Na popielato malowanej ścianie drewnianego domu wisiał niewielki wieniec zasuszonych ziół. Wewnątrz za świętymi obrazami kruszyły się zbrązowiałe liście brzozy, rwane z drzewka zdobiącego któryś z ołtarzy podczas uroczystości Bożego Ciała.
Zbieram zioła, kwiaty i wszystko to, co ładnie pachnie lub wygląda, by tradycji stało się zadość. Niekiedy udaje mi się tę wiązankę, często wyglądem przypominającą wiecheć, poświęcić.
Dziś zaczęło się od koniczyny, dzikiego bzu i kilku innych nieznanych mi z nazwy roślin. Wcześniej pobudka, droga pomiędzy wodami, niespieszna pogawędka z gospodarzem wiążącym krowy i turystą z lornetką. Potem zaś zatrzymane i zatrzymywane chwile w Wiślicy i Nowym Korczynie.
Wszystko przewiązuję żółtą wstążką słońca i wieszam właśnie tu.