oczko misia oczko misia
3138
BLOG

Jaroszewicz znał Smiersz...

oczko misia oczko misia Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

Słysząc o sprawie zabójstwa Jaroszewicza, gdzie jako możliwy motyw zabójstwa podaje się posiadanie przez niego dokumentów, które przywłaszczył z ukrytego w radomierzyckim zamku archiwum RSHA, lub (różnie jest podawane) paryskiego Gestapo, to się zastanawiam, jak można coś takiego poważnie traktować?

W 1945r płk. Jaroszewicz, p-płk. Fonkowicz (szef oddz. III GZI), mjr Boczoń (ciekawa postać), i szer. Steć mieli się znaleźć, z ramienia GZI, na zamku Radomierzyce, aby przejąć ukryte tam archiwum RSHA. Według różnych relacji, przebywali tam od 1 do 3 dni. Jaroszewicz miał przy pomocy znającego niemiecki Stecia przeglądać, i dla siebie wysegregowane 2 paczki. Potem zjawić się mięli sowieci, ich przepędzić, archiwum na samochody zapakować, i zabrać.

Tak, to miało wyglądać. Jaroszewicz te dokumenty miał sobie spokojnie zabrać, pod pazuchę schować, przez dziesięciolecia PRL trzymać, coś z tym może robić. Później miało się okazać, że ktoś jemu te papiery, tak w 1992 roku chce zabrać...

Smiersz, to była taka organizacja, przy której Gestapo, to amatorzy. Oddziały szermierz podążały zawsze wraz z frontem, do ich zadań należało przejmowanie wszelkich niemieckich aktywów, typu: dokumentacja, archiwa, badania naukowe, technologie, ludzie zaangażowani w wysiłek zbrojny III Rzeszy. Wszelkie stemple, pieczątki, maszyny do pisania, papiery firmowe, druki, formularze niemieckich instytucji, a przede wszystkim archiwa, wywiad, ludzie.

Jaroszewicz, i Fonkowicz, byli sowieckimi ordyńcami, na ich pasku prowadzonymi, ich agentura, życie tych ludzi był w rękach sowietów. Każdy z nich doskonale wiedział co by z nich zostało, gdyby się wydało, że choćby jeden papierek z tego zbioru uszczknęli. Smiersz rozerwał by na strzępy. Konwejer, niewyobrażalne męczarnie czekałyby każdego, kto wyciągnąłby rękę po ich łupy. Nie ma takiej możliwości, aby Jaroszewicz, w PRL, na przestrzeni lat mógł takie dokumenty posiadać, i nikt miał o tym nie wiedzieć.

PRL-owski urzędnik, minister, wice premier, premier, może sobie spokojnie rozporządzać papierami RSHA, dodatkowo zabranymi sprzed nosa sowietom?

Poza tym, jak Jaroszewicz, w 1945 wiedział, co, i jak tam sobie wybrać. Skrzynie, teczki, obcy język?

Co innego zawłaszczenie takiego zbioru w całości, inwentaryzacja. Ale, po coś takiego istniał właśnie w/w Smiersz, i cały sowiecki aparat bezpieki. Takie dokumenty, to bezcenny materiał w międzynarodowej rozgrywce sowietów. Na dziesięciolecia. Możliwość modelowania polityki kluczowych państw zachodu. To ma swą moc nawet teraz.

Motywu nie szukałbym również w„komprmateriałach” z czasów PRL, do których do 1979 r, jako premier posiadał dostęp, i możliwym jest, że dużo tego miał, a jeszcze więcej pamiętał.

Jednak sam Jaroszewicz, musiał zdawać sobie sprawę ze swoich ograniczeń, podległości, i z pewnością niczego co mogło zahaczyć o Moskwę z nie zabrał. Natomiast materiały dokumentujące realia ekonomiczne lat 70-tych- zadłużanie państwa, marnotrawstwo, grabież, korupcję nie były rewelacją, a mogły zrodzić dodatkowe wątpliwości, wywołać dyskusję, czemu sam nic nie zrobił, a dopiero teraz to ujawnił...

Też, w Polsce roku 1992 różne papiery, i sprawy się neutralizowało ( Bolek, lustracja) bez większych problemów. Materiały Jaroszewicza mogły więc np. zginąć w prokuraturze, lub zostać zalane przez pękniętą rurę (dla porządku- sprawa FOZZ, i oddział Y, to inne czasy). Nie wydaje mi się racjonalnym ryzykowanie afery z morderstwem, kiedy na skręcenie, i dyskredytację rewelacji skompromitowanego komunisty, starego człowieka, było wiele innych sposobów.


Motywu tego zabójstwa należy szukać gdzieś indziej.

Moim zdaniem chodziło tam o rabunek, ale czegoś, co znajdowało się w domu- w fizycznym zasięgu. Torturami wymuszono zdradzenie miejsca, potem zabito. I dlatego, raczej należy wykluczyć wyciąganie z Jaroszewicza informacji na temat kont, haseł, podpisywanie czeków, czy inne czynności, których finalizacja/ weryfikacja nie była możliwa natychmiast.

Z domu nic nie zginęło, cenne rzeczy zostały!

Nic pewnego, ponieważ mógł to być, choćby mały woreczek, z 25 dkg. brylantów, złoto w sztabach

-rzeczy bardzo cenne, a do anonimowego, i szybkiego zbycia. Sprzedaż monet, czy znaczków, to już problem- wycena, kupiec, czas...

Nie wykluczyłbym też wariantu, że sprawcy z domu Jaroszewicza wyszli bez tego, czego szukali. Pewną poszlaką w tym kierunku może być tak długi czas ich pobytu.

Sprawcy?

Tych, szukałbym raczej wśród ludzi bezpieki. Konkretni, bezwzględni, pewni swego. Wąska grupa, od pomysłu, do realizacji...

Jaroszewicz, obok Jaruzelskiego, to chyba przykład najbardziej błyskotliwej kariery na szczytach władzy PRL- w 1945 (36 lat) został generałem, pion polityczny LWP, potem kariera ministerialna. Zajmował się gospodarka-przemysł ciężki, zbrojeniowy. Wicepremier, od 1970 premier. Nigdy niżej ministra. Świadczy to tylko o jednym- sztywne połączenie z Moskwą, pełne ich zaufanie. Bez najmniejszej wątpliwości, iż obok Jaruzelskiego, na przestrzeni lat był ich najpoważniejszym aktywem. Zdrajca, moskiewski agent, renegat.

Zmarł w męczarniach. Jak żaden z tych łotrów, nie dożył swych dni w spokoju, otoczony rodziną.

Co prawda, nie typowo, per procura, ale sprawiedliwość jego dosięgła...





oczko misia
O mnie oczko misia

183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka