perbrand perbrand
127
BLOG

W niewoli wolnomyślicielstwa

perbrand perbrand Polityka Obserwuj notkę 10
Współczesny cywilizowany człowiek aspirujący do kategorii sapiens ceni sobie przede wszystkim jedną rzecz. Jest to tak ubóstwiane na uniwersytetach i w środkach masowego przekazu wolnomyślicielstwo. Iluż to wolnomyślicieli bryluje w każdej debacie publicznej! Wolni i niezależni od czego tylko się da. Dawno temu cecha ta może i rzeczywiście posiadała jakąś wartość, dziś jednak wpisuje się w ogólny trend dewaluacji rzeczy, które powinny być przecież bez wątpliwości autentycznymi zaletami. Wątpliwości jest jednak sporo. Kiedyś na stronie internetowej antyglobalistycznego czasopisma Recykling Idei (polecam każdemu, czysty umysłowy odjazd!) polemizowałem nawet z pewną komentatorką, która w końcu stwierdziła, że lubi być wolna i niezależna od wielu rzeczy, łącznie z własnymi poglądami(?!) Przez litość powstrzymałem się od podsumowania, że takie zjawisko nazywa się schizofrenią i podobno da się wyleczyć. Z biegiem czasu wolnomyślicielstwo stało się wręcz prawdziwym fetyszem i probierzem ogólnego rozgarnięcia człowieka. W efekcie utarło się, iż ktoś wykształcony, intelektualnie wyrobiony, subtelny, dysponujący wyszukanym smakiem i elegancją oraz ogólnie gramotny powinien być bonusowo wolnomyślicielem. Toż to legendarna już „oczywista oczywistość”! Nie jest tez żadnym odkryciem, że wolnomyślicielstwo powszechnie kojarzone jest obecnie z pewnym, bardzo konkretnym światopoglądem. Generalnie wolnomyślicielstwem chlubią się ludzie (jednocześnie żarliwie odżegnujący się od jakiejkolwiek wiary i czynników transcedentalnych) wierzący głęboko w postęp, sprawiedliwość społeczną (sic!), totalną wszech-tolerancję i zdolność umysłu do siłowego przekształcenia ludzkiej natury i całego świata w nowy, świecki raj na Ziemi. Czyli ofiary heglowskiego ukąszenia, cierpiący dodatkowo na coś co nazywam lewicową niedojrzałością rozumu. Nikt nie podsumował problemu lepiej od genialnego aforysty Gilberta K. Chestertona: „Wolnomyśliciele też czasem myślą, choć wolno im to idzie.” Wolnomyśliciele, w pełni przekonani o własnej racji (popadający przy okazji w hipokryzję, ponieważ otwarcie głoszą, że jednej racji nie ma, podobnie jak prawdy ani dobra) zwykli łączyć się w jeden front, stając bohatersko naprzeciw potencjalnemu zagrożeniu jakim jest: faszyzm który w różnych punktach globu wiecznie po cichu się odradza, jaskiniowy antykomunizm, zoologiczny antysemityzm, męski szowinizm, religijny obskurantyzm, nietolerancja, homofobia, a ostatnio globalne ocieplenie i inne tego rodzaju smaczki. Do wyliczenia i napiętnowania tych najczęściej kompletnie urojonych zjawisk nie przepuszczą żadnej okazji, angażując do tego karykaturalnego zadania nawet Europarlament, który poprzez wydanie rezolucji wziął już raz w 2006 r. na celownik Polskę. Co najciekawsze, wolnomyśliciele kiedy natrafią w polemikach na kogoś z drugiej strony barykady, kwitują nierzadko jego argumentację diagnozą demaskującą go jako ofiarę manipulacji i tępego prawicowego doktrynerstwa, wyciekającego z niepoprawnej politycznie, zacietrzewionej prasy i innych mediów. Wszak poglądy społeczno-polityczne wolnomyślicieli ukształtowały się jako do bólu racjonalne odwrócenie opresywnej i niesprawiedliwej interpretacji świata opartej na instytucji autorytetu i w duchu tradycji, wziętej wprost z potwornego średniowiecza. Kierując się tą logiką, prędzej czy później trzeba dojść do wniosku, iż przekonania szeregowego wolnomyśliciela nie mają identycznych źródeł jak anachronicznych oszołomów. Wzięły się więc z….no właśnie, cholera wie z czego! Wolnomyśliciel, nie zaznawszy jakimś cudem nigdy manipulacji ani propagandy, wszystkie swoje racje musiał więc wziąć prosto z powietrza, urodzić się z nimi, wyssać z mlekiem matki (niczym adwersarze antysemityzm), wzorem Buddy doznać pewnej nocy nagłego olśnienia albo „wygrać” je na jakiejś loterii w supermarkecie. Jedno jest pewne- nie mógł, analogicznie do kogoś zaczadzonego konserwatyzmem, zaczerpnąć wiedzy i poglądów ze szkoły, osobistej empirii, mediów, względnie od kogoś po prostu starszego i mądrzejszego od siebie. Innego wyjścia nie ma. Zresztą nauka już dawno wyjaśniła, że stereotypy i mechanizmy heurystyczne muszą funkcjonować w ludzkim mózgu po to, by w potężnym natłoku informacji i coraz to nowszych emocji człowiek zwyczajnie nie oszalał. Wolnomyśliciel musi być wolny również od takich naturalnych efektów, co automatycznie czyni z niego kogoś w rodzaju nadczłowieka (ubermensch?) albo chłodno analizującego cyborga. Swoją drogą, jestem piekielnie ciekaw czy taki przypadkowy wolnomyśliciel przeszedłby pomyślnie test na człowieczeństwo z kultowego filmu „Łowca androidów”! Może ktoś w przyszłości zdoła rozwiązać fenomenalny „paradoks wolnomyśliciela”, który ma rację i głosi prawdę, pomimo że żadna racja ani prawda nie istnieją. Dodatkowo wolnomyśliciele własne poglądy wytrzasnęli nie wiadomo skąd, w każdym razie w sposób wykluczający ryzyko jakiegokolwiek obciążenia ideologicznego, zaburzającego absolutnie trzeźwy i wyważony osąd. Przede wszystkim ci zawodowi albo hobbystyczni tropiciele mieszkańców Ciemnogrodu, wyrzucający w ich kierunku z prędkością kałasznikowa całe salwy histerycznych zarzutów nie mają pojęcia, że postępują niekoniecznie spontanicznie, lecz raczej według sprawdzonego i starannie obmyślonego scenariusza. W świetnej książce Pata Buchanana „Śmierć Zachodu” znajdziemy fragment instrukcji moskiewskiego Komitetu Centralnego z 1943 r. dla bolszewików, przytoczonego po raz pierwszy przez Stephena Goode’a, który brzmi: ”Członkowie [partii] i główne organizacje [partyjne i społeczne] muszą stale stawiać w trudnym położeniu, dyskredytować i poniżać naszych krytyków. Gdy obstrukcjoniści staną się zbyt irytujący, nazwijcie ich faszystami, nazistami albo antysemitami…Skojarzenie to, wystarczająco często powtarzane, stanie się ‘faktem’ w opinii publicznej.” Zaiste, światli relatywiści i wszelkiej maści postępowcy swoim sposobem działania nawiązują nieświadomie do prawdziwych klasyków gatunku i profesjonalistów w swojej dziedzinie! Bolszewicka nauka nie poszła w las…W każdym razie kiedy w trakcie dyskusji ktoś dumnie wypnie pierś i poszczyci się własnym wolnomyślicielstwem jednocześnie piętnując kogoś za ideologiczne skrzywienie można go wyśmiać, ale jeszcze lepiej ostentacyjnie zignorować. Niewola wolnomyślicielstwa to dla niego naprawdę wystarczająca „nagroda”.
perbrand
O mnie perbrand

"- Jakim prawem?! - Prawem, a nie lewem , towarzyszu." fragment dialogu z "Ceny" Waldemara Łysiaka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka