Dzisiaj nie powinno się mnożyć słów. O ile nie są one osobistym wspomnieniem. O ile nie nadają sensu życiu tych, co odeszli.
Choć może brakuje mi trochę głosu, który by powiedział Polakom, że RAZEM przez to przejdziemy, jak przeszliśmy już przez tyle innych strasznych rzeczy. Może z sercem smutnym, ale podniesioną głową. Mężnie.
Sam zrobiłem wpis przy okazji Wielkiejnocy. Pasuje. Pozwalam go sobie powtórzyć.
MĘŻNIE
Według św. Tomasza wcielenie Jezusa w człowieka dokonało sie poprzez zejście do samego końca, do każdego fragmentu człowieczeństwa, nie tylko umysłu, ale wręcz funkcji cielesnych.
Św. Łukasz pisząc o Jezusie w Ogrójcu wspomina, że "był pogrążony w udręce" a "Jego pot jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię". Na domiar złego, uczniowie zamiast czuwać i wspierać go (choćby modlitwą) smacznie chrapali...
Jezus wcielony w człowieka. Ze strachem człowieka, zwierzęcym wręcz lękiem. Oblewany potokami ludzkiego potu, śmierdzącego chemicznymi wydzielinami przerażonego ciała. Ale jednak wypowiedziane "Twoja wola" i śmiałe wyjście naprzeciw Przeznaczeniu.
Pomimo przerażeniu, lęku, strachu. Mężnie.