oranje oranje
1627
BLOG

Pałacyk Michnika, Żytnia, Wola...

oranje oranje Technologie Obserwuj notkę 8

Prezydent Komorowski: - Wezwałem tu panów, ukwiał polskiej myśli technicznej… (Nałęcz scenicznym szeptem: „wykwit!”) …wysięk pracy rodzin polskich i inteligencji technicznej, niebo mamy nad głową jedno i gwiazdy świecące nade mną, ale prawo jest prawo i moralnie jest ono we mnie…

(brawa umiarkowane).

P. Komorowski: - Ha, może to i nie na miejscu w takim szacownym gronie (ukłon w tę i w tamtą), ale nie mogę sobie odmówić, żeby opowiedzieć, że ze żoną burza nas zaskoczyła przy wyjściu z auta do domu i jakby nie było pana Waldka (ukłon w stronę pana Waldka), to by nas pomoczyło, a pan Waldek wyjął parasol i susi wesi do domu!

Nałęcz (na stronie): - Niezmoczeni!

P. Komorowski: - Mówię przecież, że susi. I wtedy pomyślałem, że fajnie byłoby mieć parasol taki nad Polską naszą całą, ale już nie przed deszczykiem, ale żeby przed rakietami. I po to panów (Nałęcz: „i panie”), panów wezwałem, żadnych pań tu nie widzę panie profesorze, to jest poważna narada polityczno-militarna, panie oczekują na mężczyzn od parasola w bulduerach, silwuple, trzeba znać się na manierach, no więc, co to było, o czym ja to…

Nałęcz: - Parasol.

P. Komorowski: - A właśnie, pałacyk Michnika, Żytnia, Wola, bronią jej chłopcy spod parasola, znacie to…?

(pomruk)

…i robimy parasol!

Generał A: - Parasol? Wojsko nie robi parasola. Wojsko walczy. Ale, panie prezydencie, może falę zrobić? Meksykańską na Narodowym, tak jak ostatnio w meczu.

Generał B: - Fala falą, wojsko zna te sprawy, ale, panie prezydencie, żeby było wiadomo przeciw jakim rakietom ten parasol?

P. Komorowski: - Rakieta jak leci, to za późno pytać skąd ona jest! Ona nie ma rodziny, ma tylko cel! Tak w ogóle parasol. Posłuchajmy głosu zaproszonych naukowców z wiodących ośrodków militarnych Rzeczypospolitej! Może pan (pokazuje palcem).

Naukowiec A: - Barszcz i pół roku!

Nałęcz: - Jaki znowu Barszcz?

P. Komorowski: - Jakie pół roku?

Naukowiec A: - Barszcz mi właśnie żona ugotowała i czeka na stole, a pół roku mam do emerytury, chciałem bez El cztery, ale się nie da, ku chwale ojczyzny (wychodzi głośno bucząc).

P. Komorowski: - Panie profesorze Nałęcz, jemu żona czeka na stole? Bo nie zrozumiałem? I czego buczy?!

(Nałęcz macha ręką z rezygnacją, ale zaraz potem widząc, że nie uchodzi machanie udaje, że mucha leciała. Potem jednak wyjaśnia): - Naukowiec-Lejtnant robi ten sam manewr taktyczny, co Pawlak z Kalembą ministrem. Kalemba też ma dwa miesiące do emerytury. To i sobie żongluje barszczami. A buczy, bo znad morza jest, nasłuchał się statków.

P. Komorowski: Aha..., bardzo ciekawe, bardzo ciekawe. Ciekawe dlaczego premier nie buczy, też znad morza, hm, zapytam przy okazji...

Naukowiec B: - Nasz ośrodek badawczy może dostarczyć rękojeść do parasola, sprowadzamy nawet z Czukotki strategiczne takie rozmaite surowce, żeby jeszcze minister Boni objął nas cyfryzacją, bo generałowi, szefowi znaczy, po peselu nie dali recepty, strajkują pielęgniarki czy tam aptekarze, wygonili generała, a garnizonowa apteka, to już lepiej nie mówić…

(dzwoni czyjaś komóra)

Generał C: (szeptem): …iswinisstje pażałusta, tak toczna, tiepier nie magu… (głośno): - Żona rodzi, mam syna!

(Oklaski).

P. Komorowski: - Dobra. Jest wola. Wezwijcie dziennikarzy, mamy plan!

Generał D: - Za pozwoleniem, panie prezydencie, intendentura w naszej jednostce uszyła spodnie, laserowo zdejmowaliśmy z telewizora namiary. Sukces!

P. Komorowski: - A jakie i dla kogo?

Generał D: - Dla pana! Armia zadba, żeby w za krótkich spodniach pan już więcej nie chodził. Jak będą leżeć, to uszyjemy parasol!

Nałęcz: – Też bym takie chciał...

(wchodzą dziennikarze).

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie