Gdy na ramiona zarzucę płaszcz,
Ostatni już raz,
Choćby wokół tłum gęsty wrzał,
Ja będę sam.
Zanim odejdę- spojrzę za siebie,
Nieledwie od niechcenia.
Może zza mgły wyłowię Ciebie,
By odejść bez pożegnania.
Zanim odejdę, uklęknę jeszcze
I buty zasznuruję.
I drogą szklaną odejdę z chrzęstem,
Co Ciszę akcentuje.
Wejdę schodami, co wiszą w Niczym
A będą ze szkła.
I szklaną będę smakował Ciszę,
Co dzielnie ze mną szła.
Wreszcie znikł cel i znikła przyczyna,
Dam duszy, co jej trzeba:
Wieczny Sen i Odpoczynek,
Czerstwego kąsek chleba...
Gdy na ostatnim już stanę podeście,
Za mną droga w szklany pójdzie pył;
Obejrzę się w dół, ostatni raz jeszcze,
Gdzie sens wcześniej był.
Po raz ostatni schwycę nozdrzami
Lasami słodki wiatr.
I powędruję pustymi drogami,
Gdzie mgła wiecznie trwa.
Tekst absolutnie boski i przewspaniały, niestety nie mój.
Pozdrowienia dla jackhandlemana.
Wiesz, kochany, nadal myślę, jak ci się odwdzięczyć za to, co ostatnio dla mnie zrobiłeś. Pozdrowienia dla Siegen.