Piotr Pałka Piotr Pałka
581
BLOG

Odsunąć Filara, wyjaśnić sprawę Bortnowskiej

Piotr Pałka Piotr Pałka Polityka Obserwuj notkę 56
Od początku było wiadomo, że książka na temat Lecha Wałęsy, bez względu na swoją zawartość, będzie pretekstem do ataku na IPN. Swoje pierwsze listy i propozycje w tej sprawie „autorytety jednej partii i jednej gazety” zgłosiły na długo przed publikacją jej fragmentów. Książka od tygodnia jest już do kupienia (lub zamówienia), wciąż mało kto ją przeczytał, ale sezon na zaczepki wobec IPN jest w pełni. Problem w tym, że coraz częściej ich autorami są osoby, którym nie wypada się w tym temacie wypowiadać.

Kilka dni temu prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, dziś poseł na Sejm, referował na konferencji prasowej pomysły lewicy na naprawę IPN i – jak sam to powiedział – „powrót do normalności”. Owa „normalność” zdaniem Filara polega na przywróceniu w procesie lustracyjnym dominującej roli sądów lustracyjnych. Wprawdzie w książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, która spowodowała, że Marian Filar poszedł głosić swoje pomysły przed kamerami, jest spory fragment poświęcony tym sądom i wyłania się z niego obraz ich szokującej nieudolności (nikt tych fragmentów książki nie podważa), ale kto by tam czytał jakieś książki, skoro trzeba „przywracać normalność”.

Z profesorem Filarem jest jednak większy problem, niż to, że nie czytał książki, która ma być koronnym dowodem tego, że IPN trzeba naprawić. Marian Filar był w latach 1978-1979 cywilnym pracownikiem Szkoły Oficerskiej MSW im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie, czyli kuźni kadr Służby Bezpieczeństwa. Wobec każdego, kto chciał pracować w legionowskiej szkole SB dokonywało sprawdzeń dotyczących ideologicznego zaangażowania w komunizm (z pewnością nie przeszkadzała w tym nagroda specjalna Prokuratora Generalnego PRL, którą wcześniej otrzymał Filar). Każdy, kto chciał szkolić elitę aparatu represji musiał podpisać zobowiązanie do zachowania w tajemnicy swoich kontaktów z funkcjonariuszami MSW. Niech Państwo sami sobie odpowiedzą, czy prof. Filar, który brał pieniądze za szkolenie esbeków, ma prawo mądrzyć się dzisiaj w sprawach dotyczących Instytutu Pamięci Narodowej. W trakcie wspomnianej konferencji z ust prof. Filara padło stwierdzenie, że „honor ma każdy”. Liczę, że w obronie prawdziwości tego zdania wycofa się z prac nad zmianami w ustawie o IPN.

Kolejna kwestia. Komitet Helsiński opublikował wczoraj stanowisko, w którym „wyraża poważne zaniepokojenie tym, że Instytut Pamięci Narodowej publikuje opracowanie, którego współautorem jest aktualny Dyrektor Biura Lustracyjnego IPN. Komitet uważa za „niedopuszczalne”, że Gontarczyk łączy swoją funkcję, a więc jest „oskarżycielem publicznym w sprawach lustracyjnych, z rolą autora omawiającego w swoich publikacjach sprawy, które były, są, lub mogą w przyszłości stać się przedmiotem postępowania lustracyjnego.” Pomijam, że Piotr Gontarczyk nie jest Dyrektorem BL (jest nim Jacek Wygoda), ale pełniącym obowiązki zastępcy dyrektora. Nie jest także z racji pełnienia tej funkcji oskarżycielem publicznym w sprawach lustracyjnych. Nie jest prokuratorem. Wyjątkowa niedyspozycja zbiorowego ciała.

Komitet przypomina także – niby to przypadkiem - że Lech Wałęsa był lustrowany, że zdaniem sądu napisał prawdziwe oświadczenie itd. Oczywiście nie znajdujemy w tekście okoliczności jego procesu i podstawy takiego a nie innego orzeczenia, które są w tym wypadku bardzo istotne. Każdy, kto zna historię kolejnych stanowisk Komitetu w sprawie lustracji, miał pewnie kłopoty z doczytaniem tekstu do końca. Mnie obudziło nazwisko Haliny Bortnowskiej widniejące wśród sygnatariuszy.

W ubiegłym roku publicystka „Tygodnika Powszechnego” w niezwykle enigmatyczny sposób tłumaczyła w „Znaku” a później w wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej”, że kontakt operacyjny o pseudonimie Ala, którego raporty opublikował w swojej książce „Księża wobec bezpieki” ks. Tadeusz Isakowicz –Zaleski, to prawdopodobnie ona, ale też nie-ona. Ona, bo – jak sama przyznała – nie było w 1979 roku innej osoby w Krakowie, która jednocześnie byłaby związana z „Tygodnikiem Powszechnym” i z ks. Józefem Gorzelanym, legendarnym budowniczym tzw. Arki Pana w Nowej Hucie. Nie-ona zaś, bo nie donosiła. Bortnowska zabrała w tej sprawie głos, bo o wyjaśnienia poprosił ją prezes „Znaku” Henryk Woźniakowski, ale jednocześnie mocno zaatakowała ks. Zaleskiego, który przecież niczego jej nie zarzucał. Kapłan z Radwanowic ogłosił, że aby sprawę wyjaśnić opublikuje inne dokumenty dotyczące KO ps. Ala w aneksie do swojej książki, co może wskazywać, że donosy już znane – dotyczące obcokrajowców przebywających w 1979 roku w Krakowie w trakcie wizyty Jana Pawła II oraz relacje ze spotkań redakcji Tygodnika Powszechnego – to nie wszystko, co w archiwach jest na temat Ali. Sprawa jednak przycichła.

Aneks do książki ks. Zaleskiego jeszcze się nie ukazał, ale przecież nie jest tak, że tylko on może tę sprawę wyjaśnić. Książkę na temat inwigilacji „Tygodnika” przez SB przygotowuje przecież związany przez wiele lat z tą redakcją Roman Graczyk. Z pewnością - mając za wskazówkę donosy opublikowane przez ks. Zaleskiego - natrafił na inne ślady źródła o ps. Ala. Wskazywała na to jego wypowiedź dla "Rz", w której sceptycznie się odniósł do linii obrony Bortnowskiej - podkreślił za to, że w latach 80. była inwigilowana. Nie rozumiem, dlaczego redakcja TP nie wyjaśni tej sprawy. Nie rozumiem, dlaczego muszę czytać kolejne antylustracyjne tyrady Haliny Bortnowskiej, ale nie mogę przeczytać wyjaśnienia poważnych wątpliwości związanych z jej przeszłością. Bez względu na to, czy będą one korzystne dla publicystki TP, czy też nie. Nawet nie będę się silił, żeby przypominać redaktorom z Wiślnej, jak się kończy zamiatanie takich spraw pod dywan. Szczególnie dzisiaj.

PS. Proszę nie szukać podanych przeze mnie informacji nt. legionowskiego okresu prof. Filara na jego oficjalnej stronie internetowej. Nie ma ich tam. Profesor o nich zapomniał, albo uznał za nieistotne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka