Paweł Burdzy Paweł Burdzy
1947
BLOG

Rzeczpospolita bezprawiem stoi (nic nowego)

Paweł Burdzy Paweł Burdzy Polityka Obserwuj notkę 40

We wtorek sąd okręgowy w Warszawie zadecydował, że Komenda Stołeczna Policji ma zapłacić fotoreporterowi Robertowi Sobkowiczowi 250 tys. złotych odszkodowania za utratę oka od uderzenia policyjnej, gumowej kuli. Policja ma też wypłacić fotoreporterowi równowartość renty w wysokości powyżej 4 tys. zł miesięcznie począwszy od 2000 r., a w przyszłości - rentę w wysokości ok. 5,9 tys. zł miesięcznie. Sąd orzekł także, że gdyby Sobkowicz miał w przyszłości problemy zdrowotne związane z utratą oka, odpowiedzialność za to również będzie ponosić policja.

Gdyby czytać to literalnie, można by powiedzieć stała się sprawiedliwość: człowiek stracił oko, policja wypłaca należne odszkdowanie. Ale tutaj liczy się kontekst. Albowiem od JEDENASTU I PÓŁ ROKU KSP próbuje się wykręcić od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Walczy dalej, bo rzecznik komendy zapowiedział już, że skorzysta ona „z prawa do odwołania”. A więc tym samym będzie walczyć z uprawomocnieniem się wyroku. Tylko czekam na argumentację a la Jacek Rostowski – nie ma pieniędzy w budżecie, dlatego możemy wypłacić, powiedzmy, góra 25 tys. złotych.
 

Najbardziej przygnębiające jest zestawienie faktów:
 

24 czerwca 1999 r. - fotoreporter "Naszego Dziennika" traci prawe oko w wyniku ostrzału z policyjnych, gumowych kul demonstracji związkowców z radomskiego "Łucznika" w Warszawie.

2007 – po OŚMIOLETNIM procesie warszawski sąd okręgowy uznał, że za trwałe kalectwo fotoreportera winę ponosi policja. Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny, co dało podstawę do ubiegania się o odszkodowanie.

23 listopada 2010 – JEDENAŚCIE I PÓŁ ROKU od zdarzenia sąd okręgowy przyznaje odszkodowanie. KSP będzie się odwoływać.

Porażająca jest w tym wszystkim postawa policji. Zdaniem ekspertów, w 1999 r. policjanci strzelali gumowymi kulami zza kordonu, nie celując, na ślepo. „Właściwie było im wszystko jedno” – jak napisał jeden z ekspertów - w kogo i w co trafią kule. Aż strach pomyśleć co by się działo, gdyby wydano im przez pomyłkę (a były takie przypadki w polskiej policji) ostrą amunicję. Przez jedenaście lat, KSP i MSWiA robiły wszystko aby wywinąć się od odpowiedzialności. Nie podjęły nawet próby ugody pozasądowej, nie wspomianając choćby o częściwoym naprawieniu krzywd. I to wszystko instytucja, która chce aby zwykły obywatel darzył ją zaufaniem i szacunkiem.

Są w tej przygnębiającej historii dwa jasne punkty. Pierwszy – to postawa redakcji „Naszego Dziennika”, który nigdy nie odstąpił od kalekiego fotoreportera. Pracował tam przez te wszystkie lata, pracuje tam do dzisiaj.

Drugi – to postawa pani sędzi. Pani AGNIESZKA JĘDRZEJEWSKA-JAROSZEWICZ (zapamiętajmy to nazwisko) podkreślała we wtorek, że w opinii sądu wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna a kwota nie wygórowana, biorąc pod uwagę jak kalectwo wpłynęło na pracę zawodową i życie prywatne poszkodwanego. Dodała, że „sąd brał także pod uwagę postawę pozwanego (KSP i MSWiA - PB) - który w żaden sposób nie uznał swojej odpowiedzialności, nawet wtedy gdy została ona przesądzona orzeczeniem sądu". Stwierdziła, że – powtarzam, pomimo prawomocnego wyroku - policja NIGDY nie podjęła ŻADNYCH kroków, aby roszczeniom Sobkowicza "zadośćuczynić, nawet w części".

Bardzo mocne oskarżenie wobec stróżów prawa, którzy powinni się zajmować przede wszystkim strzeżeniem praw obywateli. Wiwat sędzia Agnieszka Jędrzejewska-Jaroszewicz, są jeszcze sądy w Warszawie!

82 447

"Benia mówi mało, ale on mówi smacznie"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka