Bogdan Klich skomentował wczorajszą tragedię w Afganistanie łącząc ją ze szczególną dla Polaków datą. Ciekawe, że przy innym tragicznym wydarzeniu równie brzemiennym w czasowe i historyczne skojarzenia, nie wykazał się taka bystrością.
Oto jego domysł w odniesieniu do wydarzeń w Afganistanie:
„Przypadkowe nie są ani miejsce, ani czas. To krwawy prezent bożonarodzeniowy od talibów”.
Gdy prawie setka polskich dowódców wojskowych, polityków i osobistości życia publicznego na czele z Prezydentem RP poległa w tajemniczej katastrofie nad Smoleńskim, Klich ani słowem nie zająknął się o zadziwiającej zbieżności dat i o historycznej analogii do eliminacji polskiej elity przez Rosjan w roku 1940.
A więc rodzi się pytanie, dlaczego w Afganistanie miejsce i czas katastrofy nie są przypadkowe, a nad Smoleńskiem już są? Czy Klich ma w tym zakresie jakąś „pomroczność jasną”, że nie dostrzega możliwości obdarowania nas kolejnym „krwawym prezentem”, czy też zadecydowały o tym jakieś inne czynniki?