Pęknięte nawet słońce w moich oczach,
Wiara wypada z zaciśniętej dłoni,
Ginie zduszona w przypiętych warkoczach,
Księżyc rewolwer podnosi do skroni.
Ruiny piszę, tyle pozostało…
Co było życiem, dziś tonie w niemocy,
Moim pogromcom zepsucia wciąż mało,
I przyszłość wieszczą fałszywi prorocy.
Nim się podniesie ta konstrukcja wielka
Zwana i słusznie życia sednem sensu,
Najmniejsza musi spłynąć łez kropelka
I dusza musi chcieć się zwrócić mięsu.