Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
850
BLOG

Kto zabił Barbarę Blidę?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 19

Barbawa Blida - (wprost.pl)

Barbara Blida - wprost.pl 


Kto by pomyslał, że dowiem się tego z Wyborczej. Co prawda za pośrednictwem Programu Pierwszego Polskiego Radia - ale jednak. News nie jest dla mnie niczym nowym, bo wiem o tym z jakiegoś mniej oficjalnego źródła już od dawna jednak dziś jestem zaskoczony, że napisał o tym mainstream, a zwlaszcza Wyborcza.

O co chodzi? Ano o BRAK ODCISKÓW PALCÓW NA PISTOLECIE, Z KTÓREGO RZEKOMO ZASTRZELIŁA SIE BARBARA BLIDA.

Co jeszcze ciekawsze - brak odcisków palców na Astrze 680 ostał - jak donosi GW - zlekceważony przez prokuraturę prowadząca sprawę Blidy. Jest to zastanawiające, zwłaszcza w zestawianiu z faktem, iz brak odcisków palców na  broni to nie jest taki sobie brak odcisków. Rewolwer jest z aptekarską dokładnością wyczyszczony z wszelkich śladów, a powinny być na nim ślady odcisków palców jeszcze co najmniej jednej osoby: Męża zabitej który już po zdarzeniu wziął rewolwer do ręki ale odłożył go natychmiast na żądanie funkcjonariusza ABW. I oto przychodzi informacja, że nie dało to prokuratorom nic do myślenia. To z kolei powinno dać do myślenia osobom zainteresowana sprawą, zwlaszcza bliskim i znajomym bylej posłanki a także wszystkim gardłującym za "wzięciem Kaczory za d...". Z tego co dziś wiadomo można wysnuć nastepujący wniosek: Barbara Blida nie zginęła śmiercia samobójczą.

Więc jak?

Kiedyś pisałem w komentarzach, że Blida nie miała motywu aby popełnić samobójstwo. Jeżeli była zamieszana w przestępcza działalność to współpracując z prokuraturą mogła ugrać łagodne potraktowanie przez wymiar sprawiedliwości, a trzeba dodac, iz nawet surowy wyrok i tak jest łagodniejszy od śmierci. Tym bardziej nie miala powodu by strzelać do siebie w sytuacji gdyby byla niewinna - nic nie dało by lepszej broni do ręki każdego przeciwika Krwawego Zbigniewa i jego siepaczy niz aresztowanie niewinnej posłanki SLD. Nawet byłej.

Tak samo nieprawdopodobne wydaje się być zabójstwo na zlecenie ówcześnie panującego reżimu - intensywne (intensywne medialnie, kulis nie znam) śledztwo trwa od dwóch lat i gdyby cokolwiek na to wskazywało już dawno rozniesiono by PiS na strzępy, nawet nie czekając na wyroki sądów. Tymczasem poza napomknieniami o tym, że cokolwiek sie w sprawie dzieje nie mamy nic. A o mafii węglowej i "Śląskiej Alexis" w ogóle nic nie słychać. Jakby nigdy nie bylo sprawy.

Nieprawdopodobnie wygląda mi też hipoteza o szamotaninie i przypadkowym postrzeleniu Barbary Blidy przez funkcjonariuszkę ABW - bo jesli to był przypadek, to po co usuwano z rewolweru odciski palców? I dlaczego od razu nie poinformowano o tym, że to był wypadek?

O wypadku mowy być zatem nie może.

Co zatem pozostaje?

Pozostaje hipoteza morderstwa z premedytacją. Mamy jedyną osobę, która mogła je popełnić jesli śmierć Blidy nie była samobójstwem ani wypadkiem - to funkcjonariuszka ABW. Mamy narzędzie zbrodni - rewolwer Astra 680. Mamy nawet informacje, że oto Barbara Blida wzorem Ireneusza Sekuły strzeliła sobie w pierś a nie w głowę jak to zazwyczaj czynią samobójcy. Pozostaje motyw - obstawiam, że Kapitan ABW nie miała motywu osobistego aby zastrzelić Barbarę Blidę, musiała by więc działać na zlecenie.

Czyje?

Jedyne logiczne wytłumaczenie jaki mi przychodzi do głowy jest takie: Barbara Blida chciala zeznawać i dlatego musiała zostac uciszona. Zlecenie na nią wydal któryś z jej wspólników o którym ona wiedziała, a który miał dojście do Ministerstwa Sprawiedliwości lub MSWiA, prokuratury i ABW. Tylko taki scenariusz daje logiczne wytłumaczenie temu, o czym się dziś dowiadujemy z Wyborczej (i Wprost - jak właśnie zauwazyłem artykuł pojawił się na wprost.pl wczesniej niz na gazeta.pl). Oczywiście ten scenariusz nie musi być prawdziwy, to że DLA MNIE jest najbardziej logiczny o niczym nie musi świadczyć, ale czas wszystko zweryfikuje. Mieliśmy juz w III RP kilka tajemniczych śmierci w sprawie których sledztwa wloka sie niemiłosiernie bądź wręcz utknęły w martwym punkcie - od Piotra Jaroszewicza i Waleriana Panki zaczynając a na Krzysztofie Olewniku kończąc. Podobieństwa sie zapewne pojawią.

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka