Atej Atej
1376
BLOG

Obowiązkowa matura z matematyki...

Atej Atej Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 20

...dla urzędników MEN (i nauczycieli tego "przedmiotu").

Z okazji "przywracania" po ~ćwierćwieczu "obowiązkowej matury z matematyki", przez szkło medialne przetoczyła się (czy raczej: "przetacza się" jeszcze), jak zawsze przy takiej "okazji", masa "niepodważalnych uzasadnień" hmmm... co najmniej rodzaju "lekkiej proweniencji". A argumentów pachnących zdrowym rozsądkiem jakoś w tym wszystkim, jak zwykle, zdecydowanie brakuje.
Telewizyjne i internetowe "wypowiedzi" a'propos różnych "autorytetów z ministerstwa", J. Onyszkiewicza, czy rodzaju Matematyka rządzi nauką. I kropka,są dość frapujące jedynie jako materiał badawczy np. dla studentów psychologii.

I jak zawsze przy takiej okazji, można zaobserwować typowy bałagan "demokracyjno-sondażowy", solidnie smarujący "nieprzyjemnie chropowatą naturę tej materii" dla jej łatwiejszego przepływu opornymi kanałami:
1381:47/53 vs 802:74/26


 

Spróbujcie Szanowni Państwo zapytać jakiegokolwiek apologetę "przywrócenia obowiązkowej matury z matematyki" (albo sami siebie, jeśli czujecie się takim "apologetą") o rozwinięcie/uzasadnienie treści tekstów takiego typu:
Użytkownicy równań, wzorów, regułek i algorytmów mają inklinację do wyobrażania sobie także życia społecznego jako podlegającego koniecznym prawom, mechanizmom i technikom, co czyni ich - zdaniem Marthy Nussbaum - niebezpiecznymi dla demokracji oraz pluralistycznego, otwartego społeczeństwa wolnych obywateli. "Kształcenie nastawione na technikę i biznes produkuje ludzi, którzy są konformistyczni, pokorni wobec władzy i nie myślą krytycznie o propagandzie, którą im podsuwają politycy. Nie potrafią też zrozumieć cierpienia i uczuć ludzi, którzy się od nich różnią". Rzeczywiście, cierpienie nie jest pojęciem technicznym, a uczuć nie da się opisać przy pomocy równań. Martha Nussbaum nadzieję widzi w tym, że amerykańskie uczelnie są prywatne i nie ulegną administracyjnej czy rynkowej presji na promowanie wąskozakresowego kształcenia inżyniersko-technicznego.[źródło albo tutaj]

Miarą typowej w dzisiejszych smutnych czasach upadku państwowodyplomowanej permanentnej "maturalnej (nie)dojrzałości" może być stan umysłowego dyskomfortu osoby postawionej wobec (tu: powyższego) nierozwiązanego problemu, wyrażony np. jako:

W efekcie najbardziej pozytywną oceną, jaką mogę wystawić [powyższemu] artykułowi, jest : Kontrowersyjny. [źródło]

Osoba intelektualnie dojrzała, postawiona przez nierozwiązanym (lub źle/fałszywie "rozwiązanym") problemem(/niewiadomą), powinna być w stanie SAMODZIELNIE "wyczuć" fałsz i jego błędną "racjonalizację" oraz określić poprawny ciąg dalszego "postępowania" (przede wszystkim umysłowego!), a nie wpychać erystyką/demagogią nierozumiane/fałsz pod dywan czy - w najlepszym przypadku - stanąć kołkiem w mentalnym rozkroku i z paniką w oczach rozglądać się za zewnętrznym "wybawcą" ze stanu własnego psychoupośledzenia/braku zdrowego rozsądku. W notorycznym praktykowaniu drugiego rodzaju "merytorycznego wnioskowania" nie może być mowy o rzeczywistej dojrzałości, nawet wówczas, gdy taka poroniona "dojrzałość" jest "potwierdzona" papierem "matury" czy dowolną liczbą wyższych "dyplomodowodów opanowania profesjonalnie merytorycznych umiejętności".


Wrócę jeszcze raz do tekstu p. Majcherka. Osoby uważające go za "w oczywisty sposób błędny" lub tylko "kontrowersyjny" pozostają w grubym błędzie - wnioski te są jak najbardziej trafne, tyle, że cokolwiek "niedopowiedziane". Z drugiej strony owej "trafności" - gdybym miał taką możliwość, to zapytałbym p. Majcherka o to, czy uzasadnianie trafnych wniosków mniej czy bardziej jawną erystyką jest właściwym wyjaśnianiem problemu, czy może raczej niezupełnie poprawną praktyką. Zaś jego oponentów i resztę "dośmiertnych wyznawców" ministerialnych dogmatyk (w stylu "Ponadto, według Marciniaka, powszechniejsza znajomość podstawowych narzędzi matematycznych jest niezbędna w nowoczesnym społeczeństwie.") po prostu należy i to jak najszybciej cofnąć do samiuteńkiego początku, bo inaczej są i pozostaną niezwykle groźni i niszczycielscy dla kondycji mentalnej całego społeczeństwa.

Oczywiście (Panie i) Panowie Marciniak, Weron, Onyszkiewicz itd. itp. atakując "rynek medialny" swoimi demagogiami miast rzetelnych argumentów na temat "obowiązkowej matury z matematyki" nijak nie zająkną się o tym, że nie tylko jacyś podejrzani o "humanistyczne rozmycie mózgu" Majcherkowie ostrzegają przed formalizmami, regułkami i ogólnie przed matematyką en bloc.
Nie tylko tacy, bo:
« Nauczanie powinno służyć tylko do tego, żeby młodzi ludzie nauczyli się myśleć, żeby zdobyli potrzebną zaprawę umysłową, której nie może dać żaden podręcznik. » [Albert Einstein z np. Antonina Vallentin "Dramat Alberta Einsteina", PIW 1957]

Minimum mentalnej uczciwości wymaga, by przed "majstrowaniem na widzimisia" jakichkolwiek, obowiązujących wszystkich "podstaw programowych" móc najpierw w ogóle zauważyć, a potem skutecznie przepracować niezwykle liczne fakty świadczące czarno na białym, że nie tylko "humanistoidalni socjologowie" kręcą w temacie nosem (co by było naturalne jako zwykły "opór" wobec nierozumianego). Bo w zupełnie przeciwnym kierunku niż MEN'owi się wydaje a swoje "przyzwyczajenia" narzuca szkołom, kręcą nosami również wielcy, których żaden z Panów ministrów w życiu by publicznie nie podejrzewał o jakąkolwiek ignorancję w matematyce i tzw. naukach ścisłych.

Proszę bardzo:

« Większość z nas przełyka matematykę bez bólu i nie ksztusząc się. Możliwość jej sprzeczności nie pozwala spać tylko niewielu. » [John Polkinghorne, "Rozum i rzeczywistość"]

« Fizycy wiedzą, że każde równanie jest kłamstwem! » [G. Chaitin]

« Matematyka jest martwa! » [ j.w. ]

« Jeśli nie potrafimy wyjaśnić wyniku bez odwoływania się do matematyki, to go tak naprawdę nie rozumiemy.» [Ernest Rutherford]

Błędne rozumienie matematyki zakłada, że ta dyscyplina opiera się na aksjomatach.
« John Puddefoot słusznie nazywa ten pogląd mylącym:
"ponieważ traktuje aksjomaty w matematyce [...] jak dane, tak jakby aksjomaty nie miały historii. Na skutek tego podstawy matematyki zostają ulokowane w całkiem złym miejscu: wybrany aksjomat nie jest bowiem podstawą systemu, ale wynikiem wielu matematycznych badań; badań, które w końcu zostały sformalizowane lub zaksjomatyzowne."
Nieuwzględnienie pochodzenia aksjomatów, czyli procesu ich wyłaniania się z doświadczenia, nazywa Puddefoot "grzechem rzutowanego wstecz wyrafinowania".
»
[John Polkinghorne, "Rozum i Rzeczywistość", org. 1991, w. Znak 1995]
itd. itp.
oraz
« Badacz informatyki oraz jego uczniowie powinni się trzymać z dala od komputera.» [E. Dijkstra]
co "na pierwszy rzut oka" nie uwidacznia związku z patologią tkwiącą w  matematyce, ale znaczy to samo co powyżej: « nauczyciel "matematyki" i jego uczniowie powinni trzymać się z dala od "matematyki" » (rozumianej jako wyniki innych matematyków)!

Poza powyższym, w literaturze tkwi jak byk jeszcze znacznie istotniejsze:

Einstein na rowerze

Konia z rzędem temu z matematyków (nie tylko tych politycznie/urzędowo ministerialnych/kuratoryjnych), który byłby w stanie zauważyć i co więcej poprawnie wyjaśnić związek powyższego obrazka i "opisującego" go pozornie "amatematycznego aforyzmu":
« Życie jest jak jazda na rowerze, zatrzymanie powoduje upadek » [A. Einstein]

   z    (tu już nie da się ukryć, że z "matematycznym"):

« Dopóki twierdzenia matematyki odnoszą się do rzeczywistości, to nie są pewne, dopóki zaś są pewne, to nie odnoszą się do rzeczywistości.» [A. Einstein]
 

Co ma wspólnego "rower" z "nie odnoszeniem się matematyki do realiów"? No cóż, gdyby za czasów Einsteina istniał segway, wielki Albert odwołał by się właśnie do niego, a nie do roweru.
Dlaczego segway (p. moja poprzednia notka)? Dlatego, że dopiero w segway'u zostało "wyabstrahowane" z ukrytych wcześniej "w umyśle" "umiejętności" mentalnych to, co dokładnie należy zrozumieć/sobie uświadomić, zanim zacznie się samu uczyć i nauczać innych matematyki, informatyki czy całej reszty techniki.
Po prostu pojęcie matematycznej jednostki/liczby/punktu (oraz "bitu" - dwupołożeniowego segway'a/"odwróconej równowagi"/"sztucznego/zasilanego Z ZEWNĄTRZ sprzężenia zwrotnego") i w konsekwencji całej matematyki musi być kształtowane w uczniach jako pojęcie "segway'owo" dynamicznie "niepewne", a nie jak dotychczas - jako całkowicie pewny, nienaruszalny i bezdyskusyjny dogmat/pewnik. Jeśli ta niezwykle subtelna i nadzwyczaj istotna różnica w pojmowaniu pojęć podstawowych pozostanie dla ucznia nieuchwytna, to zostaną zablokowane i całkowicie zdegenerowane "dynamiczne" asocjacje, absolutnie niezbędne do uzyskania szans dojścia do poprawnej (związanej z fizyczną rzeczywistością, a nie tautologicznie odnoszących się same do siebie) interpretacji nie tylko równań matematyki, ale w ogóle jakichkolwiek treści pisanych/werbalnych/symbolicznych. Skutek zdegenerowania tych bardzo niejawnych i powszechnie niedostrzegalnych "w naukach ścisłych" i ich edukowaniu jest między innymi taki, że całkowicie uniemożliwia samodiagnozowanie ulegania m.in. fałszywym personifikacjom (przypisywanie ludzkich właściwości zdolności automatom i równaniom) oraz szeregu innym, wtedy niewykrywalnym projekcjom.

W wypadku pominięcia/zignorowania tej różnicy w interpretacji pojęć podstawowcyh efekt edukacyjny będzie się sprowadzał (bo nie ma innej możliwości) do używania siłowo/"naturalnie" wyuczonych i "rozumianych" jak "bóg, instynkt i partia pozwoli" procedur PRZECIWKO domniemanym a faktycznie "bogu ducha winnym" "wrogom". Jako broń/narzędzie gwałtu przeciwko tzw. konkurencji i "opornemu" rynkowi, a nie jako "rzetelna metoda"/właściwy sposób służący wzajemnemu porozumieniu/zrozumieniu międzyludzkiemu i umiejętności nawiązywania faktycznej współpracy.


