Ortodoks Ortodoks
694
BLOG

Chcieliście to macie, czyli gdzie się podział doping meczowy?

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 0

"Szkoda, że jeszcze tak niedawno gotowaliśmy rywali w "Kotle Czarownic" w Chorzowie, a doping na meczach reprezentacji Polski nie przygasał ani na moment. Teraz doświadczyliśmy zaledwie kilku zrywów na nutę "Polska! Polska!" oraz ze trzy zapytania "Kto wygra mecz?". A nie był to przypadek, bo przecież w Gdańsku na meczu z Niemcami było przed pół roku niemal dokładnie tak samo."
 
To nie ja - to cytat z redaktora Onetu: http://euro2012.onet.pl/wiadomosci/inauguracja-narodowego-jedna-kwestia-martwi,1,5043646,artykul.html
 
Tak, brak dopingu to nie przypadek. Chcieliście wygonić ze stadionów "bandytów"? Chcieliście żeby wreszcie stadiony mogły odwiedzać "rodziny z dziećmi"? No to nie marudźcie, bo właśnie to osiągnęliście.
 
To, że nie potraficie połączyć w ciąg przyczynowo skutkowy swoich działań i otrzymanych właśnie efektów nie świadczy o was - różnych redaktorach - najlepiej, ale mnie bynajmniej nie zaskakuje.
 
Naprawdę myśleliście, że da się wyhodować hybrydę spokojniej rodziny z dziećmi i kibola? Tzn że przyjdą już te matki, tatusiowie i berbecie, i że zrobią oni ultrasowski doping, oprawę, atmosferę krótko mówiąc? O naiwności! To tak nie działa.
 
Futbol to sport. I budzi emocje. U "rodzin z dziećmi" nie budzi on emocji zbyt wielkich to i doping mizerny. Po co zdzierać gardło w imię sprawy, która tak naprawdę średnio nas grzeje? Wygrają to ok, przegrają to strzelimy focha i nie pojawimy się więcej na meczu. Proste.
I tak właśnie będzie - nie inaczej. To nie jest kwestia tego, że piknikowcy nie wiedzą CO śpiewać na meczu. Wiedzą, tylko nie czują potrzeby.
U stadionowego "bandyty", kibicowskiego ultrasa, fanatyka itd sport budzi emocje gigantyczne. Taki fanatyk angażuje się w życie klubu, itd. No i dopinguje jakby to była sprawa jego życia lub śmierci. Co tam, jak wiadomo każdemu ultrasowi futbol to nie jest sprawa życia lub śmierci - to coś znacznie poważniejszego.
Z tych ultrasowskich emocji czasem rodzi się przemoc (dziś odpowiednio skanalizowana o czym za chwilę). To skutek każdego fanatyzmu. Zresztą nie trzeba być nawet fanatykiem - wystarczy na odpowiednim poziomie adrenaliny znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, i mamy nerwy. Każdy może dać się ponieść emocjom o ile ma do tego jakiekolwiek predyspozycje, tj zaangażuje się na pewnym poziomie. Rodziny z dziećmi mogą się zaangażować najwyżej w jedzenie popcornu.
 
Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka. Nie da się zapełniać stadionów "rodzinami z dziećmi" i liczyć na doping jak ze strony kibiców prawdziwych, a nie teatralnych. To jest po prostu kwestia wyboru. Albo chce mieć się doping z pewną dozą wulgaryzmów, albo piknik w ciszy i spokoju, bez bluzgów. I tego wyboru w Polsce dokonano.
 
Apogeum stadionowej przemocy przypadające na pierwszą połowę lat 90-tych to była rzeczywista wojna. Wiem, bo od blisko 25 lat jestem stałym gościem stadionów ligowych. Dzisiejsi dziennikarze zdają się żyć tamtymi wydarzeniami. Wtedy podczas niemal każdej kolejki ligowej dochodziło do zadym i autentycznie było się czego na stadionie bać.
 
Ale stadionowy "bandyta" w ciągu ostatnich kilkunastu lat ewoluował. Swoje negatywne emocje skanalizował w zupełnie innym kierunku, tj w kierunku tzw ustawek, co jest zupełnie inną, nie wadzącą postronnym historią. To sami fanatycy z reguły gwarantują spokój na stadionach. Mniejsza o powody tej ewolucji, na ten temat można napisać niejeden doktorat, ale fakty są bezwzględne. Tzw zadymy na stadionach praktycznie nie występują. Rocznie na szczeblu centralnym rozgrywa się w Polsce ok 2000 spotkań. Zapewne z 90% z nich to mecze tzw podwyższonego ryzyka. I nic. W ostatnich powiedzmy 5 latach mieliśmy ze 2 zadymy. Gdyby było ich więcej to wiedzieliby o nich wszyscy w 10 minut, dzięki "przyjaznym" mediom. To nawet nie jest margines błędu. To są promile. Z tego punktu widzenia znacznie bardziej niebezpieczne są wesela albo dyskoteki.
 
To wszystko dla władz, zarówno państwowych jak i piłkarskich, są "argumenty" wystarczające dla zapełniania trybun kompletnie niezorientowanymi w temacie i niezaangażowanymi w sprawę ludźmi. Brak dopingu to cena, która musi być zapłacona gdy chce się mieć na meczach "spokój".
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka