oranje oranje
871
BLOG

Nie będzie meczu - będzie rzeźnia

oranje oranje Technologie Obserwuj notkę 21

Holandia przegrała z Danią i sięgnąłem po Telegraaf’a, gdyż albowiem posiadłem umiejętność czytania w tym języku w stopniu piąte przez dziesiąte. Wynika mi z tej lektury, że Holendrzy po prostu wciąż nie dowierzają w „Deens Wonder” czyli duński cud i że szykuje się „Duitsland wordt een gevecht” czyli ni mniej ni więcej: bitwa z Niemcami. Oczywiście Robben został półgębkiem nazwany egoistą…

…egoistą i na dodatek zarzucono mu, że przywlókł swojego pecha do reprezentacji Oranje i w ogóle kaszana. I że ekipa holenderska jest pośmiewiskiem Europy (tu dla porządku dodam, że Telegraaf w tym momencie cytuje niemieckiego Bilda, który jeździ po Robbenie za Bayern). Ja się ku tym opiniom nie skłaniam, akurat potrzebny był przy  tym wyniku kozioł ofiarny, więc padło na niego.

Nazwać Robbena egoistą albo i w ogóle czepiać się jego gry w tym meczu – znaczy być ślepym na piłkę i hołdować łatwym schematom.

Oczywiście holenderski dziennik wskazuje na to, że ekipę pomarańczowych bestialsko skrzywdzono brakiem należnego jej karniaka…, nikt też rozsądny nie powie, że Duńczycy byli lepsi… ale i tak wynik idzie w świat, a Holendrzy zaglądają śmierci w oczy. Czy raczej: śmierć zagląda w oczy im.  

Tak czy owak wesoło nie jest i środowy mecz z Helmutem rzeczywiście będzie wojną bez brania jeńców w wersji ze spuszczonym ze smyczy i pozbawionym kagańca choćby takim van Bommelem. Na 10 dni przed ME van Persie zapowiadał, że nie interesuje ich żadne drugie miejsce, że jadą po puchar. Się zobaczy, co zostanie z tego pomarańczowego snu.

Spójrzcie: Holandia ma już teraz mecz ostatniej szansy! Kto by pomyślał.

Dirk Kuyt w pierwszy skład i wojna jest do wygranja. Z Arjenem Robbenem w roli głównej!

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie