Paweł Bravo Paweł Bravo
168
BLOG

Nie w moim imieniu

Paweł Bravo Paweł Bravo Polityka Obserwuj notkę 64

W opublikowanej wczoraj w GW polskiej wersji tekstu Adama Michnika, który w ciągu poprzedniego tygodnia trafił do wielu gazet świata, zabrakło ciekawego akapitu. Dlaczego akurat on wypadł, choć znalazło się dość miejsca na obszerne cytaty z kardynała Dziwisza, dodane specjalnie dla polskiego czytelnika – dalibóg nie wiem.

Adam Michnik pisze: "Czy lustracja powinna była się odbyć na początku polskiej transformacji? Celem pokojowej rewolucji była wolność, suwerenność i reformy gospodarcze, a nie polowanie na mniemanych lub prawdziwych agentów tajnej policji. Gdyby w 1990 r. zorganizowano polowanie na agentów, ani reformy Balcerowicza, ani ustanowienie państwa prawa nie byłoby możliwe."

(por. Guardian lub Die Welt)

Przy całym szacunku dla biografii i niektórych (podkreślam: niektórych) wizji politycznych Michnika, muszę się wkurzyć że tu po raz kolejny popełnia swój ulubiony błąd - ogłasza coś nie w swoim imieniu. Podobnie było z "honorem" Czesława Kiszczaka. Michnik osobiście miał wówczas prawo generała choćby wycałować, ale nikt go nie upoważniał do kategorycznych sądów o jego statusie moralnym.

Tym razem niewątpliwie ma prawo mówić, jakie z jego perspektywy było znaczenie i intencja procesów rozpoczętych późną jesienią 1988. To jest nawet bardzo ciekawe historycznie i bardzo stymulujące do dyskusji. Ale nikt nie upoważnił Michnika do mówienia kategorycznie i definitywnie, że w polskiej rewolucji (była takowa?) o coś chodziło lub nie.

Sam byłem lekko tylko zaangażowanym w walkę z systemem działaczem studenckim, załapałem się na jeden strajk i trochę kolportażu, kwestie polityczne były wówczas dla mnie z pewnością mniej ważne od wina, kobiet i śpiewu. Nie mam dokładnych wspomnień z zimy 88/89 oraz z miesięcy, kiedy już stało się jasne, że idzie jakiś przełom. Ale z pewnością pamiętam, że spodziewałem się jakiegoś rodzaju sprawiedliwości. Przywalenia czerwonym. Symbolicznego ściągnięcia portek paru gnojom na pośmiewisko, wytknięcia palcem jakichś kapusiów.

Michnik stawia tępą dychotomię dialog/nienawiść, sukces/strach. Nie łapię się w te kleszcze ani nie mam ochoty się dać wcisnąć w którąś z tych dwu Polsk wymienionych pod koniec artykułu. Z pewnością należę do beneficjentów przemian, skorzystałem na wielu aspektach zaprowadzonej po 89 wolności, daje sobię radę w świecie ponowoczesnym. Ale to nie znaczy, że nie widzę, że za dużo ludzi czuje się z tego świata wyautowanych; fakt, że na codzień się nimi nie przejmuję, nie znaczy, że ich resentyment mogę traktować z pogardą. A tym bardziej nazywać ich przegranymi. The losers, Die Verlierer, los fracasados. Brzydzi mnie pogarda zadowolonych, jaka pobrzmiewa w tym słowie, w jakimkolwiek bym języku czytal ten tekst.

A po drugie, osiągnięcie jakiegoś tam sukcesu nie oznacza, bym już zapomniał, że były takie czasy, kiedy niektórzy zachowywali się jak ostatnie fiuty. Nie myślę co dzień rano o zemście, za dużo dzieje się rzeczy nowych, żeby w kółko do tego wracać .Ale jeśli są jakieś papiery, z których można to lub owo zrekonstruować, to nie widzę powodów, dla których nie miałbym się tego dowiedzieć.

Nie chcę zemsty. Zwłaszcza po tylu latach. Najgorsze co mi przychodzi do głowy jako reakcja na czyjeś dawne świństwa to jakaś forma ostracyzmu. Któryś raz z rzędu proszę, żeby ten czy ów demiurg polskiej demokracji (któremu niewątpliwie dużo zawdzięczam) dał mi samemu decydować, co to znaczy dla mnie sprawiedliwość. .

PS. tak na marginesie, to ciekawy-m, dlaczego dopiero kiedy tekst ukazał się w Die Welt, zrobiło się o nim u nas głośno. Kilka dni wcześniej był już drukowany po hiszpańsku w El Pais. Ale, jak rozumiem logikę mediów, to plucie na Polskę w Madrycie było za mało efektowne, zaprzaństwo u Niemca wygląda paskudniej :-))

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka