Po wczorajszym wystąpieniu jestem przekonana,że nie ma bladego pojęcia i skojarzenie ma jednoznaczne:tam się pije ,pali ,zaprusza ogień; jednym słowem patologia i do tego jeszcze nielegalna noclegownia.
Bardzo mizerne były jej tłumaczenia na tle wypowiedzi samych squatersów i choć nie popieram nielegalnego zajmowania cudzego budynku to zwracam uwagę na fakt ,że squatersi zajmują budynki zrujnowane,których właściciele często zupełnie się nimi nie interesują.
Nie wiem jak było do końca w przypadku "Elby",ale wiem jak to wyglądało we Wrocławiu.
Na ulicy na której mieszkałam wśród bloków niszczały baraki ,które miasto komuś sprzedało wraz z gruntem.Przez kilka lat było to rzeczywiście miejsce spotkań wszystkich okolicznych meneli i złodziei.Pewnego razu pojawili się tam squatersi.Odmalowali baraki,posprzątali teren, zorganizowali miejsce do gry w koszykówkę.Nawiasem mówiąc ich odmalowane baraki były fantastycznie kolorowe i cieszyły oko.
Niestety po jakimś czasie pojawił się właściciel posesji.Jak się sprawa zakończyła nie wiem bo akurat się przeprowadzałam ,myślę jednak że musieli szukać sobie nowego lokum.sSoro w studiu polsatu padło z ust jednego ze squatersów hasło ,że we Wrocławiu porozumieli się z miastem (i nie tylko we Wrocławiu bo i w Poznaniu i w Krakowie) to czy naprawdę w stolicy nie znajdzie się dla nich miejsce?????
