Paweł Bravo Paweł Bravo
73
BLOG

Nasi blairowie przez malutkie 'b'

Paweł Bravo Paweł Bravo Polityka Obserwuj notkę 5

Wyglądało to jak sobotnie wietrzenie najlepszych pierzyn przed domem wioskowego bogacza. Odejście Blaira zaplanowano od wielu miesięcy, więc wszystkie medialne tuzy zdążyły pięknie się przygotować i dumnie wystawiły wycyzelowane komentarze, analizy, sylwetki i rozliczenia. Przychylne i okrutne, wyważone i płomienne, rozwlekłe i w punktach.

Silić na oryginalność się nie będę, ani chleba odbierać tym, którzy na pisaniu o Anglii zjedli zęby. Kimże jestem, żeby oceniać faceta, który został premierem najporządniejszego państwa na świecie mając ledwo cztery lata więcej niż ja teraz. Zastępca kierownika to brzmi dumnie i więcej na niwie publicznej nie osiągnę :-)

Ale zostawię dwa cytaty, które mnie ujęły w polskim kontekście, chociaż niekoniecznie bezpośrednio.
Szef działu zagranicznego FT Gideon Rachman pisał na swoim blogu o pożegnalnym przemówieniu Blaira:
"Było bardzo defensywne w tonie, niemal błagalne. Prośba Blaira o zrozumienie - "proszę was, byście przyjęli jedną rzecz - z ręką na sercu robiłem to, co uważałem za słuszne" - była śmieszna. Jasne, ze to przyjmuję. Nie wyobrażam sobie wcale, by Blair kładł się co wieczór spać na Downing Street chichocząc złośliwie i zastanaiwając się "cóż to ja mógłbym złego zrobić jutro".
Rzecz w tym, czy podejmował słuszne decyzje, a nie czy uważał, że podejmuje słuszne decyzje. Sprawdzianem dla premiera jest jego jakośœć jego osądu, a nie szczerość intencji". Dobre, krótkie wyznanie technokraty.

W New York Timesie tekst generalnie niechętny (wiadomo, pudelek Busha), ale przyznający chwałę Blairowi za pokój w Irlandii. A w związku z tym frapujący kawałek:
"Obie strony północnoirlandzkiej walki nienawidzą Anglików i obie mają ku temu dobre powody. Nienawiść ta była poważnym powodem, dla którego kolejni brytyjscy premierzy (...) nic w Irlandii nie wskórali.
Ale nienawiść to tylko część wytłumaczenia. Druga to język. Irlandia Jamesa Joyce'a, Samuela Becketta, Oscara Wilde'a i Gerry'ego Adamsa to miejsce w którym słowa podskakują, fruwają i śpiewają, nieraz znacząc wiele różnych rzeczy naraz, a czasami nie znacząc nic. To nie było fair oczekiwać, że zwaśnione strony w Irlandii Północnej będą negocjowały z postaciami tak po arystotelejsku jednoznacznymi jak Thatcher. Dla niej słowo tworzyło zobowiązanie. Obie strony pozostały okopane w barykadach nie tylko z drutu kolczastego, ale i ze słów.
Blair tymczasem jest bezgranicznie powierzchowną osobą i z beztroską pływał w przedziwnej wodzie irlandziej polityki, gdzie słowa mogą znaczyć cokolwiek sobie zażyczymy.
Osobowośœć o wielu obliczach bardzo się w Irlandii przydała. Jest z natury przyjemnym, uprzejmym człiowiekiem. I ma odwagę. Te cechy stały się istotnym czynnikiem w irlandzkim procesie pokojowym." .

Z jedną przykrą różnicą w kwestii odwagi, to tak jakby kto żegnał dowolnego polskiego premiera.
Potoczne myœlenie uznaje, że blisko nam do Irlandczyków. To równie nie fair kiedy ktoś Polakom narzuca logikę arystotelejską. Jest drętwa i upierdliwa. Prawda to zgodność sądu z rzeczywistością. Z dwóch sądów nawzajem sprzecznych tylko jeden jest prawdziwy. Tu nad Wisłą to się nie przyjmie. I jeszcze ta cnota z Etyki nikomachejskiej, ten niewdzięczny umiar... Lepiej niech nam kto zanuci kołysankę "Wybierzmy przyszłość" albo mroczną sagę o rybaku, szarej sieci i trzech złotych układach.

I jeszcze jedno zdanie z tego tekstu zatytułowanego "Gracz, który nigdy nie odnalazł swojej sceny": "Będąc człowiekiem o szybkiej lecz płyciutkiej inteligencji, Blair prędko zrozumiał, że w istocie jest coraz mniej obszarów, na które brytyjscy politycy - a może politycy w ogóle - mają wpływ w dziesiejszym świecie".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka