Mam dosyć. Całe to lato było chyba jedynie maskaradą. Miała być wiosna, a tu wraca Zima. Jak przerzuty ciężkiej choroby . Włóczyłem się, prowadzony przez Panią nawigację, po wielkim, obcym mieście. Szerokie aleje od miesięcy spowite w półmroku za krótkich dni. Ludzie opatuleni w deszcz ze śniegiem, smagani wiatrem, przygięci do brudnych trotuarów łazili wśród szkieletów drzew za swoimi sprawami . Berlin, wielki ponury brudas z sinymi żyłami wody.
Kaskady zieleni, ptasia wrzawa, letnie sukienki…, światło prawie do północy , zapachy chleba, kawy, czy choćby kiszonej kapusty zamiast koksowego czadu.
Maskarada, fatamorgana ?
W Polsce prezes wraca jak niechciana zima. Zdobycie władzy za pomocą Tupolewa nie wyszło. Teraz chce się do niej dorwać na karkach głodnych dzieci. Z własną armią patriotów , którzy Polskę kochają tak namiętnie , że na nic innego nie starcza im czasu, nic innego zresztą nie potrafią. Salon aż roi się od takich, całe pa-trolle przemierzają literaturę, gospodarkę itp. Z nimi Polska ma gorzej niż większość kobiet. Nie może, kochana od rana do nocy powiedzieć, że boli ją głowa. Są nieustraszeni. Śmierć za ojczyznę, cudza śmierć to dla nich minimum. Śmierć dla takiego to w ogóle pikuś. Tragedią jest jedynie to , że w jej wyniku przestaje być Polakiem, choć ojczyźnie lżej.
Bawiąc się biedą, tabletem i prof. Glińskim prezes na śmierć przegapił pogrzeb Chavesa. Różniło ich tak niewiele. Ot, Chaves miał ropę, a prezes jedynie polityczne łupki, których eksploatacja generuje koszty znacznie wyższe od zysków. Eksport politycznych łupków PiS też nie wchodzi w rachubę. Na utrzymanie Hoffmana, Czarneckiego, Pana Jarosława i innych na Białorusi - a kto inny ich weźmie ?- musiałoby głodować dużo więcej dzieci niż w Polsce.
Więc cóż ? Byle do wiosny.
Pozdrawiam, tymczasem