Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz
845
BLOG

Dedykuję Seamanowi z wdzięcznością za Jego tekst

Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz Rozmaitości Obserwuj notkę 21

 Dedykuję Seamanowi z wdzięcznością za Jego tekst

 

Studiując całkiem niedawno (obroniłem się w 2006 r.) na dosyć renomowanej uczelni (UKSW) doszedłem do wniosku, że dobrze się dzieje, że jest w Polsce tych uczelni tak dużo, że są one nawet w małych ośrodkach (co zwiększa dostępność edukacji na poziomie "wyższym” osób z poza dużych miast), ale wyciągnąłem wniosek, że są na dosyć niskim poziomie.

 

Swój wniosek dotyczący poziomu oparłem na najbardziej miarodajnym przykładzie, a mianowicie na przykładzie własnym. Uczelnia jest dosyć renomowana, a ja w przeciągu 5 lat studiów tylko raz i tylko z jednego przedmiotu miałem zaliczenie po wakacjach (resztę egzaminów zdawałem za pierwszym lub drugim podejściem!) To był dla mnie szok, że ośmioletnią podstawówkę zaliczyłem w 9 lat (repeta w 6 klasie), liceum w 22 lata (zacząłem w 1979, a skończyłem w 2001, oczywiście ze sporą luką w środku), po drodze (w tej "luce") nie skończyłem 3-letniej zawodówki, a z "wyższymi" studiami poszło mi jak z płatka.

 

Doszedłem wtedy (już jako „Pan Magister”) do wniosku, że uczelni (uniwersytetów, politechnik) powinno być dużo (dostępność itp.), ale nie powinny mieć równego poziomu. Niech będzie multum słabawych uczelni (chociażby po to, by Piotr Strzembosz mógł być „magistrem politologii”), ale niech będą też uczelnie znakomite, takie, których ukończenie będzie niemożliwe lub niezwykle trudne dla Piotra Strzembosza i jemu podobnych. Jeśli nie ukończy taki Strzembosz renomowanego uniwersytetu czy renomowanej politechniki, to świat się nie zawali, a jak ukończy, to ho ho!

 

Ale warunek musi być jeden: dyplom uczelni o nie najwyższym poziomie musi się różnić od dyplomu uczelni z wysokim poziomem nauczania. Oczywiście nie wyglądem papierka, ale świadomością osób zainteresowanych (abiturientów, pracodawców), że jak skończyłeś Politechnikę X, to masz dyplom (papierek, satysfakcję, jakiś rozwój intelektualny i jakieś umiejętności teoretyczno-praktyczne dotyczące techniki), ale z tym dyplomem nie poszalejesz w NASA, polskim instytucie naukowo-technicznym czy firmie  komercyjnej zajmującej się wysokimi technologiami. Ale jak skończyłeś Politechnikę Y, to pracodawca (krajowy i zagraniczny) czy instytucja naukowa wie, że zatrudnia kogoś, komu może zaoferować etat i bardzo dobre wynagrodzenie, bo w zamian otrzyma świetnego fachowca.


Podobnie z Uniwersytetami - dyplom Uniwersytetu Y gwarantuje pracodawcy wysoko wykwalifikowanego pracownika zdolnego nie tylko podjąć wyznaczone mu zadania, ale kreować i rozwijac instytucję, która go zatrudniła, a dyplom uczelni X da absolwentowi frajdę i na tyle niezłe przygotowanie humanistyczne, że może pomagać własnym dzieciom odrabiać lekcje, chociaż nie znajdzie wysokopłatnej i prestiżowej pracy w "swoim" zawodzie. Walorem filologa czy politologa (np. politologa Piotra Strzembosza) po uczelni o nie najwyższym poziomie jest jednak to, że studiując się rozwinął. Że ma wiedzę i umiejętności wyższe niż przed studiami i nawet jeśli będzie do końca życia przystawiał pieczątki na poczcie (lub prowadził działalność gospodarczą zupełnie nie związaną z wykształceniem, jak Piotr Strzembosz), to w różnych sytuacjach życiowych będzie mu łatwiej, bo podczas studiów przeczytał coś, czego w innej sytuacji by nie przeczytał, czegoś się dowiedział, czego by się nie dowiedział poza wykładami, miał styczność z ludźmi, którzy być może nie wyegzekwowali od niego zbyt dogłębnej wiedzy (na szczęście dla Piotra Strzembosza), ale są od niego jednak mądrzejsi i wskazali mu jakiś kierunek, którego nie miałby mu kto wskazać, gdyby nie to studiowanie...

Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości