Paweł Kowal Paweł Kowal
794
BLOG

Bez strategicznej pauzy

Paweł Kowal Paweł Kowal Polityka Obserwuj notkę 7

Na brukselskie korytarze kolejny raz wraca plotka, że 30 marca 2012 roku parafowana zostanie umowa stowarzyszeniowa pomiędzy Unią a Ukrainą. Wreszcie - można by tak powiedzieć, gdyby nie fakt, że stosunki między Brukselą a Kijowem nie są dobre. Pytanie jest następujące, czy po okresie „zmęczenia Ukrainą”, które odczuwali bodajże wszyscy, którym ten temat był choć trochę bliski, coś może jednak drgnąć. Nie wystarczy do tego tylko parafowanie umowy - ten polityczny ruch potrzebuje kontekstu.

Najważniejszym tematem są oczywiście wybory parlamentarne, które odbędą się 28 października. To one będą kluczowe dla interpretacji sytuacji na Ukrainie - nie należy o tym zapominać. Dobra ich ocena oznaczać będzie, że Ukraina mimo wszystko jest w awangardzie partnerów Brukseli, negatywna zaś wcale nie będzie znaczyć, że zerwane zostaną relacje z Kijowem. Niemniej, można powiedzieć, że wówczas Ukraina po latach wróci do kategorii krajów, w kontekście których nie mówi się poważnie o demokracji. Od strony ukraińskiej oczekiwany jest jednoznaczny ruch na rzecz poprawy sądownictwa: sprawa Julii Tymoszenko niebotycznie nadwyrężyła reputację ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości i jest główna przeszkodą w relacjach z Unią.

Ciągle pozostaje czas do wyborów, który jednak nie powinien być strategiczną przerwą w kontaktach Kijowa z Unią. Ale i po unijnej stronie potrzeba szybkiego przeglądu spraw do zrobienia. Wraca nierozwiązana sprawa ukraińskiego systemu transportu gazu. Tu piłka jest po stronie Komisji Europejskiej. Ponadto pozostają jeszcze inne reformy: sądownictwa, konstytucyjna a także paląca reorganizacja samorządów na Ukrainie. Istnieje przecież traktatowy mechanizm rozwiązywania tych spraw. Od czerwca 2010 roku nie odbyło się żadne spotkanie Rady Współpracy UE-Ukraina, której istnienie zapisane jest w Umowie o Partnerstwie i Współpracy. To niezrozumiałe, tym bardziej, że takie spotkania odbyły się w 2011 roku z Armenią i nawet z, bardzo krytykowanym za nieprzestrzeganie prawa człowieka, Azerbejdżanem. Tak jakby w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych ktoś zapomniał, że póki można rozmawiać na drażliwe tematy, to trzeba to robić. Podkreślmy wyraźnie – Ukraina to jednak nie Białoruś, chociaż trudno dzisiaj o zachwyt nad tym jak w Kijowie układają się wewnątrz polityczne relacje.

Coraz częściej słychać, że dotąd chwalona zasada Radosława Sikorskiego i Carla Bildta "więcej za więcej" może się okazać dla Ukrainy zabójcza i w rezultacie oznaczać: "mniej za mniej". To kolejny powód, aby nie marnować cennych miesięcy do jesiennych wyborów. Ktoś jednak musi powiedzieć, że Ukraina powinna zrobić „więcej”, aby otrzymać „więcej”. Zwołania Rady Współpracy nie należy traktować, jako nagrody za to, że Kijów czegoś dokonał, zaś braku tego spotkania nie można postrzegać w kategoriach kary. Powinniśmy w ten sposób stymulować reformy nad Dnieprem, zgodnie z tym, co opublikowali ostatnio niemieccy eksperci w swoim stanowisku na temat Partnerstwa Wschodniego. „Reformy [demokratyczne – PK] – pisali oni – są celem, nie zaś warunkiem współpracy z państwami, których transformacja nie jest jeszcze zakończona”

Partnerem UE nie jest tylko rząd w Kijowie - naszym strategicznym partnerem jest społeczeństwo Ukrainy: konkretni ludzie, ze swoimi konkretnymi sprawami, które będą aktualne i przy obecnym i przy kolejnych rządach. W unijno-ukraińskim dialogu partnerów jest jednak dwóch. Zobowiązania są także po naszej stronie, a niechęć do konkretnej ekipy czy brak zaufania do niej ze strony niektórych polityków nie mogą wykluczać współpracy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka