Dwunastego Tomasz Zdunek umieszcza na stronie Gazety Polskiej tekst "Ujawnijcie, jak umierali!", pod którym podpisali się: Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski.
Tekst robi karierę.
Największą fragment :
Jacek Surówka – dziś ujawniamy, że to o nim pisaliśmy – dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne”? Po tych jego słowach połączenie zostało przerwane. Taką relację przedstawił nam jeden z dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku.
Linkowany jest jak internet dlugi i szeroki.
Obraz jaki się wyłania z tej publikacji jest dość jednoznaczny - kłamią, kłamali, a przede wszystkim dobijali.
Faktycznie, słowa szokujące.
Dziś o 9:00 pojawiła się na stronach TVN24 informacja następująca: "Nie było żadnego telefonu po katastrofie"
A tu fragment najistotniejszy moim zdaniem (wytłuszczenia moje):
Rozmawiałam ze współautorem tego tekstu. Najpierw twierdził, że ma nagranie tej rozmowy, potem, ze to była wymiana informacji przez maila z innym dziennikarzem. Podczas drugiej rozmowy obiecał, że prześle mi tego maila. W czasie trzeciej rozmowy wyparł się wszystkiego. Nie ma żadnego maila. Jedyną prawdą w całym artykule jest to, że skontaktowano się z innym bratem mojego męża, który powiedział, że taki fakt nie miał miejsca – dodała.
Wdowa po Jacku Surówce mówiła te słowa przed kamerami TVN24 łamiącym się łosem.
Pytanie, żądanie więc stawiam dość oczywiste:
Panie... nie, źle, .....Misiak, Wierzchołowski ujawnijcie, jak żeście to pisali !!!!
Sprawdziliście coś, czy też po prostu użyliscie bredni niezidentyfikowanego dziennikarza do zaspokojenia własnej potrzeby napisania czegoś sensacyjnego?
Zastanowiliście się jak się będzie czuła jego żona?
Dzwoniliście do niej - bo jak rozumiem wdowa mówi o telefonie tego waszego informatora -potwierdzić jego rewelacje?
Najpierw los odebrał biednej kobiecie męża.
Potem kilka hien odbiera jej spokój w żalobie.
Teraz następni odbierają jej godność pisząc, że zaprzecza dla renty ....dla pieniędzy
Granic chyba nie ma.
PS.
Łukasz Warzecha postanowił skomentować moje ostre słowa na FB - że kilku s...ów odbiera wdowie spokój godnego przeżywania żaloby.
Napisał tak:
Jeśli ktoś tu jest s...synem, to nie dziennikarze, którzy mogą się mylić, ale nie muszą (ostatecznie rozstrzygnęłyby billingi), ale winni katastrofy. I nie mam na myśli kpt. Protasiuka. Radzę Ci, stonuj się trochę.
Odpisałem w następujący sposób:
Łukasz nie pierdziel mi tu farmazonów o stonowaniu. Jak się okazuje twoi bracia dziennikarze to zwykłe s...ny i nie sprawdzili NIC dociera to do Ciebie. TO NIE JEST POMYŁKA. To świadome i celowe wykorzystanie bredni innego s......na do... własnych celów.
NIE MIELI PRAWA PISAĆ, ŻE DZWONIŁ.
A żeby było jeszcze jaśniej - takie gnoje, to woda na młyn tych, którzy dali tu dupy i odpowiadają pośrednio za tragedię, a bezpośrednio za skandaliczne śledztwo.
Noi Łukasz wziął się obraził, bo "mój ton zdecydowanie mu nie odpowiada",i wykreślił mnie ze znajomych
Ciekawy jestem czy wykreśli ze znajomych te hieny od "pomyłki".
Stawiam nabiał w zastaw, że nie.
Dziennikarze widać jak lekarze, sami siebie i innych moga napier..ać łopatami po głowach, ale plebsowi wara a jak już to odpowiednim tonem.
Nie można nazwać po imieniu tego co niektórzy robią, bo to zamach na wolność pracy, dobre obyczaje i ich ciężką dolę.
Pobrzękują nożyce choć nie na tym stole leżą.
Ot i jak na talerzu podany syf środowiska.
Siebie wszyscy warci.
Odechciało mi się na te urodziny jechać
INFORMACJA:
Muszę zakończyć na dziś, będę w stanie tylko czytać, bo mój telefon nie pozwala się zalogować.
Jeśli pojawią się pytania odpowiem jurto.
