Soren Sulfur Soren Sulfur
2157
BLOG

Św. Faustyna a polska religijność

Soren Sulfur Soren Sulfur Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Zapewne wszystkim znana jest refleksja Czesława Miłosza (ur. 1911 r.) z „Ziemi Ulro” (1977 r.), iż w kraju o tak powierzchownej, ludowej religijności jak Polska, nie może narodzić się żaden mistyk. Być może właśnie w pracach wybitnego noblisty należy doszukiwać się tradycji intelektualnej, głoszącej o podziale wiary w naszym kraju na „zawstydzający katolicyzm gawiedzi” i „trochę mniej zawstydzający katolicyzm niektórych intelektualistów”, którym protekcjonalnie można wybaczyć tego typu „wady” („Turowicz katolik. No, ale porządny człowiek” Cz. Miłosz). Laski a Niepokalanów; Łagiewniki a Toruń... nazwy się zmieniają, ale tradycja pozostania ta sama. Czesław Miłosz pisał również: „A kto dzisiaj odważy się pisać o Ślubowaniach Jasnogórskich? Czym były? Przedsięwzięciem faszyzacji Polski, dostarczaniem pociągów pełnych młodzieży z wpiętym w koszulę znakiem oenerowskiego Szczerbca. I razem z tym „Rycerz Niepokalanej” i „Mały Dziennik” z Niepokalanowa. Co wtedy mógł zrobić człowiek ochrzczony w Kościele katolickim i uważany za katolika? Powiedzieć: nie, nie chcę! I co? Wystąpić, zostać ewangelikiem? Śmieszne, przechodzili w Polsce na kalwinizm tylko dla rozwodu. Wyrzec się religii, proklamować swój ateizm? (…) To było dawno, jestem stary i powinienem złagodnieć, pamiętając, że ludzie są tylko ludźmi i to, co noszą w głowach, nie- koniecznie łączy się z ich czynami. Ksiądz Maksymilian Kolbe i jego prasa to było wskrzeszanie zabobonów epoki saskiej w nowoczesnej oprawie, a został świętym. Młodzież składająca Ślubowania Jasnogórskie miała własną krwią okupić swoją wiarę w mit katolickiego totalitarnego państwa. Jednak nie umiem polubić polskiego katolicyzmu jako pewnej formacji umysłowej, która tym się odznacza, że nie rozumie czym jest, to znaczy tak się urządza, żeby nigdy nie zobaczyć swojej twarzy w lustrze” (Cz. Miłosz w 1997 r. http://www.tygodnik.com.pl/apokryf/12/milosz.html )

Tymczasem w lipcu 1924 r. 19-letnia Helena Kowalska (ur. 1905 r.), wychowana na głębokiej prowincji, będąc po trzech klasach szkoły podstawowej i zarabiając od trzech lat jako służąca, udała się „w ciemno” do obcego miasta, Warszawy, by wstąpić do klasztoru. Spotykając się uprzednio z wieloma odmowami, została ostatecznie przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdzie początkowo musiała zapracować na swoje utrzymanie, by w czerwcu 1926 r. otrzymać habit i nowe imię zakonne: Maria Faustyna. Podczas pobytu w zakonie doznaje szeregu przeżyć mistycznych, które ostatecznie zostały uznane przez Kościół katolicki i dały początek kultowi Bożego Miłosierdzia. Głównymi formami ogólnoświatowego kultu w ramach Kościoła jest: obraz „Jezu ufam Tobie”, koronka, wyodrębnione święto – Niedziela Bożego Miłosierdzia, nowenna oraz „Godzina Miłosierdzia”. Temu poświęcona została papieska encyklika „Dives in misericordia” (Bogaty w Miłosierdziu) z 1980 r. Maria Faustyna Kowalska zmarła bardzo wcześnie, zaledwie w wieku 33 lat (1938 r.). Została wyniesiona na ołtarze przez Jana Pawła II w 2000 r. W 2014 r. zainicjowane zostały działania, zmierzające do ogłoszenia Marii Faustyny Kowalskiej doktorem Kościoła, „elitarnego” grona świętych (których liczba wynosi niewiele ponad 30),którzy „wnieśli znaczący wkład w pogłębienie zrozumienia misterium Boga i wydatnie powiększyli bogactwo doświadczenia chrześcijańskiego”.

Joanna Bator, laureatka polskiej Nagrody Literackiej Nike z 2013 r. za powieść „Ciemno, prawie noc” (w której brawurowo przedstawiono martyrologię intelektualistki zmuszonej znosić Polaków i ich brak higieny), oceniając w swym artykule „Siostra fiksum-dyrdum” w Gazecie Wyborczej książkę E. Czaczkowskiej, przypomina o tym, że „Dzienniczek” Marii Faustyny Kowalskiej jest najczęściej tłumaczonym polskim dziełem w sposób następujący:

Biografia Czaczkowskiej, skupiona na Faustynie świętej, pokazuje jednak także zmysłową kobietę, dla której brak seksu był problemem. Jak inni przed nią prosiła niebo o ukojenie ciała, a jej mistyczna erotyka przybiera niekiedy tony bardzo ziemskie i orgazmiczne, znane z pism wielu mistyków, choćby Jana od Krzyża. Nic nie wiemy o tym czasie przed pójściem do zakonu, gdy, jak pisze Faustyna: "Unikała wewnętrznie Boga, a całą duszą skłaniała się do stworzeń". Co to były za "stworzenia"?

(…)

Tak nazywały ją dzieci, bo jako dziewczynka wzruszała się losem słabszych, zwierząt i ludzi. Stworzyła miłosiernego Boga na własne podobieństwo. Sprawdzała się w miłosierdziu pozbawionym upokarzającej litości, pełnym empatii. Rozumiała miłosierdzie jako wydobywanie dobra, bliskie Schelerowskiemu ordo amoris (porządkowi serca). Byłaby dobrą nauczycielką, wychowawczynią, gdyby tę wewnętrzną żarliwość i chęć pomocy miała szansę urzeczywistnić. Sama nie zaznała jednak wiele miłosierdzia. Nikt jej nie wierzył, nikt jej nie rozumiał. Przez cały pobyt w klasztorze, gdzie spędziła 13 lat życia, dobijała się do przełożonych, prosiła o uwagę.

(…)

Naiwni ateiści lubią zarzucać świętym ich mało spektakularne cuda i w najlepszym razie mętne przepowiednie. Nie inaczej było w przypadku Faustyny. Jakieś nadzwyczajne plony pomidorów i truskawek rodzących się pod jej ręką, dar bilokacji potwierdzony pod przysięgą przez siostrę Amatę. Wizja wojny, a ta zawsze gdzieś się zdarzy, płonące miasto, a te zawsze gdzieś płoną, śmierć "wyproszona" już po śmierci własnej dla siostry, która też była chora na nieuleczalną wówczas gruźlicę. Rzeczywiście mało przekonujące.

(…)

Upłynie wiele lat, zanim w 2000 r. Jan Paweł II wyniesie ją na ołtarze i spełni jej marzenie o byciu "wielką świętą". Szczątki Faustyny zmielone zostaną wkrótce w religijnej machinie świętości. Robienie relikwii z kości Faustyny powierzono siostrze Amacie Stryjewskiej. Jest słaba, chora na serce, a to lekka praca. Dzieli kości na malutkie kawałki, pracuje w swojej celi. "Żeberko" rozpada się w proch, tak jest przeżarte gruźlicą. Ale stawy trzymają się mocno. Siostra kruszy je młotkiem. Przez białą serwetkę. Część idzie na otwierane krzyżyki dla sióstr ze zgromadzenia. W środku kropla kleju, na to szczypta sproszkowanych kości. Potem relikwie w kapsułach na rynek zewnętrzny. Kwiatuszek z materiału, do płatka przyklejony kawałek Faustyny. Siostra Amata traci rachubę, ale przygotowała na pewno kilka tysięcy relikwii. Przez 15 lat mieszkała w celi z kośćmi Faustyny. Bardzo ją to uszczęśliwiało.

Pewnie uszczęśliwiłoby też Faustynę, której przez 33 lata życia udało się zrealizować niemal każdy szalony plan. Zostało po niej również 477 zapisanych kartek, "Dzienniczek", z wartości którego sama nie zdawała sobie sprawy. Ta opowieść wyjątkowej kobiety to ponoć najczęściej tłumaczona polska książka. (całość można przeczytać: http://niniwa22.cba.pl/siostra_fiksum.htm )

Przywoływany do tablicy przez J. Bator Max Scheler (któremu Karol Wojtyła poświęcił rozprawę habilitacyjną) wskazywał, że źródłem resentymentu może być uwarunkowanie własnej wartości od porównań z innymi (jak mają to czynić – wg polskiego przekładu z języka niemieckiego - „ludzie pospolici” w kontraście do „ludzi dystyngowanych”, uznający swoją wartość w sposób samoistny), toteż przesadnie nie ekscytowałbym się uchybieniem godności Marii Faustyny Kowalskiej. Myślę, że doskonale ona sobie radzi. Przepowiadając swoją kanonizację zapisała takie słowa:

W pewnej chwili ujrzałam całe tłumy ludzi w naszej kaplicy i przed kaplicą, i na ulicy, bo się pomieścić nie mogli. Kaplica była uroczyście przybrana. Przy ołtarzu było mnóstwo duchownych, później nasze siostry i wiele innych zgromadzeń. Wszyscy oczekiwali osoby, która miała zająć miejsce w ołtarzu. Naraz usłyszałam głos, że ja mam zająć miejsce w ołtarzu. Ale jak tylko wyszłam z mieszkania, czyli z korytarza, ażeby przejść przez dziedziniec i pójść do kaplicy za głosem, który mnie wzywał - a tu wszyscy ludzie zaczynają we mnie rzucać, czym kto może: błotem, kamieniami, piaskiem, miotłami, tak że w pierwszej chwili zachwiałam się, czy iść dalej, a jednak ten głos wzywał mnie jeszcze silniej i pomimo wszystkiego zaczęłam iść odważnie. Kiedy weszłam w próg kaplicy, zaczęli uderzać we mnie i przełożeni, i siostry, i wychowanki, a nawet rodzice, czym kto mógł, tak że, czy chciałam, czy nie, prędziutko musiałam wstępować w miejsce przeznaczone w ołtarzu. Jak tylko zajęłam miejsce przeznaczone, zaraz ten sam lud i wychowanki, i siostry, i przełożeni, i rodzice, wszyscy zaczęli wyciągać swe ręce i prosić o łaski, a ja nie miałam im tego za złe, że we mnie tak rzucali tymi rozmaitościami, i właśnie dziwnie czułam szczególniejszą miłość właśnie dla tych osób, które mnie przymusiły do szybszego wstąpienia w miejsce przeznaczone. W tej chwili duszę moją zalało szczęście niepojęte i usłyszałam takie słowa: Czyń, co chcesz, rozdawaj łaski, jak chcesz, komu chcesz i kiedy chcesz. Natychmiast widzenie znikło”.

Faktem jest, że nie da się pogodzić wrażliwości św. Faustyny i Joanny Bator. Nie da się też pogodzić wizji świata i sposobu tłumaczenia ludzkich pobudek oraz postępowania. Intencją Faustyny jednak nie było stawianie się w roli oponenta czy polemisty względem jakiejkolwiek ideologii; w sposób czysty przedstawiała „program pozytywny”, jakim było posłannictwo Bożego Miłosierdzia. Sama siebie stawiała raczej w roli „sekretarza”. Znaczenie jej przekazu dla doktryny Kościoła w zakresie praktykowania pobożności jest nie do przecenienia i świadomość tego wraz z upływem lat może tylko wzrastać. Sprawia, że w chrześcijaństwie intensyfikuje się znaczenie wybaczenia człowiekowi jego złych czynów (czyli „Bożego Miłosierdzia”) kosztem idei bezwzględnej sprawiedliwości (która w powszechnym mniemaniu ma dominować w Starym Testamencie). Mam jednak wrażenie, że na etapie recepcji tego przekazu trochę zaniedbuje się podkreślany przez św. Faustynę wątek „aktu ufności”, który jako warunek niezbędny ma poprzedzać samo Miłosierdzie. Akt ten polegać ma, zdaniem św. Faustyny, na bezgranicznym zawierzeniu Bogu, że jest On w stanie popełnione czyny wybaczyć.

Warto przy tym wszystkim zwrócić uwagę, że kult Bożego Miłosierdzia jest największym polskim wkładem w spuściznę Kościoła katolickiego. Polska mistyczka ten kult zainicjowała swoimi wizjami, zaś polski papież poświęcił mu encyklikę i kanonizował tę mistyczkę; sam zresztą tenże papież 14 lat później został sam kanonizowany, zatem trudno bagatelizować to zjawisko poprzez zarzuty posądzające o polonocentryzm. Kult Bożego Miłosierdzia, którego święto przypada w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, jest bezsprzecznie fenomenem ogólnoświatowym.

 

Soren

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo