perbrand perbrand
220
BLOG

Wilhelm Sasnal- krzewiciel kontrkultury z odzysku

perbrand perbrand Polityka Obserwuj notkę 0

Współczesna polska elita kulturalna cierpi od lat na pewną, dosyć charakterystyczną przypadłość. Oprócz zwyczajowego uprawiania swojego zawodu i równie nachalnego, co zrozumiałego promowania własnej sylwetki i twórczości w mediach czuje się ona w obowiązku za wszelką cenę przyjąć na swoje barki rolę mędrców. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie postępowało to niezależnie od geopolitycznych okoliczności i historycznego kontekstu. Chociaż w burzliwej przeszłości luminarze kultury zapisali się zbawiennie dla polskiego narodu, każdy chyba przyzna, iż warunki dla działalności narodowych wieszczów spod znaku Mickiewicza i Słowackiego albo te znane z PRL-owskiej rzeczywistości są dziś dla licznych kandydatów na męczenników mocno nieaktualne. A oni nadal uparcie pragną cierpieć za miliony!

 

To zjawisko jest według mnie hybrydą polskiej tradycji artystyczno-cierpiętniczej, wiecznie zaangażowanej w misję wyznaczania nieuświadomionym masom właściwego kierunku oraz postępującego trendu podlegania polskiej kultury bezustannej amerykanizacji. Polskie gwiazdy nowoczesnej kultury oraz showbiznesu (czyli sfer nierzadko krzyżujących się ze sobą) czerpią pełnymi garściami z hollywoodzkich wzorców postępowania, gdzie od dawna panuje moda na, jak to nazwali Amerykanie, looney liberal left. (świrniętą liberalną lewicę).Nic innego przecież tak mocno nie wspomaga kariery oraz brylowania na salonach. W USA szeregi zaangażowanych w społeczne życie lewicowo-liberalnych proroków zasilają najliczniej aktorzy, np. George Clooney, Susan Sarandon, Tom Hanks, bawiący się w scjentologię Tom Cruise i John Travolta. Pisząc krótko: na świecie zapanowała powszechna moda na posiadanie poglądów politycznych! Nawet, a może przede wszystkim, wśród ludzi których profesja w żaden sposób nie jest związana z polityką i kwestiami pokrewnymi, a których przeciętny zjadacz chleba w życiu nie podejrzewałby o zaangażowanie polityczne. Nad Wisłą owa praktyka rozkwitła w latach dziewięćdziesiątych wraz ze zdjęciem kajdan cenzury, by osiągnąć obecnie swoje apogeum. Czołowi przedstawiciele wszelkiego sortu kultury, od wyższej po popkulturę, dostrzegli, iż w ten sposób można wyrwać się z przyziemnej roli szeregowego członka artystycznego establishmentu znanego jedynie wąskiemu gronu odbiorców i zaistnieć jako eksperci od niemalże wszystkiego! Najlepiej jeszcze żeby reklamowane poglądy były arbitralnie uznane przez salony  których pozostaje się integralną częścią za -jakżeby inaczej- piekielnie kontrowersyjne, pozornie niepokorne, pełne młodzieńczej pasji, romantycznego idealizmu i buntu wobec wszystkiego co trąci myszką, czyli tradycją. Inaczej rzecz ujmując, wcielanie się w radykalnego lewicowca próbującego wyważyć i tak już szeroko otwarte drzwi, broniącego lepszej sprawy która i tak de facto nigdy nie była zagrożona i wspinającego się na barykady postępu i społecznej sprawiedliwości (zadekretowanej prawnie w Konstytucji RP) jest niezmiernie w cenie, szczególnie wewnątrz światka artystycznego. Dobitnym tego przykładem jest przyznawana co roku najsłynniejsza literacka Nagroda Nike, której jednym z fundatorów jest „Gazeta Wyborcza” i jej laureaci w osobie chociażby Czesława Miłosza czy Doroty Masłowskiej.

 

Jednym z takich artystów-politycznych bojowników postanowił zostać również ostatnio Wilhelm Sasnal, malarz i rysownik, twórca filmów oraz komiksów. Ostatnio gdzie nie spojrzeć, wszędzie Sasnal! Aż strach otworzyć lodówkę.15 grudnia 2007 r. nakładem wydawnictwa niezawodnej ,,Krytyki politycznej” miała miejsce premiera książki tego artysty o tytule „Sasnal- przewodnik Krytyki Politycznej”, jednocześnie zorganizowano panelową dyskusję z udziałem autora. Udało mu się załapać też do grona ,,Ludzi roku 2008” miesięcznika „Polityka”. Jego prace można znaleźć w zbiorach Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski, Galerii Saatchi, Tate Modern w Londynie, Centrum Pompidou w Paryżu, Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Guggenheim Museum. Co więcej, w zeszłym roku magazyn ,,Flash Art” uznał go za najbardziej obiecującego artystę świata, także w 2006 r. wygrał najważniejszą nagrodę artystyczną-im. Vincenta van Gogha. Pomimo, że nie znam się specjalnie na artystycznej bohemie i laurach z tej branży, fakt- to brzmi imponująco! Podkreślam: nie jednak walory malarskiej twórczości Sasnala biorę w tym artykule na celownik, lecz jego mocno promowane przez środowisko red-aktora Sierakowskiego przekonania polityczne. W numerze 9/2007r. czasopisma „Recykling Idei” (profil zbieżny z „Krytyką”) ukazał się dosyć obszerny wywiad z W. Sasnalem pod tytułem „Patrzeć na świat przez czerwone okulary”, przeprowadzony 15 lutego tego samego roku. Jego wypowiedzi wpisują się idealnie w opisane przez mnie na początku zjawisko dorabiania na siłę wokół własnej kariery otoczki intelektualnej, głównie by podżyrować własną atrakcyjność na rynku. Tuż przed przystąpieniem do lektury wywiadu czytelnika uderza krótki opis malarza: „…znany z tego, że w sposób odważny i bezkompromisowy komentuje społeczną i polityczną rzeczywistość.” Cóż, brzmi równie tajemniczo co zachęcająco, w takim razie wobec szeroko reklamowanej bezkompromisowości artysty stwierdzam krótko: sprawdzam!

 

Sztuka jest bardzo anarchistyczna i w jej obrębie można zrobić wszystko.- ta dobitnie wyartykułowana teza Sasnala nie powinna zaskakiwać osób chociaż odrobinę obeznanych z   dogmatami postępowej ideologii. Stwierdza nieco dalej: Sztuka to taki permanentny eksperyment (...) Nie widzę po prostu w sztuce reguł. Albo nie chcę ich widzieć. Totalny nihilizm obyczajowy błyskawicznie uderza po oczach, nawet jeżeli są uzbrojone w tytułowe czerwone okulary, zaś doktryna „Róbta co chceta!” zbiera swoje plony. Malarz nie zabezpiecza się nawet żadnym wentylem bezpieczeństwa w postaci dodania jakiegoś „ale”.  Jako odpowiedź na taką libertyńską postawę oddaję głos prof. Andrzejowi Nowakowi, redaktorowi naczelnemu ,,Arcanów”: Elity kształtują podział na „ciemnogród” i „oświeconych”. Ci ostatni to właśnie elita i salonowi faworyci, którzy żyją w osobnym świecie i chcieliby zastąpić nim ostatecznie świat realny. W ich świecie głównym problemem jest rozprawienie się z ciemnotą i ograniczeniami swobody sztuki, czyli obrona praw „artystów” do wydawania publicznych pieniędzy na widowiska łączące defekację z kopulacją, najlepiej na tle symboli katolickich. W kontekście działalności powstałego kilka lat temu Instytutu Sztuki Filmowej należy w powyższym cytacie położyć bardzo duży nacisk na „…wydawanie publicznych pieniędzy”. Tak jest, wszystko to co w imię postawy prezentowanej przez pana Sasnala może się urodzić w głowach rodzimych filmowców jest finansowane z budżetu, ergo z naszych pieniędzy! Idąc dalej tokiem rozumowania artysty rozumiem, że w umieszczaniu w sztuce różnych ikon popkultury w rodzaju mordercy i zbrodniarza Ernesto Guevary nie ma nic niestosownego. Obserwując wszechobecny w dziełach sztuki wizerunek „Che” albo powszechną profanację symboli chrześcijańskich (dzieła Doroty Nieznalskiej) jak jednocześnie zgodzić się z pasowaniem malarza na wybitnego buntownika? Nawet zaprzęgnięta na tą specjalną okazję pełna moc heglowskiej dialektyki może nie podołać!

  

W wywiadzie pada pytanie redaktorki pisma o wyjaśnienie przyczyn wyraźnego zwrotu w lewo znacznej części artystów młodego pokolenia. Sasnala to zjawisko w ogóle nie zaskakuje, zaznacza zauważalną lewicowość studentów nota bene konserwatywnej akademii którą ukończył. W końcu pada diagnoza: Wydaje mi się, że zwłaszcza dzisiaj nie można być na prawo. Trzeba być zupełnie jakimś przypałem, żeby pogodzić się na to, co dzieje się w tym kraju. Akurat tutaj sprawa jest jasna. Uwaga- mamy do czynienia z pierwszym lewicowym dogmatem! Jak można w ogóle wyznawać prawicowe poglądy w dobie (przeszłej już) kaczystowsko-faszystowskiej dyktatury, ciemiężącej kraj?! Na ten zarzut kolejna riposta w formie słów brytyjskiego filozofa- przypała Rogera Scrutona o lewicowcach, którzy: …nie mają pojęcia, co to jest demokracja. Zawsze, gdy jakieś społeczeństwo wybiera w powszechnym głosowaniu prawicowe władze, ci ludzie krzyczą o zagrożonej demokracji. Bo naród nie głosował tak jak trzebaDemokracja lewicy sprowadza się do przekonania, że demokracja jest wtedy dobra, gdy wygrywają nasi. Nic dodać, nic ująć. Na pytanie kiedy stał się lewicowcem Sasnal odpowiada: Wciąż mam problem z tym, że muszę lawirować między różnymi poglądami albo opcjami politycznymi. Wiem, że to co powiem, będzie dla ciebie bolesne, ale nie wierzę w alterglobalizm. Wydaje mi się, że jest to walka z wiatrakami…A pacyfistą nie jestem, bo uważam, że są sytuacje, w których należy chwycić za broń…Podpowiadam- na przykład wtedy kiedy znów do władzy dojdzie ktoś spoza swojaków? Sasnal podaje jednak przykład Irakijczyków i już po chwili dodaje uspokajająco, że w świecie w którym żyjemy nigdy nie jest za dużo lewicowych tendencji. Rzeczywiście, dla bezpieczeństwa lepiej nie korygować w dół dawki lewicowego terroru intelektualnego, zaś wszelki opór zwalczać należy w zarodku! W końcu pada bezlitosny, jakże wyważony i pełen obiektywizmu werdykt: Nawet przejaskrawianie czy takie trochę tendencyjne patrzenie przez te czerwone okulary jest OK. Przewaga jest przecież wciąż po stronie konserwatystów spod znaku Busha, takiej faszystowskiej (sic!) Ameryki czy PiS-owskiej, PO-owskiej, LPR-owskiej Polski. Wierzę, że ich czas się niedługo skończy (nie pomylił się, czyżby cechy profetyczne?). Choć jednocześnie boję się, że po nich przyjdzie czas prawicy, która działa ukryta za maską, ale wciąż napierdala gejów, szuka winnego, chce lustrować ludzi. Wysoki poziom kultury językowej jest jaskrawo widoczny również w  reakcji na inne pytanie: Wkurwia mnie to, albo w wypowiedziach że …wszystko pierdolnie i rozpierdolę się samochodem. Dodatkowo fascynuje przenikliwość umysłowa, w końcu szeroko zakrojone represje wobec mniejszości seksualnych, które dziwnym trafem nie zgłosiły obecnie urzędującemu Rzecznikowi Praw Obywatelskich ani jednej skargi na łamanie swych praw, są odwiecznie dogmatem numer dwa! Następnie malarz podkreśla swoje poparcie dla feminizmu jako ruchu polityczno-społecznego: Myślę na przykład, że ogromną zasługą feministek w tym kraju jest to, że w tej chwili już nie można tak bezkarnie żartować sobie z kobiet. Zanotujmy, bezkarne poniżanie kobiet i obrzydliwy seksizm- dogmat numer trzy!  Dalej Sasnal określa się jako szczery demokrata i nawołuje do chodzenia na wybory. Fakt- postulat praktycznie niespotykany w obecnej rzeczywistości politycznej, funkcjonujący gdzieś co najwyżej na obrzeżu głównego nurtu mass mediów i będący wynikiem kontestacji do kwadratu! W innym miejscu, co jest wyjątkowo karykaturalne, laureat nagrody im. van Gogha ubolewa nad tym, iż gros jego dzieł trafia w ręce kapitalistów i konserwatystów. A gdzie jego zdaniem miałyby one trafiać? Antykapitalistyczną fobię faceta z pewnością zarabiającego krocie na fakcie, iż są bogaci pasjonaci-koneserzy, niekoniecznie pochodzący z identycznej bajki politycznej, ale gotowi za spore pieniądze kupować i promować jego twórczość pozostawiam litościwie bez komentarza. Marks z Engelsem mogliby zza grobu energicznie przyklasnąć takiej stricte socjalistycznej logice! Sasnal nie zapomina o napiętnowaniu bliżej nieopisanego „systemu” w którym sztuka funkcjonuje w środowisku ludzi majętnych. Przypomina to histeryczny szloch głodnego nastolatka mającego do świata pretensje, że- jak już tłumaczył Milton Friedman- nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch.

  

Poglądy gwiazdy nowoczesnej sztuki, kreowanej na pierwszego mistrza kontestacji okazują się niczym innym jak zbitką zwykłych banałów, idealistycznych komunałów i hołdowaniem wszechobecnej politycznej poprawności. Zaś od łopatologicznej ideologizacji wszystkiego chce się uciekać drzwiami i oknami. Wiem, że istnieje taki wizerunek artysty i że niektórzy artyści sami go wręcz tworzą- przez to, że nie interesują się polityką, żyją we własnym świecie i są ponad to. - twierdzi faworyt ,,Krytyki Politycznej”. Aż chce się odetchnąć z ulgą i krzyknąć: chwała im za to! Nie widzę w podobnej postawie nic złego, naprawdę z troski o jakość merytorycznej dyskusji nie wszyscy powinni interesować się polityką, szczególnie jeżeli ta niespecjalnie ich podnieca. Każdy ma prawo do posiadania poglądów jakie mu tylko przyjdą do głowy, Sasnal natomiast zdaje się w ogóle nie brać pod uwagę tego, iż nie wszystkich przedstawicieli swojej branży bawi realizacja w swoich dziełach jasno określonej politycznej misji, do czego jakby sam głośno nawołuje. Swoją drogą na początku wywiadu redaktorka pisma zadając pytanie stwierdza expressis verbis: Myślę zresztą, że w czasach, w których żyjemy, po prostu nie można nie mieć poglądów. Chyba, że jest się totalnym głąbem.

Po chwili wodzirej współczesnej wersji kontrkultury wtóruje jej, dowodząc kolejny raz istnienia mody na publiczne obwieszczanie faktu posiadania poglądów politycznych: W ramach całości tego, co się robi, uważam, że wartościowe są takie wyskoki, jasne deklaracje, pokazujące, że masz poglądy. Z wypowiedzi Sasnala można wręcz odnieść wrażenie, że oto za sprawą ludzi takich jak on znajdujemy się u progu jakiejś kulturalnej rewolucji, nowej i nieznanej dotąd jakości! Ale czy  Zachód w erze studenckiej, czerwonej rewolty nie przerabiał już czasem tego romansu skrajnej lewicy ze sztuką? Dziś w wyalienowanym towarzystwie najwyższej próby brak posiadania klarownych (oczywiście jednostronnie w lewo) przekonań politycznych jest popełnieniem poważnego faux pas. Wiadomym jest, iż wykształciuch albo człowiek aspirujący do tego wielce zaszczytnego na salonach miana powinien wyrażać opinię na dosłownie każdy temat pilnując by zabrzmiało to dla bananowej młodzieży wystarczająco cool, zaś dbałość o głębokość tej intelektualnej refleksji schodzi na boczny tor. Reasumując: Wilhelm Sasnal przebrany w niedopasowane szaty rewolucyjnego intelektualisty przypomina balonik unoszący się na wietrze aż pod sam nieboskłon, skąd nie widać już realnego świata, żelaznych praw rządzących globalną ekonomią, życiowych problemów ani ludzi z krwi i kości. Z tak wysokiego pułapu kolor okularów przez które się patrzy nie ma już żadnego znaczenia.

perbrand
O mnie perbrand

"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka