wislawus wislawus
627
BLOG

Elektron i elektrino

wislawus wislawus Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Trzeba mieć świadomość, że ilość energii w cząstce jest odwrotnie proporcjonalna do jej wielkości. Dlatego rozszczepienie maleńkiego atomu daje energię atomową, a rozszczepienie góry wielkości Śnieżka, nie tylko nie daje wyładowania energii, lecz wymaga doładowania. To zdanie zamieściłem w jednej z swoich notek. Tu:

http://novum.salon24.pl/367185,znaj-proporcje-mo-cium-panie-czyli-predkosc-fotonu

I nie cytowałbym siebie gdyby nie odpór z jakim to zdanie się spotkało. Odpór dał walbemar.m w notce „ Od mikro do makro – te same prawa” która wisi tu:

http://electrino.nowyekran.pl/post/41550,od-mikro-do-makro-te-same-prawa.

Waldemar.m nazywa fizyków fizykalistami, natomiast fizycy nazywają fizykalistami niefizyków zajmujących się fizyką. Waldemar.m na pewno nie uznaje się fizykalistą, raczej mieni się fizykiem(cokolwiek to znaczy). Jednocześnie bezcześci fizyków na S 24. Wynikałoby z tego, że jest fizykiem „nowego rodzaju”, lepszym fizykiem niż wszyscy pozostali. Ma wyraźne poczucie wyższości(tak to oceniam) w stosunku do fizyków, a jednocześnie żebrze u tych postponowanych fizyków potwierdzenia nowej teorii którą głosi na S24.

Ponieważ fizyków nazywa fizykalistami i ich postponuje, to znaczy, że sam, jest antyfizykalistą. Żeby nie brzmiało zbyt brutalnie, no, to można by uznać, że waldemar.m, na pewno zalicza się, siebie, do niefizykalistów, czyli przeciwników fizyków z dyplomami z dziedziny, fizyka, oraz amatorami zajmującymi się fizyką z potrzeby serca, a nie zawodowo.

Gdybym miał zdefiniować fizykalistów zawodowych( fizyków z dyplomami wychowanych na fizyce relatywistycznej) , oraz fizykalistów niezawodowych, to fizykaliści niezawodowi raczej są mniej skażeni OTW oraz STW niż zawodowi. Te z natury rzeczy  luki  w fizyce relatywistycznej zaliczam na korzyść fizykalistów amatorów, gdyż jest to miejsce w mózgownicy na logiczne myślenie. Miejsce nie zajęte przez głupotę która łamie wszelkie zasady logiki, którą trudno sobie przyswoić bez złamania wewnętrznej intuicji, bez  wieloletniego przekonywania w czasie studiów, bez dokonywania indoktrynacji aby w nią uwierzyć.

Dzisiaj doprawdy nie wiadomo, czy lepiej być trzeźwym, nieskażonym fizyką relatywistyczną niefizykalistą, wykształconym w oparciu o fizykę relatywistyczną fizykiem, a już zwłaszcza posiadać najwyższe stopnie naukowe w tej, relatywistycznie pojmowanej i nauczanej dziedzinie oświaty, czy, patrzeć na fizykę filozoficznie i być fizykalistą.

Osobiście uznaję się za fizykalistę , który na fizykę patrzy przez pryzmat filozofii. To znaczy, że jestem fizykalistą podwójnym, czyli do kwadratu: dla fizyków z dyplomami, oraz dla niefizykalistów typu waldemar.m.  Nie jest to rola lekka, łatwa i przyjemna, bo jak by się człowiek nie odezwał, to po łapach: a to od fizyków, a to od niefizykalistów. Ale dokąd mam coś do powiedzenia, to się nie poddaję.

I niech by miała do powiedzenia. Niech te trzy racje(fizyków, fizykalistów i niefizykalistów) się ścierają.  Każda ze stron ma swoje racje, swój język, swoje kanony i jest święcie przekonana, że ma rację.  Problem w tym, że fizycy mają wiele do stracenia, niewiele do zyskania. Dyplom daje im poczucie wyższości dlatego fizykalistów i niefizykalistów traktują z góry, „wycinają ich” przy użyciu swego żargonu, formalizmu, odwołań do prac innych uznanych fizyków przez fizyków i koniec. Nie ma dyskusji. Ponieważ mają wiele do stracenia, jest ich wielu, tworzą „wspólnotę dyplomu w dziedzinie fizyka”, więc działają zespołowo i rugują, a przynajmniej starają się rugować z Salonu fizykalistów oraz niefizykalistów.  Przykładem może być widoczna ostatnio nagonka na Salonie na niefizykalistę waldemara.m

Inna sprawa, że ów niefizykalista grzeszy, delikatnie mówiąc, brakiem taktu w dyskusjach z fizykami oraz fizykalistami.  Osobiście również spotkałem się z swego rodzaju nieuprzejmością niefizykalisty. Trudno. Ten typ tak ma. Ponosi tego konsekwencje.

Fizykaliści oraz niefizykaliści działają indywidualnie, ponieważ indywidualne są teorie które fizykaliści oraz niefizykaliści upubliczniają. Mniejsza z tym, czy i jak się one mają do rzeczywistości fizycznej, to jednak, i jedni i drudzy „żebrzą” o uznanie ich teorii u fizyków. Różnica między niefizykalistami, a fizykalistami jest taka, że niefizykaliści są w konflikcie z fizykami, a fizykaliści nie.

A "żebrzą", ponieważ tylko uznanie ich teorii przez fizyków otwiera im drogę ku funduszom, a te umożliwiają stworzenie lepszego warsztatu do badań i upubliczniania. Fizycy się bronią przed nowymi teoriami fizycznymi które upubliczniają fizykaliści oraz niefizykaliści, ponieważ przynajmniej częścią funduszy którymi dysponują (i często marnują w olbrzymich ilościach, np. CERN) musieliby się podzielić z innymi środowiskami. I koło się zamyka.

Pomijając sposób bycia, Waldemar.m jest wg mnie ciekawym, szczególnym przypadkiem pasjonata, zawodowca, być może też interesanta. Dlatego go dotykam, mimo że jestem na niego święcie obrażony(nu pagadi...).

To jest niefizykalista który propaguje coś nowego w fizyce. Coś, co rzekomo odkrył prof. Bazijew: mikrocząstkę, która jest o sto procent mniejsza od elektronu i wykonuje jego(elektronu) robotę, czy to w atomie, czy jako czynnik niezbędny do wytworzenia prądu elektrycznego, czy jako czynnik przemieszczający się po przewodzie elektrycznym, dzięki któremu działają urządzenia elektryczne. Mam na myśli elektrino.

To odkrycie, niesie z sobą dla fizyków pewne niebezpieczeństwo. Jak to? Jeśli to co głosi niefizykalista okaże się faktem rzeczywistym, to zagoni nas, profesjonałów, w szeregi fizykalistów; ośmieszy nas, któryś my udowadniali, że się myli, a nawet go ośmieszali i postponowali. Poza tym, jak to! Przecież niefizykalista, w samej rzeczy, nie tylko nie fizyk, ale antyfizyk (uznający fizyków za fizykalistów, a ich fizykę za bzdurę) nic w fizyce nie jest w stanie nowego powiedzieć, szczególnie jeśli idzie o prąd elektryczny! Przecież on się nie może lepiej na tym znać niż my, fizycy!

I dlatego niefizykalista wali głową w mur niezrozumienia, obojętności, śmieszności, powątpiewania, sceptycyzmu stworzony przez fizyków. Mur dodatkowo najeżony kolcami spowodowanymi własną arogancją, butą, brakiem kultury.

Rozumiem postawę niefizykalisty, ponieważ skoro coś nowego wie z fizyki(co odkrył prof. Bazijew), niesie to fizykom na tacy, wykrzykuje im „w twarz”, pokazuje, objaśnia, rysuje, przekonuje, i nic! Albo zmowa milczenia(np. z przyczyn narodowych lub semickich), albo brak zrozumienia, czyli za krótka świadomość, albo interes korporacyjny, albo względy osobiste spowodowane zachowaniem się niefizykalisty, albo jakaś kompilacja tych przyczyn nie pozwala pochylić się nad tacą na której waldemar.m podaje fizykom elektrino.

Waldemar.m się denerwuje, ponieważ boli go głowa od tego trzymania tacy i walenia głową w mur. Tym bardziej, że dzięki temu odkryciu, w przeciwieństwie do fizyków, ma wiele do zyskania. 

Rozumiem go tym bardziej, ponieważ jestem w identycznej sytuacji jeśli idzie o odkrycie wieloświata.  Może nawet nie w identycznej a w nieco gorszej, ponieważ niefizykalista jest bardzo biegły, wręcz błyskotliwy(z mojego punktu widzenia) jeśli idzie o znajomość wyuczonej fizyki, którą(wzorami, wyliczeniami, znajomością wartości fizycznych i oddziaływań) może się podpierać, udowadniając istnienie elektrino i własną bronią fizyków, odpierać ich ataki.

Elektrony, prąd, atomy, to żywioł fizyków. To ich rajcuje. Poza tym barwność postaci niefizykalisty dodaje pieprzyku do dyskusji i dyskusja się toczy.  I, jeżeli odkrycie które upublicznia niefizykalista jest zgodne z rzeczywistością, a moim zdaniem jest, to idąc tą nieco „wulgarną” drogą w nauce,jak Palikot, nie przymierzając w Polityce, ma szansę odnieść zwycięstwo. Takie nastały widać czasy, gdzie gorsze wypiera lepsze: i dzisiaj gorszymi, wulgarniejszymi metodami dochodzi się do sukcesu, swojej racji, swojej prawdy niż nawet za komuny.

W filozofii i fizyce wieloświata jest gorzej z podjęciem dyskusji. Świadomość niewielu tam sięga; temat najszerszy z możliwych; pojęcia abstrakcyjne, fikcyjne, potencjalne, zahaczające o wiarę i pochodzenie ludzi. To wymaga szerokich wyjaśnień od minimum(cząstki fundamentalnej) do maksimum (Wszystkiego). Do naukowych dochodzą względy ideologiczne, patriotyczne, religijne. Niefizykalista tego typu problemów pokonywać nie musi. I dobrze mu tak.

Ale, podpierając się wyuczoną fizyką, nasz  niefizykalista wpada w swego rodzaju pułapkę:  On zakłada, że ta część fizyki dotychczasowej nie związana z elektrino, jest be, i tę należy odrzucić, a reszta wyuczonej fizyki jest cacy i można za jej pomocą uzasadniać istnienie elektrino. A to błąd!

Skoro błędna jest część fizyki okołoelektrinowej, okołoatomowej, okołoprądowej związana z odkryciem elektrino, to i ta część na której pan niefizykalista bazuje, aby elektrino uprawdopodobnić, także może być, i w dużej części, moim zdaniem, jest niepoprawna.

Dając odpór, o którym wspomniałem na początku, nasz niefizykalista stwierdza: „Po pierwsze – dziwnym trafem nasz filozof(to o mnie, dop. wislawus) nie zauważył, że dla rozszczepienia atomu też trzeba dostarczyć energii.”  

Fakt. do rozszczepienia atomu też trzeba dostarczyć energii. Z tym, że nie są to energie porównywalne.

„Po drugie zaś, absolutnie nieodpowiedzialnie stawia znak tożsamości między wiązaniem w atomie, a wiązaniem między atomami.”, kontynuuje na mój temat.

A co napisał w tytule swej notki nasz niefizykalista?: „Od mikro do makro, te same prawa”.  No właśnie: Te same prawa wiążą atom, oraz górę Śnieżkę. Te same prawa, tylko odległości różne w atomie, a różne poza nim, i w związku z tym energie różne do powiązania, oraz roszczepienia.

Niefizykalista pisząc o jednakowych prawach mikro oraz makro zupełnie nie ma pojęcia że wiązanie międzycząsteczkowe, czy to w atomie, czy to między atomami tworzącymi wraz z atomami górę Śnieżkę, to takie same, lecz nie te same wiązania. Że jedne, to mogą być wiązania mikro, a drugie, mini; jedne i drugie oparte na tych samych prawach oraz zasadach.

Ale się nie dziwię niefizykaliście, ponieważ jest to bolączka wszystkich, także fizyków z dyplomami.  Oni nie rozumieją jednej podstawowej rzeczy, którą można sobie wyobrazić za pomocą zwykłej, bieliźnianej gumy.  A, i potrzebna jest do tego jeszcze znajomość zasad niezmienniczości i powtarzalności które wcześniej zdefiniowałem w N. Rz. Według tych zasad zjawiska fizyczne są powtarzalne, a powtarzane są tożsame, choć nie takie same. To znaczy, że jak bije piorun w jednym miejscu, to taki sam, lecz nie ten sam, może bić w innym miejscu i czasie.  Można teraz sobie wyobrazić, że taką samą bieliźnianą gumką(takie samo prawo) powiązane są neutrony z protonem w jądrze atomu, a także elektrony wokół jądra. Na tej gumce neutrony okrążają proton, a elektrony jądro.

Wiadomo że w atomie gumka ta będzie bardzo krótka, a przez to jej sprężystość  i siła, ogromna. Tą samą gumką powiązana jest Śnieżka, wszak wiązania to wiązania: są powtarzalne i niezmiennicze (stąd ta sama gumka). Do powiązania Śnieżki gumka będzie dłuższa i będzie jej więcej. Dlatego wiązania, choć na tej samej gumce, będą i są w rzeczywistości luźniejsze niż w atomie. One są luźniejsze, w związku z tym cząsteczki  będą bardziej od siebie oddalone. Ale wiązanie Śnieżki, czyli międzyatomowe jest tym samym wiązaniem, które występuje w atomie. Różnica jest w wielkości cząstek atomu oraz Śnieżki, a także w ilości substancji wiążącej(gumki), która jest dostosowana do wielkości i ilości cząstek które wiąże. Za każdym razem, substancja wiążąca i w przypadku atomu i w przypadku Śnieżki jest tożsama, oraz sposób wiązania, taki sam, oparty na tych samych prawach i zasadach.

Dlatego nie tylko pokonuję odpór niefizykalisty, ale widzę, że korzystając z wyuczonej błędnej fizyki nie rozumie zjawisk fizycznych o których napisał. Okazał się tym samym fizykalistą, których tak potępia a przestał być niefizykalistą. Może podać rękę, śmiało, warszawskiemu fizykowi którego wyzywa od fizykalistów.

 Ale, ale, to nie koniec przypadłości, pozostańmy przy starym nazewnictwie, niefizykalisty. Niefizykalista nie wie, że „mówi prozą”, a mówi:  „Wszystko wskazuje na to, że Nasz Świat jest płaski i przypomina kształtem dwustronnie wypukłą soczewkę (dysk lekkoatletyczny).”  I tu mogę się przyczepić: Albo „płaski”, albo „przypomina dwustronnie wypukłą soczewkę( dysk lekkoatletyczny). „Wypukła soczewka”, jak sama nazwa wskazuje nie jest płaska, tylko wypukła.

Nie czepiam się, jak nie przymierzając, niefizykalista „mieniącego się filozofem, cokolwiek to znaczy”,(że zacytuję niefizykalistę – fizykalistę), ponieważ, mimo „masła maślanego”, ma rację: Nasz świat jest wypukły. Tylko nie jak dysk, a jak piramida. Konkretnie, jak dwie piramidy złączone czubkami. Napisałem o tym tu, dlatego nie będę się powtarzał:  http://novum.salon24.pl/329487,piramidalna-zlozonosc-ewolucji-re-falka,

Chcę podkreślić, że niefizykalista, oraz „ fizykalista- filozof” mogą mówić to samo, prozą i mówią: Z tym, że niefizykalista o tym nie wie, że mówi to co fizykalista – filozof i że mówi prozą. Jemu się wydaje, że to co on mówi, to czysta poezja najwyższego lotu, pieśń nad pieśniami. A to hymn, powtarzany po innych, śpiewany inaczej. 

Ale to jeszcze nie koniec. Niefizykalista dalej zasuwa prozą:  „Do tego obrazu idealnie pasuje hipoteza stworzenia Naszego Świata z kompilacji dwóch cząstek elementarnych należących do innych światów (innych wymiarów).”

A o czym ja od dawna głoszę jak nie o dwu substancjach masie i eterze które są stworzone z dwu różnego rodzaju cząstek elementarnych które w połączeniu(„kompilacji”) tworzą nową substancję, którą jest materia naszego świata, czyli „nasz świat”?

On nie wie, że mówi o wieloświecie, masie i eterze. No bo skąd ma wiedzieć, jako fizyk i fizykalista, a do tego niefizykalista(trzy postaci w jednej postaci waldemara.m, czyli sławetna trójca odkryta przez Jezusa z Nazaretu w odniesieniu do Boga), waldemar.m, skoro fizycy wyrzucili eter z fizyki i filozofii, przestali się nim zajmować, a o wieloświecie tylko fantazjują?

„Dwa inne światy”, światy „innych wymiarów”, złożonych z dwu różnych rodzajów cząsteczek elementarnych, to, np. świat Kosmos i świat Wszechświat. Świat Kosmos tworzy substancja która nazywa się eter, a świat Wszechświat stworzony jest z substancji zwanej masą. Razem z  kompilacji substancji tych światów zrodził się trzeci rodzaj substancji, świat, materialny.

Światy wieloświata połączone w pary, a jest pięć takich par, to  pięć rzędów wielkości światów: mikro, mini, real, makro, giga.

"Nasz świat" jest jednym z dziesięciu światów bliźniaków(pięciu par: pięciu masywnych dodatnich substancji oraz pięciu eterycznych ujemnych)substancji które z sobą kompilują. Cząsteczki elementarne każdego następnego świata wieloświata są o sto procent większe od cząsteczek elementarnych świata poprzedniego.  Dlatego, elektron, to cząsteczka świata mini, następnego po świecie, którego cząsteczką jest elektrino należące do świata mikro.

Elektron i elektrino, to są takie same cząstki, lecz o jeden rząd, o rząd wielkości, rząd wielkości jednego świata wieloświata mniejsza jedna (elektrino), od drugiej(elektronu).

Światy znajdują się w chaosie którym jest wieloświat Ich cząsteczki są wymieszane. Dlatego występują równocześnie na całej przestrzeni wieloświata. Dlatego też, prof. Bazijew mógł odkryć elektrino w naszym świecie i zaobserwować, lub zrozumieć poprzez logikę ich jestestwo oraz funkcjonowanie, które prezentuje, na S24, waldemar.m.  Mimo pewnych błędów i niedociągnięć, prezentuje cząstkę  Nowej Rzeczywistości.

I chwała mu za to.

 N. Rz. Notka 80

wislawus
O mnie wislawus

PRAWDA JEST TYLKO JEDNA, DLATEGO JEST PRAWDZIWA. TAJEMNICA WSZELKIEGO STWORZENIA: NICZYJ NIKT NICZYM Z NICZEGO, CZYLI Z IMIENIA, MIENIA, MIANA SWEGO, KTÓRYMI SĄ, ON SAM, NICOŚĆ I NIC, STWORZYŁ WSZYSTKO.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie