Paweł Pomianek Paweł Pomianek
595
BLOG

Wiara domaga się radykalizmu

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 0

Bracia machabejscy są przykładem tego, że gdy stajemy przed wyborem: złamać zasadę do której zobowiązuje mnie moja religia lub zachować ją nawet jeśli spotkają mnie za to poważne konsekwencje – trzeba koniecznie odważnie wyznać swoją wiarę.

Jako ostatni tekst w Gońcowym Kąciku teologicznym (tekst ukazał się w grudniowym numerze Gońca Wolności – miesięcznika Stowarzyszenia KoLiber) chcę zaproponować refleksję biblijną nad 2 Mch 7, czyli nad męczeństwem braci machabejskich. Uważam, że może to być klamra domykająca moje prowadzenie Kącika, bowiem jest to fragment biblijny z ogromnie ważnym przesłaniem, jakże aktualnym w dzisiejszych czasach. Pomyślałem, że warto o tym napisać, kiedy ten wyjątek był odczytywany podczas Mszy świętej (XXXII Niedziela zwykła w nowym rycie). Dla tych, którzy chcą przeczytać tekst Lekcji, przytaczam go na samym końcu, a pod linkiem cały fragment o męczeństwie.

Kontekst fragmentu

By móc sensownie wyciągnąć wnioski z przeczytanego fragmentu, trzeba najpierw przedstawić jego kontekst i wyjaśnić, dlaczego owym braciom machabejskim tak bardzo zależało, by nie skosztować wieprzowiny, że woleli nawet pójść na śmierć.

Prawo żydowskie już od czasów Pięcioksięgu Mojżeszowego surowo zakazywało żydom (celowo piszę małą literą, bo chodzi o członków religii) spożywania m.in. wieprzowiny jako pokarmu nieczystego. Był to jeden z najbardziej restrykcyjnie przestrzeganych nakazów religii mojżeszowej. Rzecz, o której mówimy dzieje się w II w. przed Chrystusem. Żydzi byli wtedy pod panowaniem Hellenów, a konkretnie rządził król Antioch IV Epifanes – wielki przeciwnik wszystkiego, co wiązało się z religią żydowską. Panowało wielkie prześladowanie prawowiernych żydów.

Jednym z zakazów wprowadzonych na terenie Palestyny, był właśnie zakaz przestrzegania praw ojczystych i religijnych. Żydowski zakaz spożywania niekoszernego mięsa został oczywiście wykorzystany jako świetny test, wyraźnie wskazujący na to, czy ktoś porzucił religijne praktyki, czy nadal ich przestrzega. I właśnie takiemu testowi zostali poddani bracia machabejscy.

Jakie przesłanie może wypływać z fragmentu?

Fragmenty biblijne – mieszcząc się oczywiście w ramach prawowiernego kościelnego wykładu Pisma – możemy interpretować na różne sposoby. Możemy z nich wyciągać bardzo różne przesłanie dla naszego osobistego czy społecznego życia. Poniżej chciałbym zaproponować kilka wniosków, refleksji, do których skłania fragment o męczeństwie braci machabejskich i ich matki.

Po pierwsze fragment przypomina, że przestrzeganie religijnych nakazów nadanych a nie wypływających wprost z prawa naturalnego jest ważne. Często można spotkać się ze stwierdzeniem, że najważniejsze to być dobrym człowiekiem albo najważniejsze to wypełniać dziesięć przykazań. To są filary. A inne nakazy Kościoła, jakieś tam posty, wstrzemięźliwość, reguły liturgiczne – to są rzeczy drugorzędne i nie mające właściwie znaczenia. Bracia machabejscy nie chcą spożyć czegoś, co zostało zakazane w ich religii – i tylko dlatego, że zostało to zakazane są gotowi położyć za to głowę. Nie szukają wytłumaczenia: może to nieważna zasada, może niezbyt ludzka, może niezbyt logiczna. Nie kombinują.

Co więcej, cały fragment pokazuje, że przestrzeganie zasad wiary – tych naddanych zasad wiary niewynikających z prawa naturalnego i przez wielu traktowanych po macoszemu – może mieć wpływ na fakt zbawienia. Bracia machabejscy mają głębokie przekonanie, że za wierność Prawu spotka ich nagroda w niebie. A więc wbrew temu, co chcą nam dzisiaj wmówić liberalne kręgi w Kościele – wypełnianie kościelnych przepisów, które nawet niekoniecznie do końca rozumiemy, może mieć znaczenie dla naszego zbawienia lub potępienia.

Odnosząc to do dzisiejszych zasad Kościoła katolickiego, myślę przede wszystkim o kwestii przestrzegania lub nieprzestrzegania postu piątkowego (nie chodzi tylko o niejedzenie mięsa, ale i o nieuczestniczenie w zabawach tanecznych), bo to najczęściej łamane i najbardziej po macoszemu traktowane przykazanie kościelne. Oczywiście sprawy nie można łatwo porównać do zakazu jedzenia wieprzowiny w judaizmie, bo tamta zasada miała w tamtej religii zdecydowanie wyższą rangę. Warto jednak pamiętać, że przestrzeganie przykazań kościelnych może przekładać się na kwestię naszego zbawienia.

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało…”

Drugie ważne przesłanie, które niesie ze sobą ten fragment to przypomnienie o konieczności radykalizmu w wierze. To nie jest tak, że można uważać siebie za człowieka wierzącego, ale co rusz dyspensować się w wypełnianiu nakazów wiary czy usprawiedliwiać się, że to czy tamto nie jest przecież wielkim złem, a w ogóle to wszyscy tak robią. W czasach machabejskich też wielu ludzi zostało złamanych, sytuacja była skrajna, a jednak męczennicy pokazują nam, że nawet wtedy konieczne jest zachowanie wierności prawu Bożemu – prawu religijnemu. Autor natchniony chwali taką postawę.

Pismo Święte zawsze warto czytać całościowo. Sądzę, że z tym fragmentem doskonale korespondują Jezusowe słowa: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28).

Bracia machabejscy są przykładem tego, że gdy stajemy przed wyborem: złamać zasadę do której zobowiązuje mnie moja religia (i nie mówię tutaj tylko o katolicyzmie) lub zachować ją nawet jeśli spotkają mnie za to poważne konsekwencje – trzeba koniecznie odważnie wyznać swoją wiarę, nawet jeśli trzeba byłoby za to położyć głowę.

Kościół także głosił potrzebę podobnego radykalizmu. Właściwie opisana sytuacja, przypomina nieco tę z II i III wieku z rzymskich prześladowań chrześcijan. Otóż wobec chrześcijan zastosowano wówczas bardzo podobny sprawdzian ich wyrzeczenia się wiary, mianowicie kazano np. okadzać ołtarz jakiegoś rzymskiego bóstwa. Ten, kto tego nie zrobił, był skazywany na karę śmierci. Od chrześcijan domagano się więc bałwochwalstwa. I ktoś też mógłby powiedzieć, że przecież sytuacja była skrajna, że może ktoś był jedynym żywicielem rodziny, co się miało stać z dziećmi, przecież to tylko kadzenie, a w sercu mógł ktoś zachować wiarę. Takie myślenie nie ma nic wspólnego z katolicyzmem. Ten ostatni nawet w takich skrajnych sytuacjach domaga się radykalizmu, wierności Chrystusowi. Nie wystarczy czcić Jezusa w sercu – trzeba to robić w każdym naszym działaniu. Nie wystarczy wierzyć, ta wiara musi przekładać się na konkretne wybory.

To również przeczy liberalnej wizji katolicyzmu lansowanej zwłaszcza przez środowisko „Tygodnika Powszechnego”, że trzeba wszystkim przebaczać ich czyny, nie warto nawet ustalać jednych obowiązujących wszystkich wymagań, bo tutaj przecież decydują okoliczności i intencje. Nauczanie Kościoła mówi jasno, że najważniejszy jest przedmiot materialny czynu, to czy dane zachowanie, działanie jest „wewnętrznie dobre” czy „wewnętrznie złe”.

Język to rzecz trzeciorzędna

Mam głębokie przekonanie, że właściwie odczytywany fragment o męczeństwie braci machabejskich obala jeszcze jeden z uwielbieniem lansowany przez środowisko TP pogląd, jakoby człowiek wierzący był zobowiązany do języka miłości, rozumianego jako język „głaskania po głowie”.

Otóż w przytoczonym fragmencie bracia machabejscy bardzo ostro odzywają się do Antiocha Epifanesa, posuwając się do gróźb o niezbawieniu i nazywając go zbrodniarzem. Wyraźnie jednak w oczach autora natchnionego, ten dość brutalny język nie zmienia w żaden sposób moralnej oceny ich postawy i wartości ich męczeństwa.

Co więcej, wydaje się, że w pewnych kontekstach język ostry wyrazisty, ale wypowiadający prawdę jest czymś zupełnie normalnym. Bo – już wychodząc nieco poza kontekst fragmentu – to właśnie powiedzenie prawdy, wskazanie grzechu jest otwieraniem przed kimś szansy stawania się lepszym, wspomaganiem go na drodze do zbawienia. A więc taki właśnie język może być dowodem prawdziwej chrześcijańskiej miłości.

 

Fragment 2 Mch 7, 1-2. 9-14. 20:

1 Siedmiu braci razem z matką zostało schwytanych. Bito ich biczami i rzemieniami, gdyż król chciał ich zmusić, aby skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo. 2 Jeden z nich, przemawiając w imieniu wszystkich, tak powiedział: "O co pragniesz zapytać i czego dowiedzieć się od nas? Jesteśmy bowiem gotowi raczej zginąć, aniżeli przekroczyć ojczyste prawa". 9 W chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: "Ty, zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego prawa, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego".

10 Po nim był męczony trzeci. Na żądanie natychmiast wysunął język, a ręce wyciągnął bez obawy 11 i mężnie powiedział: "Od Nieba je otrzymałem, ale dla Jego praw nimi gardzę, a spodziewam się, że od Niego ponownie je otrzymam". 12 Nawet sam król i całe jego otoczenie zdumiewało się odwagą młodzieńca, jak za nic miał cierpienia.

13 Gdy ten już zakończył życie, takim samym katuszom poddano czwartego. 14 Konając tak powiedział: "Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, w Bogu pokładać nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia".

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura