wislawus wislawus
353
BLOG

Zamach Smoleński, Akt I

wislawus wislawus Polityka Obserwuj notkę 0

Zamach Smoleński na prezydenta i elitę państwa nie jest banalną rzeczą i nie zdarza się często, a już szczególnie w cywilizowanej Europie. Jest to ogromne przedsięwzięcie organizacyjne oraz logistyczne. To poważna sprawa. Takie osoby są pilnie i fachowo strzeżone, mają do dyspozycji, za sobą cały aparat władzy z wszystkimi służbami jawnymi oraz tajnymi. Dlatego zwykłym terrorystom, w naszym kręgu cywilizacyjnym, atak na prezydenta, głowę państwa, raczej się nie udaje.

W przypadku prezydenta Kaczyńskiego, było to możliwe, ponieważ praktycznie utracił władzę wraz z rozwaleniem koalicji LPR, Samoobrona, PiS przez ówczesnego premiera, swego brata bliźniaka, który poddał siebie i własny rząd do dymisji. Tym aktem przekazał praktycznie władzę koalicji, za panowania której doszło do zamachu pod Smoleńskiem.

Oddanie władzy przez Jarosława K. nie ukrywajmy tego, wrogom politycznym, a w niektórych przypadkach i osobistym L. Kaczyńskiego, było pierwszym aktem przygotowawczym do pozbawienia prezydentury L. Kaczyńskiego. W istocie była to realizacja pierwszego punkt planu przygotowywanego zamachu.

Dlaczego do tego doszło? Dlaczego J.K. tak postąpił? Czym się kierował? Dlaczego do tego dopuścił? Do czego dążył poddając rząd, oddając władzę, mając jej pełnię, którą dzielił z bratem i swymi zwolennikami.

Czym wytłumaczyć skłócenie i rozwalenie koalicji, brak obrony koalicjantów w imaginowanych aferach np. „rozporkowej” czy „gruntowej” o których wiadomo dzisiaj, że były sfingowane, a które stały się oficjalną przyczyną upadku rządu premiera, brata prezydenta, i jego dymisji?  Podwójna władza i koalicyjna większość w parlamencie dawała Kaczyńskim nieograniczoną niemal władzę, pod kilkoma warunkami:

1. Że obaj Kaczyńscy mieli taki sam plan polityczny

2. Że obaj byli zadowoleni z zajmowanych przez siebie urzędów państwowych(nie było między nimi skrytej rywalizacji, lub zawiści, poczucia niższości, itp.).

3. Że premier J. K. dba o koalicjantów a nawet o nich walczy, nie gorzej niż robi to premier obecny, a prezydent daje poparcie.

4. Że premierowi zależy na utrzymaniu istniejącego w tamtym czasie status quo(bo że prezydentowi zależało, to było widać po zaangażowaniu).

Jednak, wszystko wskazuje na to, że ówczesnemu premierowi z jakichś względów nie zależało na utrzymaniu tamtego stanu rzeczy.  Widać wyraźnie, po tym, jak wadliwie prowadzona była tamta koalicja, z jakim słabym odporem premiera J.K. spotykały się ataki na partie koalicyjne, poszczególnych koalicjantów, oraz ministrów, w porównaniu z obroną partii koalicyjnej, poszczególnych parlamentarzystów – koalicjantów, oraz ministrów przez obecnego premiera.  Zwłaszcza jeśli uwzględni się że tamten rząd i tamta koalicja miała rzeczywiste osiągnięcia gospodarcze w porównaniu z tym, obecnym, pozoranckim rządem. To dawało rzeczywistą podstawę do obrony, a nawet walki o swoje pozycje, przy, dodatkowo, patrząc ze strony zewnętrznego obserwatora, z tamtej perspektywy, bezgranicznym, bo wynikającym z rodzeństwa, poparciem prezydenta.

Ale, widać, że premier J.K. nie tylko nie walczył, ale wręcz skłócał i antagonizował swoją koalicję. Dopuszczał do prowokacji które organizowały podległe mu służby! Mało tego, podległe mu służby „wykrywają” „aferę” gruntową, która okazała się prowokacją, a on, w imię źle pojętej praworządności i nieskalania swego imienia, jest obojętny. Obojętny był także, już po rozpadzie koalicji, gdy po sądach włóczony był św. pamięci A. Lepper mimo że badania DNA jasno wykluczały jego rolę w tej aferze, a w więzieniu, jako kaleka, dogorywał jeden z niewinnie oskarżonych za sfingowaną aferę „rozporkową”, koalicjant.

Widać było rozbijającą rolę premiera w upadku tej koalicji oraz rządu po tym, z jakim hukiem, w jakim stylu i z jaką dozą antagonizmu, żeby nie powiedzieć nienawiści, ta koalicja się rozleciała. Była ogromnie wewnętrznie skłócona, za co w całej rozciągłości odpowiedzialny jest premier: nie potrafił sobie zjednać swoich, w końcu zwolenników. Ulegał podszeptom(?), podatny był na intrygi(?), nie dość stanowczy(?), nie dość konsekwentny(?), nie dość sprawiedliwy(?), nie dość mądry(?).

I to jest zastanawiające: Dlaczego taki był, skoro, z drugiej strony, jako polityk, potrafił dopiąć swego i dotrzeć na jeden z najwyższych urzędów w państwie. A to świadczy o tym, że nie ulegał podszeptom, że potrafi jednoczyć wokół siebie ludzi, że nie jest podatny na intrygi, że ma pojęcie o polityce, itd., itp..

Dlaczego w takim razie taki był w tym czasie, gdy jego brat był prezydentem, on premierem, a razem mieli praktycznie nieograniczoną władzę ?  Skąd ta wolta, ta dziwność, ta nieroztropność, ta słabość?  Czyżby to była słabość pozorowana? Czyżby to była gra?  Czyżby był dwulicowy? Czyżby nie był tym, za kogo go uważamy, za kogo się podaje? Czyżby jego nadrzędnym interesem nie był interes kraju, ojczyzny, narodu, Polski i Polaków? Czyżby, oddając w tak dziwny, żeby nie powiedzieć głupi sposób władzy, kierował się niskimi pobudkami, np. zazdrością albo zawiścią? A może chorą ambicją? No bo przecież nie antypatriotyzmem Polski, a patriotyzmem do innego, wybranego narodu np. żydowskiego, lub rosyjskiego?  No nie, o to go posądzać nie można. To byłby absurd do kwadratu, utopia.

Jednak, coś nim powodowało, że zamiast dążyć do utrzymania władzy i wykorzystać ją dla dobra tych którzy go wybrali, którym opiekę, oparcie, lepsze życie obiecywał w swych deklaracjach politycznych, z którymi się oficjalnie utożsamia i jednoczy, to zaczął dążyć do jej utraty, co mu się w końcu udało(zawodząc tych którzy mu zaufali, którzy na niego zagłosowali, którzy pokładli w nim swoje nadzieje na lepsze jutro).

Wygląda na to, że taki stan polityczny, gdzie jego brat, bliźniak jest prezydentem, a on podległym mu, poniekąd, premierem, z jakichś względów, nie odpowiadał J.K.. Bał się odpowiedzialności? Premierostwo go przerosło?  Z tego co robił i jak się zachowywał, raczej na to nie wyglądało.

Pozostaje albo jakaś nieformalna, nieujawniona zależność(osobista lub służbowa), albo ukryty obcy patriotyzm(np. pro semityzm), albo, zwykła, ludzka zazdrość często występująca między rodzeństwem. A może po trosze, każde z tych uwikłań?

Nie chcę tu niczego sugerować. Zadaję tylko nurtujące mnie pytania wynikające z mojego oglądu tamtej sytuacji która, w jakimś sensie odsłoniła prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rzuciła go na żer i pożarcie wrogom, doprowadziła do śmierci.

Dokąd L. Kaczyński był osłaniany przez brata premiera, dotąd, z swymi pomysłami i planami politycznymi, oraz ich realizacją był bezpieczny.

Dlaczego jego ukochany brat, premier, rezygnując z rządzenia, „wystawił” L.K.? Czyżby nie miał pojęcia o tym, co się wokół święci? Nawet wówczas, kiedy skomląc o koalicję z PO dostał czarną polewkę? Za co oddał im władzę i dlaczego?  Dlaczego zostawił brata bez wsparcia i opieki? Czyżby nie był zadowolony z układu: Lech prezydent, Jarosław premier?  Czy może miał inny plan polityczny niż brat prezydent?  A może marzył o prezydenturze? Może uważał, że to jemu ona się należy?  A może nawet ktoś mu ją w przyszłości obiecał? W zamian za brata?  Aż myśleć mi się o tym nie chce.

Ale, jednak, zastanawia mnie, to jego cudowne ocalenie. Przecież był na liście. Nie poleciał.  Ponad obowiązek patriotyczny, przedłożył, wzniosłe co prawda, ale jednak, względy osobiste. Czy taki ktoś ma moralne prawo kandydować na prezydenta?  Prezydenta Polski?

Tak, czy tak, oddanie władzy wykonawczej przez J.K, za panowania prezydenta L.K. to był pierwszy akt przygotowań do zamachu w Smoleńsku. Przygotowań do planu, który „przyszedł z góry”. Uczestniczył w nim, czynnie, lub biernie, świadomie lub lub nie, tego nie wiemy, J.K. Być może ktoś kiedyś, kompetentny, w końcu zada te pytania Jarosławowi K. Tak zwani „nasi”, oraz tzw. „rosjanie”, byli tylko czynnymi wykonawcami tego planu.  Po poddaniu rządu J.K, nastąpił drugi punkt planu odcięcia głowy watasze Polski.

Pytanie jest o motywy. „Odcięcie głowy watasze o tożsamości Polski, to jest uzasadnienie tego planu, i motyw zbrodni.

wislawus
O mnie wislawus

PRAWDA JEST TYLKO JEDNA, DLATEGO JEST PRAWDZIWA. TAJEMNICA WSZELKIEGO STWORZENIA: NICZYJ NIKT NICZYM Z NICZEGO, CZYLI Z IMIENIA, MIENIA, MIANA SWEGO, KTÓRYMI SĄ, ON SAM, NICOŚĆ I NIC, STWORZYŁ WSZYSTKO.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka