Ortodoks Ortodoks
896
BLOG

Ile powinien trwać proces sądowy?

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 1

Parę dni temu w związku z wyczynami kibiców z Polski na Litwie media przypomniały o specjalnej ustawie szykowanej na Euro2012. Chodzi o sądy błyskawiczne. Szybsze nawet niż słynne sądy 24-godzinne. Ustawa ma umożliwić skazanie oskarżonego w trybie video-konferencji. W zasadzie określenie „umożliwić skazanie oskarżonego” jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Ustawodawca zdaje się nie zakładać uniewinnienia w tym trybie.
 
Ten patologiczny pomysł to jedna strona medalu. Z drugiej strony mamy patologię odwrotną. Generalnie sprawy sądowe , nawet najbardziej banalne ciągną się latami. Gdy dziś zapadał kolejny wyrok w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie to właściwie nikt już nie pamiętał o co chodziło. A przecież, mimo że to już blisko cztery lata, nie jest to wyrok ostatni. Ponowne rozpatrzenie sprawy to jak obszył kolejne lata batalii.
 
To jest po prostu niepojęte, że tak się dzieje. Ciągnące się latami sprawy przeczą logice. Jeśli bowiem sprawa trwa tyle lat, to znaczy że jest wiele wątpliwości, i to wątpliwości nie dających się rozstrzygnąć. Skoro zaś tak, to oskarżonego należy niezwłocznie uniewinnić. Koniec – kropka.
Gdyby takich wątpliwości nie było to sprawa nie mogłaby trwać latami. Wówczas wyroki zapadałyby po góra paru miesiącach, a to i tak w bardzo skomplikowanych sprawach, w których np. grają role księgowe zawiłości.
Ale w sprawie o gwałt? Ile może być wątpliwości w sprawie o gwałt, pobicie, kradzież batona w sklepie itd.? Ileż może trwać taki proces? Latami? To są kpiny po prostu.
 
Odpowiedź na pytanie „dlaczego tak jest” jest jednak prosta, ale dla polityków i elektoratu bolesna. Otóż pic polega na tym, że sądownictwo traktowane jest przez nasze państwo jak piąte koło u wozu. I wbrew pozorom elektoratowi to nie przeszkadza, no chyba że o kiboli chodzi, bo kiboli trzeba karać (nawet bez rozpraw). To taki jakiś upierdliwy dodatek do „zwykłych” i naprawdę ważnych obowiązków państwa.
Państwo musi przecież mędrkować nad ceną cukru, a wcześniej jeszcze nad limitami na jego produkcję. Ma też zajmować się klasyfikowaniem owadów i nasion, zabytkowymi pojazdami, „problemem” wind w blokach i miliardami innych przepisów, które istnieją tylko po to żeby istnieć i uprzykrzać życie obywatelom.
Państwo musi, po prostu musi, zajmować się dobroczynnością, budową stadionów, reglamentacją mediów, deliberowaniem nad liczbą potrzebnych żłobków i aptek.
 
Państwo musi wszystko i tylko sądami nie musi się zajmować. Nie musi też wojskiem i policją. Tak się natomiast składa, że powinno być dokładnie odwrotnie. Ale kogo to obchodzi… wczoraj w jakimś audiotele ponad 80% odpowiedzi na pytanie „czy rząd powinien mieć większy wpływ na ceny?” brzmiało TAK*.
 
*Z jednej strony to rząd jest winien wzrostu cen cukru, z drugiej powinien mieć na ceny cukru większy wpływ. Normalnie z baranami mieszkam w tym kraju. Szkoda słów…
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka