Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż
37
BLOG

Buda Ruska cz. 2

Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

- Masz go znaleźć, wziąć za chabety i przyprowadzić do mnie. Zrozumiałaś!? – Don Mściwy zwrócił się bezpośrednio do Julii PijTery. – Wąsaty Sołtys ma zniknąć z ekranów, ma przestać mówić i żreć publicznie te swoje kanapki! Jak tak dalej pójdzie, to Pisiński dostanie żyrandol i dopiero wtedy się wścieknę... Co wy myślicie, że ja będę mu salutował i kłaniał się!? O, takiego wała!

Julia PijTeraz swoją miną sygnalizowała, że wie o co chodzi, choć nikt nie był pewien czy tak faktycznie było. W przeszłości zdarzało się jej już źle odczytać intencje mocodawców. Wszystkim w pamięć najbardziej zapadła sytuacja, kiedy to Julia, nazywana pieszczotliwie „Szeryfką”, miała odkryć i obnażyć nielegalne transakcje braci Pisińskich, a ona udała się do sklepu rybnego... Następnego dnia znaleziono ją leżącą wśród dwudziestu siedmiu kilogramów dorsza. Do dziś nie wiadomo, co tam właściwie robiła. Smród ryb unosił się nad nią wszakże miesiącami po tym wydarzeniu.

Tym razem jednak, z powodu braku lepszych ludzi w Plaży Sondaży, Don postanowił zaufać właśnie jej.

- Jego Najjaśniejsze Słońce, zadanie zrozumiałam i wykonam je z całą sumiennością. – oświadczyła Julia PijTeraz.

- Tylko nie waż mi się wchodzić do sklepów rybnych! – upewnił się szef Plaży Sondaży.

- Tak jest, panie! – odrzekła „Szeryfka”, po czym zawinęła swoją kieckę i wyruszyła w drogę.

Tymczasem Wąsaty Sołtys delektował się sacesonem, smalcem i cebulą wśród współtowarzyszy sołtysów w Lichejniu.

Obrazek przypominał nieco sceny z filmów hollywoodzkich, wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie: Wąsaty Sołtys biegnie z innym sołtysem za rękę, po czym zatrzymują się na plaży blisko jeziora, a Miłośnik Martwych Saren wkłada kawałek salcesonu do ust swojego partnera. Ten oblizuje salceson, liżąc przy okazji palce Wąsatego wraz z jego sygnetem (herbu kurczak). Następnie sytuacja się odwraca i to sołtys, z bliżej nieokrślonego sołectwa, karmi kandydata do żyandola. Wszędzie pełno tłuszczu, żadnych serwetek. Wszystko wycierane w spodnie lub marynarkę. Wokół inni sołtysi tańczą, śmieją się, bekają. W tle niemal słychać muzykę legendarnego zespołu Gee Bees. Prawdziwy raj, żyć nie umierać...

I nagle, brutalnie i bezceremonialnie scenę tą przerwał Janusz SecPacynka:

- Musimy jechać! Psy gończe spuszczone! – oświadczył stanowczo przyjaciel Wąsatego.

- Janusz! To ty? Hehe, uhaha... – odpowiedział w lekkiej sołtysiej ekstazie Miłośnik Martwych Saren.

- Czas na nas. Buda Ruska, to tam się udajemy - odpowiedział stanowczo SpecPacynka...

 

Jestem pisarką, poetką, myślicielką... wolnym człowiekiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości