Zimą patrzyłem na róże. Przycięte jesienią i otoczone kopczykiem walczyły z mrozem. Wszystkie dwadzieścia cztery.
Patrzyłem na nie codziennie przez kuchenne okno. Wszystkie dwadzieścia cztery na swoich miejscach. Śpiące panny. Towarzyszyłem więc dziewczętom we śnie. One jednak z pewnością nie śniły o mnie.
Tak naprawdę to nie wiem, o czym śnią róże. Pewien jestem jednak, że nie o ogrodniku. Może o niebie, może o kolorach, które przybiorą latem, a może tęsknią za poranną rosą na liściach. O czymkolwiek śnią moje panny, jest to z nimi związane i kręci się wokół ich płatków, liści, kolców i łodyg. A jeśli już o czymś innym, to jest to ponad nimi, jak niebo i chmury, ku którym rosną. Taki już ich los.
Właściwie to cieszę się z tego, że są takie, a nie inne i nie mam do nich żadnych pretensji. Niech śpią, a sen niech pobudza ich wyobraźnię. Proszę je tylko codziennie, abym i ja mógł śnić te same barwy.
+++
Nieprzypadkowo kontemplacja kojarzona jest z widzeniem. To, co nas przerasta i czego nie można wysłowić, jest obrazem.
Kiedy mówimy, dotykamy. Z każdym słowem rzeczywistość przechodzi przez nas. Kiedy widzimy, rzeczy są przed nami, jakby na wyciągnięcie ręki. My jednak powstrzymujemy się od dotyku i pozwalamy im trwać takimi, jakie są.
Są już krokusy