Dziś Powiedział Pan, Panie Premierze, że bardziej obawia się spotkania z internautami niż dalszej części przesłuchań przed komisją. Poprosił Pan również, aby dziennikarze nie podejrzewali w tej wypowiedzi politycznego wyrachowania, które zazwyczaj wytykają.
Otóż ja Panu, Panie Premierze, nie wierzę. Kropka.
Cytat z oficjalnej strony http://zapytajpremiera.pl, narzędzia organizacyjnego wspomnianej debaty:
"....Jeśli chcesz wziąć udział w debacie z Premierem Donaldem Tuskiem wypełnił poniższy formularz – napisz jakie problemy/pytania chcesz poruszyć podczas spotkania i dlaczego akurat Ty powinieneś uczestniczyć w spotkaniu....."
potem są pola do wypełnienia:
Imię -
Nazwisko -
Telefon -
Mail -
Pytanie / pytania -
Czyli nie dość, że odbiera się internautom anonimowość ,REJESTRUJE się ich, to REJESTRUJE się pytania, wątki jakie chcą poruszyć!! A to wszystko przy okazji organizacji debaty gdzie właśnie anonimowość i rejestracja będą najczęściej poruszane.
Biorąc pod uwagę powyższe i to, co napisał Rybitzky (tutaj), uważam, że Pan po prostu nie zdaje sobie sprawy z niezręczności całej tej sytuacji.
Mówienie o obawach, Pana obawach, w tych okolicznościach wypada karykaturalnie i niewiarygodnie - już pomijam zarzuty o możliwą reżyserię debaty na podstawie pytań wcześniej znanych.
Dlatego rzucam Panu blogerskie wyzwanie, pewnie nie tylko we własnym imieniu, do prawdziwej debaty na warunkach umożliwiających nieskrępowany, z zachowaniem prawa do anonimowości, dostęp internautów / blogerów oraz innych zainteresowanych.
Debaty poza obiektami rządowymi, gdzie Pan będzie gościem, a nie gospodarzem. Odpadnie konieczność rejestracji uczestników przez BOR, a "żywioł" pytań wykluczy wszelkie podejrzenia o reżyserię.
Debaty z możliwością wykorzystania środków multimedialnych umożliwiających uczestnictwo wirtualne tym, którzy nie chcą lub nie mogą się pojawić osobiście (vide udział wirtualny Kataryny w programie Warto Rozmawiać) .
Debaty, gdzie uczestników wskaże lub nawet wbierze szerokie grono internautów / blogerów, a nie KPRM czy jego przedstawiciel - choćby nawet był blogerem bardzo niezależnym.
I wreszcie debaty bez udziału tzw głównych mediów, co uwolni ją od zarzutu budowania wizerunków , tak Pana jak i pytających oraz zniechęci do pozamerytorycznej chęci zaistnienia.
Rzecznik Praw Obywatelskich - wiem, zdaje się nie Pana faworyt - zorganizował kiedyś spotkanie z blogerami S24. Nie pytał o dane osobowe, nie pytał jakie pytania padną i wyszło bardzo ciekawe, merytoryczne spotkanie. Być może warto zaprosić go do współorganizacji takiej debaty, w końcu o swobodach obywatelskich będzie zapewne głównie mowa.
Jeśli chce Pan naprawdę poważnie potraktować internautów / blogerów, to tak, ja przynajmniej, wyobrażam sobie warunki do merytorycznej i konstruktywnej debaty.
Czy jest Pan gotów podjąć takie wyzwanie?