Stanowczo sprzeciwiam się hejtowi, jaki dziś serwuje mainstream w sprawie obecności i koncelebracji mszy św. przez arcybiskupa Paetza w czasie uroczystości 1050-lecia Chrztu Polski.
W 2002 roku Watykan wprawdzie zabronił arcybiskupowi udzielania sakramentów, święceń, wygłaszania kazań i przewodniczenia uroczystościom, ale koncelebracji nie zabronił. Wrogie media uderzyły kulą w płot.
Partia rządząca pokazała nam, że można prowadzić politykę niezależną od nikogo. Jesteśmy niezależni od Niemiec, Rosji, USA, Francji, Wielkiej Brytanii... Dlaczego Polski Kościół Katolicki idąc za przykładem Dobrej Zmiany nie miałby się uniezależnić od Watykanu?
Po pierwsze Abp Paetz ma rację, że jest u siebie i nie musi go nikt zapraszać na obchody. Watykan widzi zadrę w cudzym oku, nie zauważając belki w swoim. W momencie gdy my - Polacy i jedyni prawdziwi katolicy ochrzciliśmy nasz kraj, w Watykanie panowała pornokracja i rozpusta! Watykan nie ma moralnego prawa nas pouczać idąc za złym przykładem wrogiej naszemu ustrojowi Komisji Weneckiej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pornokracja
Polski Kościół Katolicki okazał się bardziej postępowy od konserwatywnego Watykanu - pokazuje gest dobrej woli wobec środowisk LGBT, dając czytelny sygnał, że w kościele jest miejsce także dla homoseksualistów i odrzucając tym samym watykańską obłudę.
Jeśli zaś chodzi o zmuszanie to - bądźmy ze sobą szczerzy - codziennie dochodzi do jakiegoś molestowania podwładnych przez szefa i jakoś nikt nie robi z tego wielkiego dymu. Czy tylko dlatego, że było to zmuszanie homoseksualne należy to od razu potępiać? Odrzućmy hipokryzję!
Czy kościół pójdzie krok dalej i zaprosi delegację LGBT na obchody, czy poprzestanie na jednoosobowej delegacji w osobie arcybiskupa?
