Paweł Pomianek Paweł Pomianek
581
BLOG

Dlaczego nie popieram Tadeusza Ferenca?

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 5

Polityka prezydenta Ferenca jest typowym przykładem polityki „teraz” przy zupełnym nieliczeniu się z perspektywami na przyszłość.
Pod wywiadem z Andrzejem Decem, Michał W. rozpoczął ciekawą dyskusję, zarzucając, że narzekanie na prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca jest bez sensu, bo przecież miasto się rozwija. Przedstawiłem tam merytoryczne argumenty, dlaczego – choć doceniam pewne zasługi, które trzeba to uczciwie powiedzieć: są – nie popieram obecnego prezydenta Rzeszowa. Swoją główną argumentację przedstawiłem też w jednej z dyskusji na Facebooku. Sądzę jednak, że warto poświęcić tej kwestii osobny wpis, zwłaszcza, że dla mnie osobiście najistotniejszy jest fakt, który choć pojawia się nieraz w dyskusjach o Ferencu, to jednak ginie czasami wśród innych argumentów.
Prezydent „teraz”
Nijak nie można porównać poprzednich prezydentur do prezydentury Tadeusza Ferenca, bo tylko on miał unijne dotacje i na nich opiera całe swoje działanie. (Wystarczy przyjść na spotkanie z nim, które organizuje systematycznie na wszystkich osiedlach; gdy przedstawia inwestycje praktycznie każda jest finansowana w 70-90% z dotacji unijnych). A że ma umiejętności do ich ściągania to inna sprawa. Ale on jest mądry gość. Teraz wygra jeszcze raz wybory, pojedzie do końca na dotacjach, za cztery lata odejdzie, dotacje się skończą. Kolejny prezydent będzie pod ostrzałem (bo siłą rzeczy zrobi o wiele mniej), a czasy Ferenca na zawsze zostaną zapamiętane jako czasy świetności miasta. Polityka Ferenca jest typowym przykładem polityki „teraz” przy zupełnym nieliczeniu się z perspektywami na przyszłość.
Zabawnie w tym kontekście brzmi hasło na plakatach wyborczych: „Nowoczesny Rzeszów dla wszystkich pokoleń”. Nie, Panie prezydencie, proszę nie ściemniać, nowoczesny Rzeszów wyłącznie dla obecnego pokolenia.
W czym tkwi problem?
Polityka Tadeusza Ferenca jest bardzo krótkowzroczna – nie ma sensownych inwestorów (i to jest problem podstawowy, do tego sprowadza się to, co napisałem powyżej). Wydaje się, że prezydentowi na nich nie zależy. Nie ma planu zagospodarowania miasta. Większość dużych inwestycji dostaje jeden bardzo podejrzany gość. Ferenc jest znakomity w ściąganiu pieniędzy z Unii, jednak niedługo te pieniądze się skończą. Nie widać żadnego pomysłu, co dalej. Na razie są pięknie zrobione drogi (z infrastrukturą w Rzeszowie jest naprawdę dobrze) i to doskonale widać z zewnątrz (cała Polska to docenia). Ale spoza Rzeszowa nie widać ogromnych zmarnowanych pieniędzy (za to w Rzeszowie widać to dobrze, choćby w styczniu, gdy np. na moście zamkowym trudno skupić się na jeździe, bo migają jakieś porażkowe światełka stwarzające niebezpieczeństwo na drodze). Sam Ferenc na spotkaniach chwali się, że ściągalność pieniędzy z Unii ma lepszą, niż miasta najlepiej się rozwijające. To tylko potwierdza, że nie zależy na sensownym pożytkowaniu kasy.
Mit „dobrego gospodarza”
Bardzo często mówi się (podobnie wypowiadał się nawet p. Andrzej Dec), że prezydent Ferenc jest dobrym gospodarzem. Zapytam więc Państwa: Co jest wyznacznikiem bycia dobrym gospodarzem? Czy to, że w gospodarstwie jest ładnie? Że wygląda na zadbane? Walory estetyczne są raczej wyznacznikiem tego, czy pani domu jest dobrą gospodynią, ale dobry gospodarz to ktoś, kto patrzy perspektywicznie, kto stara się, by własność, którą zarządza, miała dobre perspektywy. Kto chce coś po sobie zostawić dla przyszłych pokoleń, a nie ktoś, kto ostatnie pieniądze wyda na ozdóbki. Dlatego, niech wszyscy miłośnicy Tadeusza Ferenca raczą mi wybaczyć, ale nasz prezydent mógłby się świetnie spełniać jako dobra gospodyni, ale dobrym gospodarzem absolutnie nie ośmieliłbym się go nazwać.
Co robią „Super Nowości”?
W kontekście prezydenta Ferenca trzeba poruszyć jeszcze jedną bardzo ciekawą kwestię – jednego z dwóch największych podkarpackich dzienników, który wziął sobie prezydenta Ferenca na celownik i od pewnego czasu obrzuca go inwektywami. Warto dodać, że dziennikarze „Super Nowości” założyli nawet swój komitet, mają dość sensowny program i startują w wyborach do Rady Miasta. Przyznam szczerze, że to dla mnie trochę zaskakujące działania (choć z rozmów „zakulisowych” wiem, z czego akcja „Super Nowości” wynika).
Ale po stokroć bardziej zaskakująca jest retoryka uprawiana przez dziennikarzy „Super Nowości”.
Nawet zwolennicy Tadeusza Ferenca uważają, że ze względu na stan zdrowia i zaawansowany wiek powinien on już ustąpić z zajmowanego stanowiska. (…)
Z obecnie urzędujących prezydentów miast wojewódzkich w Polsce, czyli tych największych, Tadeusz Ferenc jest najstarszy - to mówi samo za siebie. A tak w ogóle to może się zdarzyć, że prezydent Rzeszowa będzie jeszcze starszy - gdyby bowiem wybory wygrał Tadeusz Ferenc to na koniec kadencji będzie miał już 74 lata!
Historia zna oczywiście przypadki, kiedy ludzie w bardzo podeszłym wieku rządzili nawet dużymi mocarstwami, ale są to przykłady raczej mało chlubne, żeby wspomnieć choćby o Leonidzie Breżniewie w ZSRR czy Fidelu Castro na Kubie. Nawiasem mówiąc, ten drugi sam stwierdził, że jest już za stary i oddał władzę młodszemu bratu.
To fragment jednego tylko artykułu.
Wczoraj na Facebooku mojemu KoLedze z KoLibra wyjaśniłem moje podejście do tego tekstu:
To jest groteska i tak to odbieram. To, co robią, nie ma nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem. To są wrzuty, taka chamówa trochę.
Ale ja mam frajdę, bo wyobrażam sobie, jak się wściekają, gdy czytają to zwolennicy Ferenca.... Tacy zwolennicy, którzy daliby się za niego posiekać. Zresztą, mam wrażenie, że i dziennikarze „Super Nowości” trochę się bawią tym, co robią. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby robić coś takiego śmiertelnie poważnie ;-)
Natomiast Ferenc i jego otoczenie rzeczywiście biją pianę, skarżą do sądu i chyba potwornie boją się tego, co robią „Super Nowości”. Jestem naprawdę ciekaw, jak potoczy się pierwsza tura rzeszowskich wyborów.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka