Zmarł Ryszard Kapuściński i wszystko stało się hałaśliwe i mało ważne. Pamiętam go jak wychodził w windy w „Gazecie” witał się z każdym, a rozmowę zaczynał często od „przepraszam, że przeszkadzam”. Jego skromność była zjawiskiem niezwykłym.
Zazwyczaj w takich sytuacjach pisze się, że pozostawił po sobie wielkie dzieła, ale to nie jest pocieszające.