Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz
602
BLOG

Żegnaj wolności!

Adam Pietrasiewicz Adam Pietrasiewicz Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Myślę, że trzeba to powiedzieć jasno – z wolnością trzeba się będzie definitywnie pożegnać. Mam na myśli wolność taką, jak sobie to wyobrażaliśmy kiedyś, za czasów komuny i jak sobie chyba często nadal wyobrażamy nazywając ją całkiem niesłusznie „demokracją”. 

Jesteśmy zapatrzeni w codzienność, bo media są zapatrzone w sprawy bieżące i, jak mi się wydaje, zupełnie tracimy dystans do otaczającego nas świata. A ten się zmienia, i to zmienia dogłębnie.

Wolność zawsze była ideałem, choć był to ideał różnie przez różnych rozumiany.

Wielu ludzi identyfikuje, lub przynajmniej stawia znak przybliżonej równości („≈”), wolność ze szczęściem. Inni identyfikują wolność z demokracją, jeszcze inni uzależniają wolność od sytuacji społecznej danego człowieka. Są i tacy, którzy  nie odnoszą jej do poszczególnych osobników, lecz mówią o „wolności klasowej”, albo „narodowej” itp. Ludzie wierzący utożsamiają wiarę i miłość do Boga z wolnością. 

Ja osobiście uważam, że fundamentem wolności jest możliwość przemieszczania się z miejsca na miejsce – nie przypadkiem mówi się „wolny jak ptak”, bo to ptak może się swobodnie przemieszczać w trzech wymiarach. Na tym fundamencie oczywiście opierają się wolności cząstkowe, takie jak wolność słowa, wolność badań naukowych czy wolność przedsiębrania, ale i wiele innych.

Mnóstwo jest zapewne definicji, które różni ludzie przypisaliby do pojęcia wolności. Obojętne jednak którą z definicji cząstkowych przyjmiemy, wydaje mi się, że wolność wokół nas ogólnie stopniowo zanika. Jest to niepokojące zjawisko, bo nie widać żadnego mechanizmu (to znaczy JA go nie widzę), który mógłby ten proces zatrzymać czy chociaż spowolnić. Mam wrażenie, że istnieje jakiś „naturalny poziom wolności”, do którego dążą wszelkie społeczności, a ten „poziom” jest bardzo daleki od poziomu, który przeciętny człowiek DZIŚ mógłby uznać za zadowalający. Wydaje mi się, że „naturalnym” stanem ludzkości jest średnio ogólnie niski poziom wolności. I że jakieś, trudne do jednoznacznego wskazania i zdefiniowania, mechanizmy społeczne dążą wciąż do tego „uśrednienia”.

Wolność jednostki nigdy specjalnie nie była kwestią realnie absorbującą rządzących, poza niektórymi wyjątkami z dość nieodległej historii. Warto jednak pamiętać, że ostatnie 200 czy 250 lat to zupełnie nieliczący się moment, chwilka tylko w wielowiekowej historii ludzkiej cywilizacji. Warto zawsze mieć na uwadze, że nasze cywilizacyjne „osiągnięcia”, takie jak wolność słowa, równość wobec prawa czy ogólnie podmiotowość obywateli, a nawet w ogóle pojęcie „obywatel” to zjawiska i idee bez których ludzie żyli przez całe tysiąclecia. A ponieważ pojęć tych nie znali, to nawet nie wiedzieli, że nie są „wolni”. 

Problem zanikania wolności pojawił się dopiero gdy okazało się, że margines wolności człowieka znacznie się poszerzył, a to jest tak naprawdę kwestia ostatniego stulecia z lekkim okładem.

Gdy zastanowimy się trochę nad przekazami historycznymi to dojdziemy do wniosku, że nawet te sto lat to nie do końca prawda – w XIX wieku cenzura była dość powszechna w zasadzie wszędzie, a mało komu wydawało się dziwne, że prawo nie każdego traktuje tak samo. Przed Drugą Wojną Światową systemy faszystowskie były często stawiane za przykład dobrych rozwiązań społecznych i to wcale niekoniecznie tylko przez zamordystów. Rzeczy dziś (na szczęście JESZCZE) niewyobrażalne, jak na przykład pozbawianie człowieka wolności na podstawie prostej decyzji administracyjnej były w Polsce przedwojennej na porządku dziennym (Bereza Kartuska) i były uznawane dość powszechnie za dopuszczalną formę działania władzy.  Nawet w USA, wydawałoby się OAZIE WOLNOŚCI istniały nawet jeszcze długo po II Wojnie Światowej ograniczenia wolności słowa, za które można uznać na przykład zakaz pokazywania na ekranie kinowym pocałunku dłużej niż przez 45 sekund…

Wydaje się, że wolność w rozumieniu najbardziej współczesnym, czyli ta słabo zdefiniowana, ale co do znaczenia której ogólnie wszyscy się mniej więcej zgadzają, to pomysł stosunkowo nowy. Mam wrażenie, że pojawił się tak naprawdę dopiero po wojnie, jako z jednej strony reakcja na potworności dokonane przez Niemców za Hitlera, a po drugie jako odpowiedź na coraz powszechniej panoszący się po świecie sowiecki komunizm. Wolność osobista, przejawiająca się prawem do swobodnego, właściwie niekontrolowanego przemieszczania się po świecie, wolność słowa wykluczająca jakąkolwiek formę cenzury, pełna wolność działalności gospodarczej, wszystkie prawa, które zostały realnie nadane i zastosowane w praktyce były, jak się wydaje, jedynie bronią. Może to brzmieć dziwnie, ale to się trzyma kupy.

Wolność świata zachodniego od połowy lat 40 do końca lat 80, tak legendarna dla nas, mieszkańców zniewolonego świata kontrolowanego przez sowietów, "Wolność" przez wielkie „W” była tylko narzędziem.

Była bronią w walce z ponurym widmem nadciągającego komunizmu. I była to dość skuteczna broń, bo faktycznie przyczyniła się, przynajmniej częściowo, do upadku tamtego systemu.

Niestety wygląda na to, że dziś, gdy narzędzie przestało być potrzebne, zostało odłożone do skrzynki z narzędziami i zapomniane. Wolność przestaje być powszechnie uznawaną, samoistną wartością i zastępowana jest przez „poczucie bezpieczeństwa”, „konieczność respektowania prawa”, albo zwyczajnie jest ignorowana.

Afera Snowdena pokazuje, że wolność komunikowania się jest iluzją, miliony kamer na ulicach miast odbierają nam prawo do intymności, ograniczenia prawne i wszechobecność różnych organów kontrolujących i ścigających obywateli odbiera prawo do wolności przedsiębrania. Wolność przemieszczania się po świecie jest również iluzją, bo czyż można mówić o wolności, gdy w tej „wolności podróżowania” nie ma żadnej anonimowości, ani prawa do niej, ani nawet nadziei. Sygnałów o ograniczaniu wolności osobistych mamy dziesiątki na co dzień. Czasami udaje się z tym ograniczaniem jakoś walczyć – jak w przypadku ACTA, najczęściej jednak przestrzeń wolności zawęża się coraz bardziej, bez żadnych reakcji obronnych.

Jako coś naturalnego traktujemy dziesiątki zapisów prawa tworzących sankcje za działania, które faktycznie nie są zagrożeniem dla nikogo – na przykład nakaz zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Wolność odbierana jest nam gdy urzędnicy zmuszają nas do szczepienia dzieci lub zakazują stosowania zwyczajnych żarówek.Wolność odbierana jest nam, gdy zakazuje się nam wykonywania operacji handlowych za pomocą gotówki, czy wypłacania wynagrodzeń w kopercie. Wolność zanika, gdy Google godzi się na cenzurę wyników wyszukiwania, gdy producenci filmowi godzą się na cenzurę scenariusza z przyczyn politycznych, jak miało to ewidentnie miejsce na przykład przy kręceniu filmu „Iron Man 3”. Bo wolność nie znika tylko "przez politykę". Znika też z innych, bardziej przyziemnych przyczyn. Wolności pozbawiają nas też banki odbierające nam nasze pieniądze, które przecież od nas pożyczają! 

Można przytaczać kolejne przykłady zanikania wolności na świecie. Chwila refleksji pozwoli każdemu je znaleźć. Są ludzie, którzy twierdzą, że idziemy w kierunku społeczności opisanej przez Orwella w „1984” i chyba coś w tym jest, szczególnie gdy popatrzy się na manipulacje językiem – już ponoć Konfucjusz stwierdził, że gdy słowa zaczynają tracić sens, to ludzie zaczynają tracić wolność. 

Druga połowa XX wieku była chyba czasem największego rozkwitu wolności osobistych w historii świata. Nigdy wcześniej ludzie nie mieli z jednej strony tak wielkiej wolności, a z drugiej strony tak wielkich możliwości korzystania z niej. Internet stał się największym i najważniejszym narzędziem wolnej ekspresji, ale jednocześnie jego pojawienie się nastąpiło w momencie, gdy wolności zaczynają zanikać.

Mam poczucie bycia mniej wolnym dzisiaj, niż byłem 30 lat temu, gdy znalazłem się na emigracji we Francji. Mam również poczucie znacznie mniejszej wolności, niż wówczas, gdy pod koniec lat 90 XX wieku znalazłem się z powrotem w Polsce po powrocie z emigracji. Już będąc we Francji miałem poczucie zawężania się mojej przestrzeni wolności.

Najsmutniejsza w tym rozstawaniu się z wolnością jest obserwacja, którą czynię stale, przy każdej okazji, gdy jest o tym mowa. Otóż odnoszę wrażenie, że najwyraźniej ludziom wolność nie jest do niczego potrzebna. Ludzie wcale nie są gotowi poświęcać się dla „wolności”, której nie rozumieją, której nawet tak naprawdę nie potrafią zdefiniować. Ludzie potrzebują poczucia bezpieczeństwa czyli świętego spokoju. O to poczucie bezpieczeństwa i o ten święty spokój gotowi są tak naprawdę walczyć. A o wolność? Możliwe są pojedyncze zrywy, ale myślę, że ogólnie rzecz ujmując ludzie czują, że wolność wcale nie jest najważniejsza

Więc zapewne wolność powoli zniknie wracając do naturalnego dla siebie, niskiego poziomu.

Być może jestem już stary, a starzy ludzie bywają okropnymi krytykantami. Być może. Miejmy nadzieję.

 

Powroty - co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości