Kolory się zacierają, zapach ulatuje, twarze i nazwiska nikną wraz z upływem czasu. Lecz emocje trwają.
Widok z ruin pałacu na rzekę. Spędziłam tam długą chwilę, gdyż pewna starsza pani wraz z przewodnikiem poszła w stronę pobliskiego kościoła. Gdzieś niedaleko leżeli na cmentarzu jej krewni - ci, których opuściła dobre sześćdziesiąt lat wcześniej, zapewne w poszukiwaniu lepszego życia. Rzeka niesie niejedną łzę.
Nieco dalej - ta sama rzeka. Okopy Świętej Trójcy. Miejsce - byłam pewna ! - fikcyjne. Nie pierwszy to raz zostałam zaskoczona literaturą, która jest życiem.
Zbrucz. Granica. Niejedna.
Prowincjałko, dziękuję za to wzruszenie.