Wniosek - po głębokim przemyśleniu "najniższych" podstaw ukierunkowanych powyższymi (jedynie zasygnalizowanymi) cytatami (zaznaczonymi na czerwono) - może być tylko jeden: matematyka en bloc, tak jak jest obecnie interpretowana przez "ogół" JEST - jak każde kłamstwo - MENTALNĄ TRUCIZNĄ!

Ministerialne "cuda na kiju"/urojenia, jakie MEN obiecuje sobie dla siebie, nauczycieli i uczniów "przez wprowadzenie obowiązkowej matury z matematyki" można uzyskać wyłącznie wtedy, kiedy wszyscy nauczyciele tego przedmiotu osiągną pełną świadomość tego, z czym rzeczywiście mają do czynienia i w czym dokładnie oraz jak bardzo głęboko jest ukryty "haczyk" decydujący o całej nieskuteczności edukacji. Matematyka (i "informatyzacja") en bloc nie jest żadnym "lekiem na całe zło", a wręcz przeciwnie, jest dokładnie tym samym co każda broń, trucizna czy kłamstwo (PR/demagogia/propaganda/ręczne sterowanie/uprzedmiotawianie ludzi). "Globalnie" i "indywidualnie" pozytywne efekty może przynosić wyłącznie wtedy, kiedy będzie nauczana i wykorzystywana z najwyższą ostrożnością i pełną świadomością jej "trujących właściwości", i na diametralnie innym poziomie niż obecna paranoja matematyzowania/informatyzowania "po najmniejszej linii oporu" wszystkiego i wszystkich na siłę gdzie tylko się da i nie da.

Cały problem/tajmnica oczywiście nie tkwi w martwej, afizycznej matematyce (bo komputery jak liczydła i... matematycy w ogóle nie myślą tym czego nie mają, tj. zdrowym rozsądkiem), a tylko i wyłącznie w czystej psychice(/psychologii) i jej zaledwie początkowym stadium rozwoju. Jest to etap jeszcze bardzo dalekim od uzyskania poprawnych metod analizy "danych zmysłowych", a tym bardziej ich poprawnej syntezy w rzeczywiście prawdziwe wnioski, a nie populistyczne/demokratyczne "konsensusy". Stąd powszechne jest czysto instynktowne dostosowanie "merytoryki edukacyjnej" nie do tego, co być powinno, a do tego, co "jest z urodzenia", czyli po prostu do "praw dżungli"/"reguł rządzących instynktem", a nie żadnego urojonego "humanizmu".
Nie tylko grozi nam, ale cały czas niezwykle szybko rozwija się powszechne paranoja fanatycznego technicyzowania wszelkich przejawów ludzkiego myślenia. Za wszelką cenę. Już praktycznie nikt nie dostrzega totalnego odmóżdżenia wszystkich technokratów permanentnie ulegających urojeniu personifikacji całej - ciut bardziej od młotka złożonej - techniki.
Dzieci personifikują szmaciane lalki. Zaś technokraci powszechnie i zupełnie nieświadomie, dokładnie tak samo jak dzieci - personifikują automaty przypisując im urojone "inteligencje i zdolności" do "wyciągania sensownych wniosków". Tymczasem jest to ciężka i niezwykle niebezpieczna, bo dotychczas należycie nierozpoznana, niediagnozowana i w konsekwencji nieleczona, bardzo powszechna choroba.
Wg. tego ciągu niezwykle niebezpiecznych urojeń, to obecny i dalszy rozwój techniki ma ułatwić i końcowo zastąpić "trud" samodzielnego, poprawnego wnioskowania. Tymczasem żadna technika sama w sobie nie jest w stanie nikogo wyleczyć z "małej" czy "poważnej" psychopatii, np. żądzy władzy za wszelką cenę, maniakalnej nieuczciwości i jakichkolwiek innych psychopatologii. Dokładnie tak samo, jak lornetka nie jest w stanie wyleczyć erotomana (komputer/internet - pedofila itd. itp.) z jego patologii, bo może mu służyć i służy - jak każde narzędzie bez wyjątku - wyłącznie do szybszego pogłębiania psychochoroby.

Atej
O mnie Atej

?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie