Diabeł – jak powiada tzw. mądrość ludowa – tkwi w szczegółach. Mi się nawet ta definicja podoba, jeśli zastosujemy drugie ramię takiego postawienia sprawy: …a Bóg tkwi w ogółach. Człowiek zaś, tu się rozpędzam w rozwijaniu przysłowia, tkwi w ogólnikach.
Staram się narzucić sobie ton niefrasobliwy przy pisaniu tej notki, ale wcale nie jestem pewien, czy mi się to uda. No, bo jest tak, że mam tu w Dublinie znajomka; dorosły człowiek „po przejściach”, dość nawet najeżony byłem jakiś czas temu, gdy zdecydowanie i bezkompromisowo dawał wyraz swojej niechęci do PiS-u, śledztwa smoleńskiego i ogólnie pojętego moheryzmu. Zdaje się też, że jeśli w ogóle chodzi do kościoła, to z pewnością nie w każdą niedzielę, by tylko w ten delikatny sposób status człowieka ująć.
Widzę dziś, jak napisał:
Przed chwilą znalazłem się w najdziwniejszej sytuacji w moim życiu. Przyszedł ksiądz i dał mi komunikant, komunię świętą dla mojego podopiecznego. Nie mogłem go wpuścić do niego, bo mogło by to zakończyć się "nieciekawie". Dlatego ksiądz wyjął komunikant, dał mi do ręki i poprosił żebym dał ją podopiecznemu!!! Dla mnie masakra. Ja nie jestem szafarzem, jestem grzesznikiem, żyję w grzechu!!! Czuję się strasznie! Oczywiście zaniosłem komunikant do Pata, on się przeżegnał i przyjął Komunię. Ja jednak mam wrażenie że coś jest nie teges. Smutno mi bardzo!!! :(
Widzę rzecz tak: rano wstał, golił się, czytał na kiblu, drapał się po głowie, zjadł mimo piątku bułę z serem i kiełbasą, ucałował swoich bliskich albo rzucił im: "na ra, wieczorem robimy grilla..." i poszedł do swoich podopiecznych. I w środku dnia – pierdut: Jezus we własnej osobie przyszedł do niego. I mówi: zanieś mnie do Patryka. A ten go zaniósł.
I tu teraz nie ma przesady: facet stał się pasem transmisyjnym samego Jezusa!
Znajomek się zasmucił, choć z treści tego wpisu nie wynika dokładnie czy zasmucił się tym, że Kościół Katolicki w Irlandii tak sobie szasta Komunią, czy też tym, że to właśnie on został podstawiony pod ścianą i musiał – wypadki tak szybko się toczyły – chcąc nie chcąc, uczestniczyć w całej Akcji.
Tak czy siak, został wybrany. Choć zawsze można powiedzieć, że „irlandzkie zwyczaje”, że "zwykły kawałek opłatka" przenosił, zresztą sami wiecie, co można powiedzieć.
Jak on to sobie poczyta – nie wiem. Dla mnie całe zdarzenie jest mocno znaczące.
Podobnie zresztą jak i zdania, które wyczytałem tu niedawno: żywy bloger ocenia zmarłego człowieka i nie waha się napisać, że jest „prawie pewien”, że zmarły, gdyby dożył naszych czasów, byłby kanalią. Jakim prawem?
Pycha ma dwa oblicza – jedni są pyszni deklarowanym dystansem i wręcz ostentacją wobec Boga. Wierzą, że to się nie zmieni.
A inni – odwrotnie.