to żywioł.
Tekst ten chodził za mną długo. Wahałem się czy tak z grubej rury wypada mówić o swoich krajanach i o sobie w końcu. Ale niedawna rocznica Powstania Warszawskiego i towarzyszące jej komentarze m. in. Geralta w salonie24 i JKM na onet.pl przekonały mnie, że jest nad wyraz trafna i nieźle tłumaczy zawiłości naszej historii.
Ciągle pojawiają się opinie o naszym narodowym charakterze (fatalnym zdaniem autorów), który popycha nas do straceńczych zrywów kończących się zwykle masakrą. Powstania styczniowe, listopadowe i dwa warszawskie (pierwsze w getcie). Samosierra, Racławice, Monte Cassino. Przykłady można mnożyć.
Z drugiej strony opinia o kiepskich zdolnościach organizacyjnych, braku obywatelskości łatwemu poddawaniu się narzuconym rozwiązaniom przy trudnościach z podejmowaniem decyzji w trybie demokratycznym (vide tekst pana Nowakowskiego) i najlepszy dowód - bulwersujące stwierdzenie galopującego majora, że nie wierzy w sensowne rozstrzygnięcia polskich rządów i z rozkoszą podda się zamordyzmowi brukselskiej biurokracji (co, gdy mu wytknąłem raczył był zbyć milczeniem) skłaniają do głębszego zajęcia się tematem.
Tow. Stalin ponoć mawiał: Komunizm pasuje do Polaków jak siodło do krowy. Z drugiej strony wieszcz Mickiewicz pisał „nasz naród jak lawa” – coś zatem na rzeczy być musi.
I rzeczywiście muszę się z wszystkimi powyższymi stwierdzeniami zgodzić. Jednak oceniam ten stan pozytywnie. Nie przetrwalibyśmy tutaj na skrzyżowaniu szlaków Europy, w miejscu, przez które przewala się każda dziejowa nawałnica gdyby nie ta dziwna cecha powodująca ciągłe wrzenie, chaos i zamęt w czasach względnie spokojnych, ale ratująca nas w czas wojny, niewoli i opresji. Żywioł spętany zewnętrzną skorupą burzy się dotąd w głębi póki pęt nie rozsadzi niczym lawa krater, czy para zamknięty kocioł. Erupcji nie sposób zwykle przewidzieć.
I z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku Powstania Warszawskiego. Zauważmy postawę samych uczestników. Nikt z nich dzisiaj nawet nie kryje, że czekali tylko kiedy, nikt nie myślał czy? Podobno sama decyzja była poniekąd przypadkowa, bo ktoś przyniósł wieść o rozpoczęciu walk i to przekonało jeszcze wyczekujących wodzów.
Zaskakujące są natomiast decyzje naszych wrogów. Wiedząc o żywiołowym charakterze Polaków pchają się tutaj próbując taką „tykającą bombę” włączyć w swoje struktury. Zatem to chyba oni postępują nieracjonalnie i wbrew swojemu uporządkowanemu charakterowi.
Cóż, amerykanie też wkroczyli do Afganistanu.
Pycha wielkich tego świata jest nieposkromiona.