fot. oranje
fot. oranje
oranje oranje
463
BLOG

Św. Patryk tu, a Karliczek za nią z butelką wina

oranje oranje Technologie Obserwuj notkę 0

- Ech, ty moja umęczona Polsko – westchnąłem patrząc na relację z obchodów dnia świętego Patryka, patrona Irlandii. Nie ruszyłem się z chaty na Paradę, zimno, śniegowo, RTE oglądam; pokazali nawet poznański Ratusz, z tej okazji wyjątkowo: w zielonej iluminacji. – No, ale, co z tą Polską? – zapyta ktoś i już spieszę tłumaczyć.

Sprawdzać mi się nie chce, ale Parada św. Patryka to tysiąc albo i pięć tysięcy postępujących po sobie „modułów” – a wszystko mniej lub bardziej związane z Irlandią. Tu jakieś alegorie do znanej od setek lat piosenki ludowej (np. „Szła dzieweczka do laseczka…”) i widzimy ową irlandzką dzieweczkę i myśliweczka napotkanego, tu na platformie sunie wielki batyskaf gdzieś z jakiejś wiochy w Donegal czy innym Sligo, siedzi na nim okrakiem facet w pilotce i dopiero spiker mi wyjaśnia, że to na cześć wynalazcy batyskafu stamtąd,  nawet jeśli to nieprawda.

Dziesiątki delegacji ze Stanów – idą amerykańskim drylem orkiestry uczelniane, małe uniwerki dają po kilku grajków, Tennessee daje 250-ciu, a wszędzie – dowiaduję się – korzenie irlandzkie. Policja nowojorska?! Proszę bardzo, są, przecież to ostoja Irlandczyków, tłumaczy sierżant, śmieje się, okulary ma ciemne, trąbi i łomocze w bębny jego nowojorska orkiestra.

A tu mamy pięciometrowego potwora w łańcuchach, kosmaty i łuszczasty jednocześnie,  to postać z legendy irlandzkiej, groźny jest, ale na uwięzi pewnie trzymany,  tu lecą wielkie papierowe na drutach dzikie gęsi symbolizujące irlandzką emigrację, tam znowu skradają się kolesie z plastikowymi replikami karabinów m-16, na zielono cali, z błyszczącymi frędzlami, witani przez zgromadzonych owacją, nie wiem kto to ma być, ale z pewnością oni wiedzą.

Tu znowu postaci z irlandzkich bajek, jakaś Maggie-Cośtam wzbudza aplauz dzieci, nie mam pojęcia co to za Maggie, dziesiątki, setki odniesień; gdzie nie spojrzysz – link do tradycji Irlandii. Świętych Patryków tak samo dziesiątki i setki, z Kanady ekipa dziewczyn idzie poprzedzana tamtejsza orkiestrą, to siostry ze szpitala św. Patryka, maszerują, zadowolone, nogi: ciach, ciach wysoko, bum bum: grzmią puzony, za nimi na platformie ring bokserski, to wspomnienie walk pięściarskich w Nowym Jorku i początki irlandzkiej bukmacherki.

A ja piąte przez dziesiąte z tego zaledwie, skąd mi znać bajkę o jakiejś Maggie, skąd mieć odniesienia do jednej z pięciuset irlandzkich folk-piosenek, jak po łebkach znam zaledwie pięć, jak równać się z byle 10-latkiem wiedzącym kto był największym irlandzkim bokserem w Stanach w latach 20-tych? Suną smoki, samoloty, potwory, zakonnice, wieże pustelników i średniowiecznych skryptorów, biedrony i karaluchy, zasuwa łódź wikingów, wszystko w dymach, trąbach, bębnach, tysiące gapiów, Irlandia świętuje.

Co tam moje niedostatki zresztą?! Nie o mnie przecież tu chodzi. Jak im się udało, jak udało się tym biedakom z zadupia Europy, dziesiątkowanym przez wojny, najazdy, głody, epidemie, walki bratobójcze, zamachy, złą opinię świata? Czegośmy w Polsce zaniedbali, by móc w taki sam sposób prezentować swoją historię i kulturę, naszego smoka wawelskiego, nasze lampy naftowe i Żwirkę z Wigurą, barwy poszczególnych prowincji, Wandy co Niemców nie chciały albo husarzy na łańcuchu prowadzących Kara Mustafę? Gdzie źródła deficytu woli, skąd atrofia narodowej dumy?! I tak zdychają nasze podania, legendy, historie, sami ich nie chcemy, cóż mówić o innych?

Że Irlandczycy i cały świat kupują tandetną bajkę o Irlandii? Być może. Ale ani bajek, ani prawdy o Polsce nie chce kupić nikt. Nawet my sami. Chciałem napisać, że dojrzeliśmy do rozbiorów, ale pomyślało mi się, że „rozbierano” nas wyłącznie wtedy, gdy coś na świecie znaczyliśmy. Nic nam nie grozi zatem. Nie jak drzewom z Wyspiańskiego otulonych chochołami. Zupełnie nie tak. Prędzej jak skopcowanym na zimę ziemniakom.

***

Przed transmisją Parady była godzinna, na irlandzkiej "jedynce" msza intencyjna, ksiądz powiedział, że fajnie, cieszmy i radujmy się, ale nie zapominajmy, że nie o chlanie guinnessa dzisiaj chodzi, ale że św. Patryk to symbol Irlandii tamtej i dzisiejszej, że to dziedzictwo zobowiązuje.

Zobacz galerię zdjęć:

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie