obserwuj notkę 4

Anna budziła się w nocy z kilkunastominutową regularnością. Wciąż jej pobrzmiewało w uszach proroctwo "Tetris deja vu". Zwoje mózgowe istotnie przypominały zazębiające się komputerowe klocki. Choć hałas ustał dawno, ona wciąż cierpiała z powodu napięcia 230 V pod czaszką. Koncert Kiss, gitarzyście nie stroi.Zwymiotowała żółcią i wreszcie stan napięcia przynajmniej częściowo ustąpił. Mogła usnąć na dłużej, ale sny i tak nie były wciągające. Z rana, ku jej zdumieniu, zamiast tradycyjnie obrażonego Alfonso Jose z zadartym noskiem, zobaczyła czarnoskórą służącą, objętościowo prezentującą się okazale. Kubanka przyniosła omawianą wieczorem kreację. Spoglądała na Annę z dużym zaciekawieniem i zdecydowanie dłużej, niż nakazuje kultura. Dziewczyna odpłaciła pokazaniem języka.
- Panienka nie zachowuje się w ten sposób. Raczy panienka wykorzystać swoją szansę.
Kto to w ogóle jest i o czym bredzi? Zakładniczka sięgnęła do miski z wodą wymieszaną z mydlinami.
- Jaką niby "szansę"?
- Kiedy panienka to poczuje, niech zgadza się na wszystko w ciemno.
- Jedyne, co czuję to... w gardle mnie piecze. Za dużo wymiotów. Nieważne.

Mimo lekceważącego stosunku do służącej, Anna długo rozbierała jej zwroty na czynniki pierwsze. Być może czyniła to z nudów, gdyż nie uważała, że korpulentna kobieta mogła przekazać coś więcej niż mądrość ludową. Jej własny plan nadawał na mocnej linii i nie akceptował zakłóceń. Przed osiemnastą robiła się na boginię. Fonsie przytargał dla niej duże lustro.
- Ktoś idealnie wyczuł moje wymiary, sama pewnie bym lepiej w sklepie nie dobrała tych ciuchów. - Zachwycała się sobą w obcisłej minisukience w rozmiarze 36 dla 170-centymentrowej pani.
- Ciekawe, kto to mógł być. Pewnie jakiś krasnoludek od czarnej roboty, który z racji przypisywanych do niego stereotypów ma obowiązek znać się na modzie.
- Fonsie, jesteś genialny!
- Dobra, dobra, nie to, że nie lubię komplementów, ale przymierz najpierw buty.
Z tym był kłopot, gdyż Anna rzadko chodziła w szpilkach, a już na pewno nie miała takiej okazji z osłabionym kolanem. Podparła się o kratę. Zdjęła buty, żeby wykonać makijaż. Trzymając jedną sztukę w ręku, zachwyciła się czarnymi paseczkami sandałków wysadzanymi kryształami od Svarovskiego.
- Ktoś tu się zna na modzie lepiej ode mnie!

Santiago również był pod wrażeniem. Elegancka para w warunkach więziennego sznytu, przy brzęczących, ciężkich kluczach i kałużach tu i ówdzie zdawała się być wyjęta z modernistycznego obrazka. Dziewczyna upierała się, by zabrać swój plecaczek, ale jej partner tylko pogroził palcem.
- Spakowana i gotowa do ucieczki? Nie radzę. Naprawdę, nie radzę. Potraktuj ten wieczór jako czas relaksu. Zamierzam wiele ci opowiedzieć.
Anna ze zrezygnowaną miną odpuściła śmiałe projekty, po czym doszła do wniosku, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pozna topografię obcego miasta. Musiała też ze wstydem przyznać przed sobą, że tego wieczora Santiago Zuleta wyglądał jeszcze atrakcyjniej niż dotychczas. Skoro żołnierze w noc przed szturmem lubili się zapomnieć w zabawie, to pewnie w moim podejściu też nie ma niczego złego. Przecież to tylko chwila relaksu. Nie robię nic złego. Wszystko dla dobra sprawy. No... i może jeden procent dla satysfakcji i wzmocnienia poczucia własnej wartości... Wsunęła rękę w dłoń chłopaka i razem wyszli z rezydencji w kierunku umówionej taksówki.

Wygłupiali się na tylnym siedzeniu mercedesa pomalowanego na żółto i oznakowanego czarno - białą szachownicą. Wieczorne słońce sympatycznie zerkało przez szybę. Nie było ani zimno, ani za gorąco. Polka z uznaniem obserwowała mijane budynki w Bronxville umieszczone przy parku, nad rzeką. Im bliżej centrum The City, tym krajobraz pozostawiał więcej do życzenia.
- Przecież te rozpadające się bloki to jak mój Wałbrzych! I jakie wstrętne, podłużne supermarkety! Jak nasze!
- No popatrz! - Śmiał się Santiago. - Przereklamowane miasto, co? Ale ma klimat. Tam masz Bronx Zoo, w tamtą stronę się jedzie do szpitala Jacobi... Felipe tam pracuje, nie ma do nas daleko.
- Drogowskaz na Melrose? Jak Melrose Place, taki serial?
- O tak, to południowy Bronx, ale nie wiem, czy tu coś kręcili. To bardziej miejsce do kręcenia interesów... takich niekoniecznie przyjemnych dla każdego.
- Średnio tu ładnie. W sensie... zaczęłam doceniać Wałbrzych.
- Zaczekaj, aż dojedziemy do Harlemu. Wyobraź sobie, że właśnie te najgorsze rudery plasują się przy granicy z Manhattanem. Metr kwadratowy powinien tam kosztować majątek. I właściwie, nierzadko kosztuje. Ale sąsiedztwa mimo wszystko im nie zazdroszczę. Natomiast Manhattan to inny świat, chyba każdemu się podoba...
- Nie mogę się doczekać!

Odcinek 1

Odcinek 67

Odcinek 69

Nathii M.
O mnie Nathii M.

C'est moi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura