Panierezyszeze Panierezyszeze
97
BLOG

Jarosław Kaczyński i Efekt Motyla

Panierezyszeze Panierezyszeze Polityka Obserwuj notkę 7

It is a mistake to think you can solve any major problems just with potatoes. Douglas Adams


Największym zagrożeniem, nie tylko dla Polski, jest po prostu chaos. Najgorzej jest, kiedy nad pewnymi procesami nikt nie panuje. Mieliśmy ten kłopot z euro. Musimy unikać chaosu, rozpadu struktur, sytuacji, gdy realne struktury stają się fikcją.


Muszę przyznać, że ta bardzo ciekawa definicja zagrożenia, przed jakim stoimy. Ciekawa nie w swojej warstwie znaczeniowej, lecz kontekstowej. Ze względu na to, kto taką ocenę zagrożenia formułuje. W warstwie znaczeniowej mam to samo przekonanie, co pan premier. W warstwie kontekstu, zastanawiam się nad zmianami, jakie zachodzą w świadomości, dotychczasowego mistrza w wykorzystywaniu chaosu do kreatywnego kształtowania zmiennych układów na arenie politycznej. Nie ulega kwestii, że pan premier w swojej dotychczasowej działalności często eksperymentował z efektem motyla. Efekty tego bywały nieciekawe.


To stwierdzenie wpisuje się w pewien spójny przekaz dotyczący nowej formuły albo jak ostatnio chce się mówić nowej twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Wypada nie krytykować z góry i poczekać na ciąg dalszy, na konstruktywne zachowania. Ale, to co już można powiedzieć, to że kampania prezydencka tego kandydata jest logiczna, zrównoważona i spójna wewnętrznie. Ciekawa jest w tym wszystkim rola pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej i to w jakim stopniu wpływa na zachowania premiera. Ale niezależnie od tego nie widać w tych działaniach chaosu właśnie – czego nie można powiedzieć o sztabie mojego kandydata, marszałka Komorowskiego.


Cyrk, jaki mi zgotował sztab wyborczy Platformy (jestem jej gorącym platonicznym zwolennikiem) wywołał we mnie reakcje skrajne. Nie jestem jedynym sprzyjającym kandydaturze Komorowskiego, który najchętniej schowałby się pod ziemię słuchając, tego, co zgotowali nam Kidawa-Błońska z Nowakiem i kim tam jeszcze. Pomijam wszystkie punktowane od wczoraj w mediach wpadki, lapsusy i inne niezręczności na granicy, a właściwie poza wszelkimi granicami dobrego smaku. Na ten temat wypowiedziało się już wystarczająco wielu. Gdzieś w okolicach końca przemówienia premiera zorientowałem się, że sztab platformy zapożyczył koncepcję kampanii ze światłych ideałów leśnych dziadków z PZPN. Gdy premier rozwinął szalik z napisem „Polska” moje najgorsze przypuszczenia stały się faktem.

Powiem otwarcie, nie zmieniły się moje preferencje wyborcze. Mam raczej stabilny pogląd na to, czego oczekuję od polityków w najbliższym do objęcia moją wyobraźnią czasie. Uważam, że koncepcja kandydatury Komorowskiego, lepiej wpisuje się w wyzwania stojące przed naszym państwem - potrzebę reform a nie rewolucji. Jednak nie jestem dzieckiem i wiem, że aby te reformy wprowadzić trzeba być po prostu efektywnym w sferze przekazu społecznego.

Od kilku tygodni sztab wyborczy marszałka uprawia działalność na jego szkodę, stosując metody i wdrażając pomysły rodem z przepoconej szatni piłkarskiej.

Niedziela miała być przypieczętowaniem energicznego nowego otwarcia. Cóż Nowak i spółka znowu wyciął tu pieczęć z kartofla. Miarą przetrwania w polityce jest umiejętność elastycznego promowania własnej wizji działania, wrażliwość społeczna oraz ponad wszystko pokora. Pokora polegająca na wycofywaniu się z popełnianych błędów, przyznawania racji oponentom w sprawach oczywistych oraz świadomości, że nic nie trwa wiecznie, a z pewnością przychylność społeczna. Pycha przychodzi przed upadkiem.

Trudno powiedzieć, czego rezultatem jest obecna sytuacja w Platformie. Być może jest w niej większe rozdarcie, niż to na zewnątrz widoczne. Stąd totalny brak energii. Być może trauma 10 kwietnia jest dla Platformy, większa niż dla PiS. Pis najwięcej stracił pod każdym względem, ale to Platforma stanęła w obliczu przewartościowania swej postawy wobec politycznego przeciwnika i z tym ewidentnie sobie nie umie poradzić. Stać ją na gesty przyjaźni wobec przywódców obcych państw, nie stać na gesty przyjaźni do własnych oponentów.

Ale niezależnie od wewnątrzpartyjnych przyczyn, kampania nie powinna być prowadzona przez ludzi o mentalności wczorajszego ziemniaka. Którzy na każde pytanie i propozycje odpowiadają „pomidor” (w tym przypadku „ziemniak”). Wracając do myśli o zagrożeniu chaosem, chaos widoczny w działaniach grupki przypadkowych intelektualistów bez pomysłu, jest zagrożeniem dla kampanii wyborczej marszałka. Niebezpieczeństwo, to nie tylko przegrane wybory, to najmniejszy problem – prezydentura Kaczyńskiego wcale nie będzie tragedią narodową. Niebezpieczeństwo to efekt motyla – rozprzestrzenienie się chaosu ze sztabu Komorowskiego na wszysykie obszary Platformy i jej rządy, a tu już stoimy przed realnym zagrożeniem.

Panie Komorowski, czas na zmiany! W pana sztabie wyborczym.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka