W piątkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" Michał Ogórek, który znany jest z tego, że sam śmieje się z opowiadanych przez siebie rzeczy (do tego stopnia, że czasami uniemożliwia sobie wypowiedź) w swoim stałym kąciku "Ogórek na weekend" pozwolił sobie pożartować z katastrofy smoleńskiej.
Czy uderzenie szkodzi
Możliwość obcięcia skrzydła samolotu smoleńskiego przez brzozę ma teraz zbadać 17 biegłych; ich liczbę ustalono prawdopodobnie przez nawiązanie do daty 17 września. Jak podaje "Fakt": "Śledczy chca mieć absolutną pewność, czy Tupolew stracił na drzewie skrzydlo, czy też jest to niemożliwe". Ewentualnośc że jest to niemożliwe, jest jeszcze gorsza, bo oznaczałaby, że Tupolew w dalszym ciągu to skrzydlo ma, co pozostaje w sprzeczności z innymi ustaleniami.
Podnoszona są ciągle wątpliwości, czy do katastrofy samolotu może doprowadzić to, że wpadnie na brzozę. Jakoś nikt natomiast nie wątpi, że w Niemczech pociąg szybkich prędkości mógł się wykoleić, gdy uderzył w przechodząca po torach owcę. Pokazuje to przecież jasno straszne skutki każdorazowego zderzenia z baranem.
Ogórek prezentuje tu rodzaj humoru jako żywo przypominający ten z kultowego dowcipu o Żydówce podniecającej ogień w krematorium. Pierwiastek perwersji jest wszelako mniej ekscytujący, jest nim nawiązanie do daty 17 września, jak przypuszczam, obchodzonej w Gazecie Wyborczej jako wielkie święto.
Czy uderzenie szkodzi? Chyba nie zawsze, w przypadku Ogórka mogłoby pomóc.