neomys fodiens neomys fodiens
397
BLOG

Podatnik filmy finansuje...

neomys fodiens neomys fodiens Polityka Obserwuj notkę 7

Burzą się niektóre środowiska, że Polski Instytut Sztuki Filmowej nie rzucił groszem na "Smoleńsk", nie skąpiąc jednocześnie kasy na nowy - historyczny ponoć - film Wojciecha Smarzowskiego (tutaj spis "ekspertów" oceniających scenariusze i lista filmów zasługujących, ich zdaniem, na dotację: http://www.pisf.pl/pl/dotacje/dofinansowane-projekty/2014/po-produkcja-filmowa/priorytet-3-filmy-fabularne-sesja-1-2014). Oczywiście zgadzam się z oburzonymi decyzją PISF, że finansowanie filmu pana Smarzowskiego to sprawa skandaliczna. Różnimy się jednak tym, iż ja uważam, że tak samo sprawą skandaliczną byłoby finansowanie filmu o katastrofie pod Smoleńskiem. Już mówię dlaczego: nie wnikam w "wartość artystyczną" scenariuszy, które oceniali "eksperci" PISF. Być może "Smoleńsk" jest rzeczywiście kiepski, a scenariusz filmu Smarzowskiego o Rzezi Wołyńskiej świetny. Ale znając wcześniejsze wypowiedzi p. Stuhra (członka komisji "ekspertów") i p. Odorowicz (szefowej PISF) śmiem wątpić w ich obiektywność i dopuszczam do siebie myśl, że być może to jednak nie "wartość artystyczna", która miała decydować o przyznaniu finansowania (lub nie), wpłynęła na taki a nie inny werdykt w sprawie "Smoleńska".  Możliwym jest więc to, że "Smoleńsk" będzie (bo wierzę, że powstanie, prędzej czy później) filmem świetnym, prawdziwym pod względem historycznym, no i dobrze zrealizowanym. Być może zaś "Nienawiść" Smarzowskiego okaże się zgrabnie zrealizowanym (jak to WS ma w zwyczaju robić) anytpolskim gniotem (nie mówię, że tak będzie - być może wręcz przeciwnie, na co mam nadzieję!). Tylko nie o "wartość artystyczną" czy o prawdę historyczną mi chodzi! Chodzi mi bowiem o samą zasadę finansowania produkcji filmowych z budżetu państwa... Jakim bowiem prawem 4 miliony złotych z naszych podatków mają iść, ot tak, decyzją kilku filmowców i jednej baby, na jakiś film? Zadłużony, borykający się z kryzysem kraj ma finansować filmy? Rozrywkę (lub kulturę, jak kto woli...)? Kraj, w którym zdycha służba zdrowia, wali się system emerytalny, a młodzi ludzie uciekają z niego gdzie pieprz rośnie ma wyrzucać ciężkie miliony złotych na "krzewienie kultury filmowej"? To jest, proszę Państwa, absurd. Niemoralnym jest finansowanie igrzysk i kultury (szczególnie tak szeroko pojętej), kiedy nie ma chleba! Dlaczego to, że w ogóle istnieje taka śmieszna organizacja jak PISF nie budzi protestów?! Oprócz tego, że rok w rok wydawane są z naszej kasy miliony na filmy, to jeszcze musimy opłacać etaty pracowników tej instytucji (z panią Odorowicz na czele) i pewnie jakaś kasa wpada też do kieszeni "ekspertów", którzy oceniają scenariusze. To jest nam naprawdę potrzebne do szczęścia? Po to każdego roku zarobki z naszej kilkumiesięcznej pracy wpływają do budżetu państwa, żeby finansować z nich panią Odorowicz i filmy, które powinny same na siebie zarabiać?! Tak to działa, że jak film ma szansę na sukces komercyjny, to znajdują się ludzie, którzy chcą zapłacić za jego produkcję i potem czerpać z niej zyski. Ale reżyserowi/scenarzyście oczywiście wygodniej jest zwrócić się po kasę państwową, bo państwo po zyski z biletów łapy raczej nie wyciągnie... Takie układy chcemy opłacać? Warto na to pracować? Warto na to płacić te cholerne podatki? 

Oczywiście cała sprawa robi się tym bardziej zabawna, że właśnie główny beneficjent tegorocznego "sypania podatniczym groszem" robi filmy niezywkle popularne, filmy, które na siebie zarabiają. Więc po cholerę podatnik ma dokładać (rzekomo w imię wspierania kultury) do takiego dochodowego przedsięwzięcia pana Smarzowskiego? No po jaką cholerę!? Tak samo jak "Nienawiść" na siebie zarobi, tak samo zarobi na siebie i "pokrzywdzony" przez p. Odorowicz i spółkę  film o Katastrofie Smoleńskiej. Pójdą na niego tłumy, niewątpliwie. Bo przecież tłumy ten temat interesuje... Więc te zainteresowane tłumy sfinansują ten film biletami. Proste i uczciwe.

 

Mała uwaga na koniec: P. Oliwer Cedzidło w komentarzu pod tekstem zwrócił mi uwagę na to, że pieniądze na PISF idą nie "od podatnika", ale od instytucji (kina, nadawcy i dostawcy telewizji etc.), które są do finansowania Instytutu ustawowo zobowiązane. Oczywiście jest to prawda, PISF otrzymuje od tych jednosterk ogromne sumy. Niemniej nadal jest dotowany bezpośrednio z budżetu Min. Kultury milionami złotych (od "prostego podatnika"), zaś obowiązkowa danina od kin i nadawców oczywiście wpływa na koszty, jakie ponosi odbiorca telewizji czy widz w kinie...

Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka