Jednego dnia matka przynosi umierające sześciokilogramowe dziecko do szpitala i ma stawiane zarzuty wyrodnej rodzicielki, która doprowadza do śmierci własnego potomka, a dnia następnego dowiadujemy się, że inne dziecko umiera, bo nie udzielono pomocy rodzicom błagającym o ratunek - karetkę znaczy. Na oczach i w uszach narodu toczy się bój o prawdę. Dziennikarze latają po kraju, jak z biegunką, a politycy mądrzą. Ten i ów grzmi, Leszek Miller na przykład, że Bartosz Arłukowicz do dymisji podać się powinien. O odpowiedzialność polityczną zahaczają.
A kto miałby wymagać tejże od Arłukowicza? Donald Tusk może? Przecież ten nie poniósł takowej za żadne afery, skandale, niedoróbki, lenistwo śmierdzące, kłamsta obrzydliwe, zastraszanie publiczne nawet oponenetów z własnej partii, granie na nosie obywatelom - w tym wyborców własnych... głupców znaczy, którzy ziarna od plewy odróżnić nie potrafią.
No to od kogo ten Arłukowicz ma tej odpowiedzialności się nauczyć?! I czy szef jej od niego wymaga?!
Stanął dziś przed kamerami i Tuskiem pojechał, obiecując, że się przyglądnie, wyciągnie, pociągnie...nosem chyba - dodać zapomniał...
wQrwiająca jest ta władza.
wQrwiająca jest jej niedopowiedzialność.
Biorę odpowiedzialność za swoich ministrów - pieprzył jak przetrącony Donald Tusk.
No to niech bierze nogi za pas i sam sobie bajkę o wężu opowiadając - niech ... czym duch.
Nim kto naprawdę się wQrwi i wzorem Bułgarów rządowi nakopie.
Ile ofiar tej wQrwiającej nieodpowiedzialności tego wQrwiającego rządu musi jeszcze do apelu stanąć?...
p.s.
Przeprosić muszę, że jako kobieta słowa mocne w tekst włożyłam, ale kiedy ma się takie sztuki u władzy, to i kulturę trudno zachować.
Rację miał bohater "Daleko od szosy"...
Czy nie?