Pojawiła się informacja; Maciej Płażyński, jeden z „tenorów” tworzy nową partię. W jej składzie miałby się znaleźć Janusz Stainhoff, Jerzy Buzek może Kazimierz Marcinkiewicz i Jan Rokita. Inicjator trochę zaprzecza, trochę się kryguje, widać jest coś na rzeczy.
Tej inicjatywie towarzyszy tyleż życzliwego zainteresowania jak i niewiary. Zainteresowania, bo postulat stworzenia ugrupowania między PO a PiS zaspokaja nadzieję na stworzenie partii idealnej dla zbrzydzonych obecnym kształtem sceny obserwatorów. Byłaby to partia bardziej konserwatywna i różnorodna niż PO i bardziej liberalna oraz cywilizowana od PiS. W gruncie rzeczy byłby to PO-PiS tyle, że w miniaturze.
Rzeczywiście na pograniczu PO i PiS jest wielu polityków, którzy nie mieszczą się w tej formule. Problem polega jednach chyba na tym, że skończył się czas kondotierow w polskiej polityce - tworzenie małych ugrupowań wokół znanych polityków. Dziś jak w XVIII wiecznej wojnie zaczynają decydować „masy”. W przypadku nowej inicjatywy widać bardzo interesujących wodzów, ale jakoś nie widać tego wojska.
Przeszkodą może być jeszcze to, że formuła blokowania list być może będzie powtórzona w wyborach parlamentarnych. Mniejsze partie muszą się więc opowiedzieć z kim są, określając równocześnie przeciwko komu istnieją.
Nowa partia musiałaby więc powiedzieć, czy chciałaby się „zblokować” z PiS, czy z PO i wówczas cały ich urok pryska.
PS.
Były redaktor naczelny „Wprost” Marek Król z punktu widzenia autorytetu moralnego postanowił w ostatnim numerze skopać Michnika. Z punktu widzenia przeszłości Króla, okładki „Nienawiść” po upadku Olszewskiego to bardzo interesująca propozycja. Zaczynam współczuć RAZ-owi w jakim towarzystwie się znajduje.