Bardzo króciutko, po dłuższej przerwie, ale tego tematu sobie darować nie mogłem. Pomajdanowy prezydent Ukrainy, pan Poroszenko, ma - jak i wielu innych światowych przywódców - konto na Twitterze. Godne pochwały, że chce mieć bezpośredni kontakt z wyborcami.
Do tej pory go nie śledziłem, co chyba było błędem, bo dziś "król czekolady" uraczył swoich rodaków (i obserwujących z całego świata przy okazji) pięknymi zdjęciami z flagą narodową jako motywem przewodnim. Patriota! Godne pochwały. Ale pojawia się "mały" zgrzyt, który zapewne dziwnym trafem przeoczą zapatrzone w Ukrainę polskie media "głównonurtowe". Tym zgrzytem są prezydenckie komentarze do kolorowych fotek:
"Sława Ukrainie, Sława Bohaterom"... Powszechnie znane (i lubiane przez tamtejszych polityków) hasło UPA... Czy już można mówić o skandalu, skoro prezydent "zaprzyjaźnionego" rzekomo z Polską kraju sławi organizację, której największym "sukcesem" jest Rzeź Wołyńska?
Jeszcze nie? Niezbyt dosadnie chwalił chłopców Bandery? Hasło to - jak to kiedyś próbowano nam wmówić - nie jest jedynie hasłem UPA? No to tłit numer dwa. Już otwartym tekstem.
"Pod tą żółto-niebieską flagą szli bojownicy UPA. To kolory naszej wolności i niezależności". Tu wątpliwości nie ma. UPA dała Ukrainie wolność i niezależność. Przyokazji riezała trochę Lachów, ale co tam, oni zapomnieli... A przynajmniej ich władze.
Ciekawy jestem, czy dzisiejszy występ prezydenta Ukrainy w ogóle przebije się do mediów w Polsce. Bo na reakcję ze strony MSZ czy prezydenta Komorowskiego nie liczę, aż tak naiwny nie jestem.
Jasnym dla naszych polityków i wiodących mediów winno być, że polityka międzynarodowa to interesy, a nie szukanie przyjaciół, ale jeśli ktoś sobie już musi bzdurać, że Polacy mają takowych gdzieś w Europie, to niech chociaż nie szuka ich na Ukrainie. Skoro tamtejsze władze (kolejne!) wysławiają morderców naszych przodków, to nic innego poza chłodnymi stosunkami gospodarczymi nie powinno nas z Ukraińcami łączyć.